Jamel: Festiwal rockowy przeciwko neonazistom
29 sierpnia 2017Publiczność odwiedzającą koncerty rockowe interesuje tylko jedno: kto wystąpi? Jak długo grają zespoły? Na festiwalu rockowym „Jamel rockt den Förster” jest jednak inaczej. Szczegóły programu są utrzymywane w tajemnicy. Najwidoczniej nie stanowi to jednak problemu, bo wszystkie bilety na koncert są wyprzedane.
Największymi gwiazdami festiwalu są zresztą sami jego organizatorzy - Birgit i Horst Lohmeyerowie. To muzyczne wydarzenie organizują od 2007 r. na terenie swojego gospodarstwa w Jamel.
Pomysł organizowania festiwalu w tej liczącej 40 mieszkańców wiosce położonej niedaleko Wismaru powstał, kiedy osiedlili się w niej ludzie o poglądach skrajnie prawicowych. Lohmeyerowie nie dali się wypędzić z tego idyllicznego miejsca. Bronili się, organizując festiwal rockowy.
Opinia publiczna przeciwko skrajnej prawicy
– Pomysł, żeby działaniami kulturalnymi czy politycznymi zmieniać strukturę tej wioski jest mrzonką – mówi Birgit Lohmeyer w rozmowie z Deutsche Welle. Na początku prawie nikt nie protestował przeciwko osiedlaniu się neonazistów. – Wtedy właśnie wpadliśmy na pomysł, aby zadbać o upublicznienie problemu, jakim jest celowe przywłaszczanie sobie przez neonazistów miejsc publicznych.
Wielka solidarność
Problem Lohmeyerów z neonazistami był i w tym roku magnesem dla tysiąca ludzi, którzy przyjechali do Jamel na kolejną odsłonę rockowego festiwalu. Potwierdza to 27-letnia Laura z Kolonii. - Jeśli codziennie budzisz się ze świadomością, że nie jesteś tu mile widziana, wtedy potrzebna ci jest pomoc z zewnątrz – mówi Laura. – Wtedy cieszy cię, że są ludzie, którzy cię wspierają. Dlatego jesteśmy tutaj, by wspierać Lohmeyerów – tłumaczy mieszkanka Kolonii.
Lohmeyerowie nie tylko sami zabrali głos ws. neonazistów, lecz udało im się też sprowadzić do wioski inne głosy. Rap, pop, power metal, punk – ich lista jest długa.
Stawiają wszystko na głowie
Przez ostatnie dziesięć lat na festiwal przyjeżdżają sympatycy Antify, środowisk zwalczających faszyzm. Zaś dla znanych niemieckojęzycznych grup rockowych festiwal staje się coraz bardziej atrakcyjny.
W 2015 r. dom Lohmeyerów spłonął w niewyjaśnionych okolicznościach. I wtedy znany niemiecki zespół rockowy "Die Toten Hosen" postanowił wystąpić na festiwalu w Jamel. Od tamtego czasu dla każdego antyrasistowskiego zespołu z Niemiec, festiwal jest programem obowiązkowym.
– Wyobrażam sobie, jak deprymujące musi być mieszkanie w takim otoczeniu - powiedział Thomas Wenzel, basista grupy "Die Sterne". - My i inne zespoły jesteśmy tutaj, aby wszystko odwrócić - dodał. W piątek (25.08.2017), w pierwszym dniu festiwalu, nie widać było żywego ducha w sąsiednich zagrodach. Słychać było za to wdzięczną publiczność. Tłum skandował „Precz z nazistami".
Pamięć o Rostocku 1992 r.
W grupie, która dość wcześnie dotarła na festiwal, była para w średnim wieku z sąsiedniej miejscowości Grevesmühlen. W Jamel byli po raz pierwszy i chcieli poznać wreszcie sytuację w wiosce. Zwykło się mówić, że w Jamel jest straszliwie. Oni tego tak nie odbierają, ale i tak woleliby omijać wioskę szerokim łukiem.
Koncert zainaugurował występ punkowego zespołu „Zaunpfal” z Rostocku. To nie był przypadek. W tym samym czasie odbywały się tam uroczystości przypominające o atakach skrajnej prawicy przed 25 laty na ośrodek dla uchodźców, zamieszkały głównie przez Wietnamczyków.
Doświadczenie dodające otuchy
Jak to możliwe, że przyjeżdżając na festiwal rockowy do Jamel można rzeczywiście coś wskórać? Publiczność festiwalowa przyjeżdża tam na dwa dni. Lohmeyerowie przyznają, że ze wsparcia fanów czerpią dużo energii. Brigitte opowiada w rozmowie z DW, że najmilszym wspomnieniem z 11 lat historii festiwalu był występ „Die Toten Hosen”.
W tym roku na koniec koncertu piosenkarz Campino poprosił organizatorów na scenę. – Widzieliśmy morze transparentów i pełne euforii twarze bijących brawa ludzi – opowiada Brigitte Lohmeyer. – To wspaniale poczuć tę ogromną siłę!
Chase Jefferson /Barbara Cöllen