1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Internet wpłynął na osłabienie "syndromu jerozolimskiego"

Andrzej Pawlak29 marca 2013

Część pielgrzymów i turystów odwiedzających Ziemię Świętą zapada na tzw "syndrom jerozolimski".

https://p.dw.com/p/186yY
Holograms of Jesus Christ and the Virgin Mary, sit next to Crucifixes for sale at a souvenir shop in Jerusalem's Old City Christian quarter near the Church of the Holy Sepulchre Sunday, April 9, 2006. Palm Sunday, which begins the Christian church's most solemn period, marks for Christians Jesus Christ's entrance into Jerusalem, when his followers laid palm branches in his path, before his crucifixion. (ddp images/AP Photo/Kevin Frayer)
Zdjęcie: AP

To rzadkie zaburzenie urojeniowe polega na nagłym i silnym utożsamieniu się przez niektóre osoby odwiedzające miejsca związane z historią bibijną z postaciami z Pisma Świętego. Przez długi czas na tzw. "syndrom jerozolimski" zapadało około 200 osób rocznie, ale dziś systematycznie traci on na znaczeniu i - jak się wydaje - powoli zanika. Zdaniem izraelskiego psychiatry, dr Gregory`ego Katza, winny temu jest Internet.

Mossad kontra "syndrom jerozolimski"

W 1999 roku izraelska służba wywiadowcza Mossad powołała do życia specjalną grupę operacyjną dla uchronienia Jerozolimy przed zamachami i samobójstwami ze strony religijnych fanatyków i członków sekt skłonnych do przemocy, takich jak np. "Zaniepokojeni Chrześcijanie" z Denver, których przywódca uważał siebie za ostatniego proroka Apokalipsy. Uznano, że na przełomie wieków zagrożenie z ich strony jest zwiększone i należy mu przeciwdziałać, tym bardziej, że Mossad dysponował informacjami, że członkowie tej sekty planują zamach na meczet Al-Aksa na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie.

Tempelberg mit Al Aksa Moschee und Felsendom, Dossier Nahost
Meczet Al-Aksa; w tle nowe dzielnice w JerozolimieZdjęcie: dpa

Izraelczycy aresztowali i wydalili z kraju 14 członków sekty. Nie zaprzestali jednak obserwacji innych, podejrzanie zachowujących się turystów i pielgrzymów. Najbardziej rzucali się w oczy ubrani w białe tuniki ludzie obojga płci, którzy głośno modląc się i śpiewając zmierzali ku licznym w tym niezwykłym mieście miejscom kultu religijnego podając się za... apostołów Piotra i Pawła, króla Salomona, a nawet Matkę Boską i samego Jezusa Chrystusa.

Postawieni w stan alarmowy agenci Mossadu współpracowali wtedy ściśle z lekarzami z okręgowej kliniki psychiatrycznej Kfar Shaul w Jerozolimie. Jak wspomina jej obecny ordynator, dr Gregory Katz, ówczesny szef kliniki dr Jair Bar-El liczył się z ok. 40.000 przypadków tzw. "syndromu jerozolimskiego" w roku 2000, na który mogła zapaść większa niż zwykle część dwumilionowej rzeszy pielgrzymów i turystów, którzy planowali wtedy pobyt w Ziemi Świętej.

Coraz mniej przypadków zachorowań

Na szczęście jego obawy, podzielane przez władze Izraela, się nie spełniły. W roku dwutysięcznym liczba zarejestrowanych oficjalnie przypadków "syndromu jerozolimskiego" nie odbiegała znacząco od średniej, utrzymującej się wcześniej na poziomie około 200 osób rocznie. Co więcej od tego czasu stale spada i nawet w okresie wielkanocnym nie dochodzi do nagłego skoku w górę.

"Minęło już dobrych parę lat od dnia, w którym podałem rękę ostatniemu Chrystusowi - mówi dr Katz, co jest naturalnie pomyśną wiadomością, ale od strony zawodowej trochę mnie to martwi, gdyż nie mogę zakończyć prac nad studium poświęconym syndromowi jerozolimskiemu".

