1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jak wygląda życie w niemieckim seminarium duchownym?

Anna Macioł-Holthausen
22 września 2018

– Kto wprowadza się tu z myślą, że na pewno zostanie księdzem, ten jako pierwszy się wyprowadza – mówi Lars Schlarmann, doktorant seminarium duchownego Borromaeum w Monastyrze.

https://p.dw.com/p/35IlX
Münster - Das Leben im Priesterseminar: Diakon Stefan Rosenbaum
Diakon Stefan Rosenbaum przygotowuje się do mszy św.Zdjęcie: DW/A. Maciol-Holthausen

– Co się zmieniło w moim życiu? Już nie oglądam się za dziewczynami na ulicy – śmieje się Lukas Mey, 25-latek, który od roku uczęszcza do seminarium duchownego Borromaeum w Monastyrze.  Za kilka lat ma zostać księdzem, ale podjęcie decyzji o wyborze właśnie takiej drogi nie było dla niego łatwe. Przez kilka lat studiował teologię, jednak wciąż zadawał sobie pytanie – Czy to jest to? A co jeżeli byłbym księdzem? Przecież zawsze chodziło mi to po głowie… – wspomina dzisiaj seminarzysta.

Póki co swojej decyzji nie żałuje, choć życie za murami seminarium ma swój rytm i zasady, które dla wielu młodych ludzi mogą być nie lada wyzwaniem.  W poniedziałki modlitwa o 7 rano, do tego obowiązkowe uczestnictwo w mszach świętych i nabożeństwach, nauka, służba ubogim i potrzebującym. Tak w skrócie. – Mamy bardzo bogaty program, trzeba się czasami dyscyplinować, ale mieszkają tu zupełnie normalni ludzie, którzy też czasem piją piwo. Każdy z nas tu jest, bo chce służyć Bogu. Ja będąc księdzem chciałbym towarzyszyć ludziom w ich życiu przez sakramenty. Dawać wiarę, nadzieję, kiedy jest źle – tłumaczy swoje powołanie Lukas.  

Seminarium Borromaeum, kształcące przyszłych księży diecezjalnych, jest jednym z największych w Niemczech.  Swoim zasięgiem obejmuje aż cztery diecezje. Obecnie uczy się w nim 25 seminarzystów a liczba przyjęć utrzymuje się na stałym poziomie. Studia trwają 10 semestrów, po których następuje 3-letni okres zajęć praktycznych.  – Tu wszyscy jesteśmy powołani do bycia we wspólnocie, ale staramy się coraz bardziej wyjść seminarzystom naprzeciw i rozwijać ich indywidualne talenty. Najważniejszy jest jednak fakt, że tylko tu mogą zweryfikować swoje powołanie – mówi ksiądz Hartmut Niehues, przełożony seminarium duchownego.

Połowa seminarzystów odchodzi

 – Kto wprowadza się tu z myślą, że na pewno zostanie księdzem, ten jako pierwszy się wyprowadza - mówi Lars Schlarmann, który w Borromaeum jest na studiach doktoranckich. Diakonem zostanie w przyszłym roku. – Taki jest plan, ale rozeznanie powołania jest procesem dynamicznym, więc jeszcze wszystko może się zdarzyć – śmieje się i dodaje, że takie właśnie jest zadanie seminarium. Człowiek poznaje się tu na nowo.

Księdzem zostaje średnio co drugi seminarzysta, a powody rezygnacji są różne. Czasami ktoś znajduje dla siebie inną drogę, a niekiedy to sami duchowni sugerują podjęcie innej decyzji widząc np. brak motywacji czy zaangażowania w życie wspólnoty. Nikt nie opuszcza jednak murów z dnia na dzień.  – Jeżeli zauważamy coś niepokojącego, na przykład ktoś regularnie opuszcza nabożeństwa, to najpierw osobiście rozmawiamy z kandydatem i dajemy mu czas do przemyśleń – wyjaśnia ksiądz. By rozeznać swoje powołanie seminarzyści mogą wziąć nawet roczny urlop. Nie ma presji. Zdarzają się nawet historię, że ktoś, kto definitywnie przerwał naukę w seminarium później tu wrócił i został księdzem. – Niedawno wyświęcono u nas czterech diakonów i podczas przysięgi biskup pytał każdego z nich, czy obiecuje przez całe życie pozostać bezżennym. Zwłaszcza ten punkt, będąc w tak młodym wieku, trzeba sobie dobrze przemyśleć – stwierdza Lukas.

