Joga i muzyka. "Niezwykle ważna siła mentalna"
24 marca 2024DW: Naukę gry na skrzypcach rozpoczęła Pani w wieku 3 lat. Przypuszczam, że to nie Pani wybrała ten instrument.
Arabella Steinbacher*: Nie pamiętam, ale rodzice zapisali mnie na zajęcia grupowe z gry na skrzypcach metodą Suzuki**, które prowadził wspaniały pedagog Helge Thelen. Uczestniczyło w nich wiele dzieci. Przysłuchiwanie się innym i gra ze słuchu dawały mi wielką radość. Moi rodzice są muzykami, a muzyka była chlebem powszednim w naszym domu.
Ćwiczyła Pani z rodzicami? Pokazywali Pani, jak na przykład prowadzić frazę muzyczną?
– Co prawda rodzice nie grali na skrzypcach, ale wiele czuwali także nad moim wychowaniem muzycznym. Tata był pianistą, mama – śpiewaczką. Bardzo dużo nauczyłam się przez śpiew: muzykowania, oddychania, frazowania. Był dla mnie ogromną inspiracją w grze na skrzypcach.
Potem zdała Pani egzamin wstępny do szkoły muzycznej, a następnie – do Wyższej Szkoły Muzyki i Teatru w Monachium. Jak ocenia Pani współpracę z Aną Chumachenco?
– Panią profesor poznałam dość wcześnie. Pierwszy raz zagrałam przed nią, gdy miałam osiem lat. Przyjęła mnie do swojej klasy w ramach specjalnego programu dla zdolnych uczniów. W kolejnych latach zapoznawałam się z niezwykle bogatym repertuarem dla skrzypków. Profesor Chumachenco kładła duży nacisk na różnorodność realizowanego materiału muzycznego. Ale najważniejsze były klasyczne dzieła Mozarta, Beethovena czy Schuberta, na których uczyłam się artykulacji i frazowania. W utworach z epoki romantyzmu i skomponowanych później nie trzeba się aż tak koncentrować na szczegółach, jak np. u Beethovena. Bardzo dobrze wspominam okres szkolny.
A był czas na jazdę na wrotkach, na rowerze i podobne aktywności?
– Oczywiście. Inaczej bym nie wytrzymała (śmiech). Muszę przyznać, że miałam całkiem normalne dzieciństwo. Każdego dnia poświęcałam dużo czasu grze na skrzypcach, ale nie zrezygnowałam z innych rzeczy. Rolki, rower, imprezy były częścią codzienności. Dziś mieszkam z moją córką poza miastem, w pobliżu jeziora. Uważam, że kontakt z naturą dobrze wpływa na prawidłowy rozwój dziecka.
Jest Pani nie tylko jedną z najbardziej utalentowanych i uznanych skrzypaczek na świecie, lecz także mamą czterolatki. Jak łączy Pani udane życie zawodowe z prywatnym?
– Wiąże się to z odgrywaniem dwóch różnych ról. W domu jestem mamą, a w podróży koncertowej wcielam się w inną rolę. W obydwu czuję się świetnie. Wyzwaniem jest dla mnie jedynie umiejętne ustalenie priorytetów, ale to działa. Dzięki Anie Chumachenco wcześnie nauczyłam się robić dużo rzeczy w możliwie krótkim czasie; ćwiczyć efektywnie.
Co Pani w tym pomaga? Systematyczność? W jakich porach dnia lubi Pani ćwiczyć?
– Najchętniej przed południem, gdy córka jest w przedszkolu i łatwiej jest mi się skupić. Z czasem grający na instrumencie odkrywa triki ułatwiające mu wyćwiczenie i nauczenie się poszczególnych pasaży. Ale każdy musi wypracować własną metodę. Ja siadam zazwyczaj na podłodze, na małej poduszce, ze skrzyżowanymi nogami. W takiej pozycji mogę się całkowicie zrelaksować. Natomiast podczas prób stoję, aby przygotować się już do występu. Uprawiam regularnie sport i ćwiczę jogę. To w mojej opinii dobry sposób na zbalansowaną grę na skrzypcach.
A które dzieła muzyczne oddziałują na Panią w podobny sposób?
– Uwielbiam Prokofiewa, jego symfonie, koncerty skrzypcowe i balet „Romeo i Julia”. Fascynuje mnie jego muzyka – połączenie motoryki, liryzmu i elegancji. W tym doskonałym połączeniu nie ma brutalności – jak w balecie. Klasyczny repertuar (Brahms lub Beethoven) jest mi również bliski. Z polskiej muzyki? Na pewno Szymanowski z baśniowymi wątkami i nastrojowymi, nieco rozmarzonymi kantylenami.
W programie inaugurującym 28. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena w Warszawie zagrała Pani m. in. „Koncert skrzypcowy” D-dur op. 61 tego kompozytora. Dziś gra Pani w Warszawie, trzy dni później w Liverpoolu, a następnie w Ankarze. Jak można szybko ostudzić emocje z jednego koncertu oraz gładko wkroczyć w aurę innego miejsca i odmiennego programu?
– Z czasem można się szybko przestawić – tak, jak aktor, który wciela się w różne role. Oczywiście, człowiek nie jest maszyną. Czasem przychodzi zmęczenie, nowy repertuar, trzeba wyjechać daleko, dochodzi jet lag itd. Ale na scenie czerpię swoistą energię z tej atmosfery wokół mnie, z połączenia z muzyką nawet wtedy, gdy jestem zmęczona czy niezupełnie zdrowa. Po takich przeżyciach można od razu położyć się do łóżka. Na szczęście są sposoby, by szybko zregenerować siły – sport, sen i pożywne jedzenie.
A jak oderwać się od napływających zewsząd złych wiadomości o wojnie, fake newsów zwłaszcza w zawodzie muzyka, który wymaga szczególnego skupienia, wyciszenia i odporności na niepowodzenia.
– Dla mnie niezwykle ważna jest siła mentalna niezależnie od tego, co się robi w życiu. Zwłaszcza w zawodach związanych z osiągnięciami – nie tylko artystów, ale również np. sportowców. Umiejętność mentalnego nastawienia się, stworzenia w sobie osłony przed tym wszystkim, co jest na zewnątrz, pozwala mi wejść w siebie, medytować, a tym samym świadomie chronić samą siebie. To dziś niezwykle ważne.
Rozmawiała Monika Skarżyńska
Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na Facebooku! >>
*Arabella Steinbacher (ur. 1981 r.) jest uważana za jedną z najwybitniejszych niemieckich skrzypaczek średniego pokolenia. Pochodzi z rodziny o tradycjach muzycznych. Naukę gry na skrzypcach rozpoczęła w wieku 3 lat. Studiowała w Wyższej Szkole Muzyki i Teatru w Monachium, w klasie Any Chumachenco. Gra na instrumencie wykonanym przez Antonia Stradivariusa (model „Ex Benno Walter”, 1718), użyczonym jej przez prywatną fundację ze Szwajcarii.
**Metodę Suzuki stworzył po II wojnie światowej japoński skrzypek Shinichi Suzuki, który zainspirował się rozwojem mowy u małych dzieci. Nauka gry na instrumencie opiera się na relacji rodzic-dziecko-nauczyciel. Rodzic uczy się wraz z dzieckiem, które – zanim pozna nuty – dużo słucha muzyki, gra ze słuchu, a także naśladuje ulubionego artystę/pedagoga.
Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena w Warszawie potrwa do 29 marca br.