Jerusalem-Syndrom
dr Gregory KatzZdjęcie: Ulrike Schleicher

To rzadkie schorzenie zdiagnozowano w latach trzydziestych XX wieku, ale dawne kroniki podają, że występowało ono wśród pielgrzymów już w średniowieczu. Nazwę "syndrom jerozolimski" nadał mu, wspomniany wcześniej, dr Jair Bar-El, który podzielił jego ofiary na trzy typy.

Pierwszy stanowili ludzie z poważnymi zaburzeniami psychicznymi, takimi jak schozofrenia. Drugi, to osoby podatne na takie zaburzenia, które wybrały się na pielgrzymkę do Ziemi Świątej opętane pewną myślą, a trzeci, to całkowicie "normalni" pielgrzymi i turyści, na których pobyt w Jerozolimie podziałał tak silnie, że nagle i niespodziewanie zaczęli się podawać za postacie biblijne.

Jerusalem-Syndrom
W takim krajobrazie skojarzenia biblijne są oczywiste i bardzo silneZdjęcie: Ulrike Schleicher

Niemal wszyscy cierpiący na "syndrom jerozolimski" pochodzili z zachodnich krajów przemysłowych, w większości byli samotnymi, słabo wykształconymi mężczyznami w wieku od 20 do 30 lat i zostali surowo wychowani religijnie w rodzinach protestanckich.

Internet lagodzi kontrasty kulturowe i religijne

Izraelskich psychiatrów najbardziej interesował trzeci typ ofiar "syndromu jerozolimskiego", ponieważ jego objawy ustępowały po sześciu dniach pobytu w klinice i żaden z pacjentów nie utracił całkowicie świadomości. W rozmowach z lekarzami potrafili oni opisać swoje doznania i doskonale wiedzieli, jak się nazywają w swym prawdziwym, codziennym życiu.

Niestety, po terapii, nikt z nich nie chciał wracać do swych przeżyć w chwili, w której nagle poczuł się apostołem Pawłem, czy królem Salomonem. Dominował wstyd za nagłą utratę panowania nad sobą i chęć jak najszybszego powrotu do zwykłych zajęć. "Wygląda na to, że nigdy nie ukończę badań nad syndromem, mówi dr Katz, gdyż mam coraz mniej pacjentów, a ci, też zachowują się tak samo".

I
Procesja Wielkopiątkowa w JerozolimieZdjęcie: picture-alliance/landov

Zdaniem dr Katza za wyraźny spadek zachorowań na "syndrom jerozolimski" odpowiada Internet, który dostarcza nam tak wielu informacji na każdy temat, a więc także o życiu codziennym w Izraelu i samej Jerozolimie, że przyjeżdżając tam z góry wiemy, czego możemy się spodziewać.

Nikt już chyba nie oczekuje, że w Ziemi Świętej spotka tysiące brodatych mężczyzn w długich, białych szatach, poruszających się na osiołkach. Tymczasem dawniej pielgrzymka do Jerozolimy byla dla wielu wierzących ukoronowaniem marzeń całego życia. Przybywszy na miejsce zobaczyli, że są w kraju może trochę innym od rodzinnego, ale pod wieloma względami bardzo do niego podobnym i to wywoływało w nich szok i rozczarowanie, któremu nie potrafili sprostać.

Jerusalem Kirchen, Blick auf die heilige Stadt, Felsendom. Copyright: DW/Hirut Melesse
Panorama JerozolimyZdjęcie: DW/H. Melesse

U niektórych ludzi rozdźwięk między ich wyidealizowanym obrazem Ziemi Świętej i stanem faktycznym powodował wewnętrzny przymus przeniesienia się w świat biblijnych wyobrażeń. Zjawiskiem groźnym, ale na szczęście bardzo rzadkim, były takie przypadki, jak próba podpalenia meczetu Al-Aksa w 1969 roku podjęta przez australijskiego turystę Michaela Rohana, który uważał, że musi wygnać z Jerozolimy muzułmanów. Właśnie dlatego w roku 2000 "syndromem jerozolimskim" zajął się także Mossad.

Ulrike Schleicher / Andrzej Pawlak

Red.Odp.: Aleksandra Jarecka