Co z tym celibatem?

Stefanowi Rosenbaum zajęło to wiele lat. Mający polskie pochodzenie diakon przyjął w tym roku święcenia i nie zawahał się na pytanie biskupa odpowiedzieć pozytywnie. Kapłaństwo to moja droga, przyznaje, choć wiele lat wyrzucałem to z mojej głowy. W przeszłości miałem dwa poważne związki i wyobrażam sobie jak pięknie jest mieć rodzinę i dzieci, ale mimo to, jestem bardzo szczęśliwy, że inaczej wybrałem.

Celibat w Kościele wciąż jest jednym z najbardziej polaryzujących tematów i coraz częściej skłania do dyskusji o swoją zasadność. Wątpliwości rozwiewa jednak ksiądz Hartmut Niehues.  Jego zdaniem nikt nie powinien mieć złudzeń, że zniesienie celibatu zmieniłoby liczbę seminarzystów. – Dyskusja o przyjęciu do zakonu kobiet albo żonatych mężczyzn jest ważna, ale nie kluczowa. W kościele ewangelickim ordynuje się kobiety na pastorów i wcale nie jest lepiej. Jedyną kwestią jest tutaj pytanie o wiarę.  – Dla mnie celibat to podarowanie siebie innym, życie blisko ludzi, a nie w samotności – mówi Stefan. I nie są to słowa rzucone na wiatr. Kilka lat temu założył organizację pomagającą ulicznym prostytutkom wyjść na prostą. W jej działalność angażuje się do dzisiaj.

Diakonat to stopień przejściowy na drodze do kapłaństwa, zgodnie z teologią katolicką pierwszy z trzech stopni sakramentu święceń. Przed Stefanem jeszcze więc kilka lat nauki, nim zostanie stuprocentowym księdzem.

Priesterseminar Borromaeum in Münster
Młodzi seminarzyści w zakrystii czekają na nabożeństwoZdjęcie: DW/A. Maciol-Holthausen

Pomysł na kapłaństwo

– Właściwie nie ma ciekawszych czasów do bycia księdzem jak dzisiaj.  Wiara stała się dla ludzi abstrakcyjna i Bóg nie odgrywa już większej roli – przyznaje przełożony.  Jak więc być kapłanem w czasach, gdy ławki świecą pustkami? Lukas spogląda w przyszłość optymistycznie. Uwielbia śpiewać, więc pierwsze co zrobi jak zostanie księdzem to nada liturgii atrakcyjną, muzyczną formę by przyciągnąć młodych ludzi. – Nie chodzi mi o robienie o przedstawienia, ale znalezienie dróg prowadzących do przeżycia duchowości i spotkania Boga. Najważniejsze jednak, abyśmy w Kościele przyjmowali każdego takim, jaki jest i nie oceniali innych – przyznaje seminarzysta.

– Kościół powinien zejść z piedestału. Nadużycia władzy, wykorzystywanie seksualne, straciliśmy dużo wiarygodności i teraz musimy to odbudować, z miłością podejść do ludzi. Kościołowi potrzebny jest też dziś wzrost świadomości znaczenia sakramentów, że Bóg na prawdę tam jest – podsumowuje ksiądz. Trudne zadanie więc przed przyszłymi kapłanami, zwłaszcza w krajach rozwiniętych, gdzie ludzie mają dziś niesamowity wybór. Dlaczego mieliby wybierać właśnie Boga? – Najważniejsze, by młodzieńczy entuzjazm i zapał trwały jak najdłużej – konkluduje ksiądz Hartmut Niehues.  – I by nie wrzucać wszystkich księży wrzucać do jednego worka – dodaje Lukas.