Geniusz, egoman, oportunista. Urodziny wielkiego niemieckiego kompozytora
11 czerwca 2014Któż nie zna tej charakterystycznej wznoszącej się i przybierającej na sile melodii granej przez trąbkę z uderzeniami w kotły, którą Stanley Kubrick rozpoczął swoją "Odyseję Kosmiczną 2001"? Frazy te pochodzą z poematu symfonicznego Richarda Straussa "Tako rzecze Zaratustra" i ilustrują wschód słońca. Uważane są za jeden z najbardziej efektownych początków kompozycji symfonicznych w całej historii muzyki. Muzyka Richarda Straussa łączy bowiem "oddziaływanie na zmysły" z "orkiestrową wirtuozerią" w parze z niesłychanym temperamentem i energią. To "muzyka, która zdaje się zapoczątkowywać nowe czasy, a w dziedzinie orkiestracji i techniki operowania barwami właściwie przewyższa wszystko - nawet Wagnera - co można sobie wyobrazić na tym polu" - twierdzi muzykolog Walter Werbeck, autor podręcznika poświęconego muzyce niemieckiego kompozytora.
W związku z jubileuszem 150. urodzin Richarda Straussa w programach filharmonii i teatrów operowych w całych Niemczech znaleźć można bardzo wiele mniej lub bardziej znanych dzieł twórcy, wśród nich "Symfonię Alpejską" czy opery "Salome", "Elektra" lub "Kawalera Srebrnej Róży".
Prototyp pijarowca
Strauss miał znakomite wyczucie tego, w jaki sposób zainteresować opinię publiczną swoimi dziełami. Uprawiał coś, co dziś nazwać można marketingiem. Znawca jego biografii Daniel Ender, nazywa go "prototypem pijarowca". - Troszczył się o to, by być na świeczniku. Spotykał się regularnie z dziennikarzami, którzy wykreowali pozytywny wizerunek skromnego twórcy. Omawiał z nimi szczegóły swoich powstających dopiero co kompozycji, tak długo, aż zainteresowała się nimi publiczność - tłumaczy Ender. W ten sposób jego sympatycy dowiadywali się o pomysłach wykorzystania egzotycznych instrumentów, jak na przykład maszyny do wytwarzania wiatru w "Symfonii Alpejskiej". - Zawsze trzymał rękę na pulsie - dodaje muzykolog.
Do, jakby powiedziało się dzisiaj, jego "pijarowskiej strategii" należały też, wkalkulowane w wizerunek - skandale. Tak było z elementami erotyki w operze "Salome", która stała się wydarzeniem artystycznym lat 1905-1906. Przeciwieństwem tego była premiera "Kawalera Srebrnej Róży" w 1911 roku, dzieła o niezwykłym wdzięku i pięknie, poświęconego przemijaniu.
Zaangażowanie na rzecz muzyków
Strauss był przez wiele lat aktywnym dyrygentem i mecenasem młodych kompozytorów. Angażował się m. in. na rzecz praw autorskich. To zaangażowanie - twierdzi Walter Werbeck - sprawiło, że z zadowoleniem przywitał dojście do władzy Hitlera. Strauss miał nadzieję, że Hitler, który "jest znanym sympatykiem dzieł Wagnera i sam określał się mianem artysty", będzie troszczył się "o sprawy sztuki, a szczególnie muzyki".
Strauss został prezesem Izby Muzyków Rzeszy (Reichsmusikkammer), centralnej instytucji zrzeszającej wiernych reżimowi artystów. Jednak wkrótce Strauss doznał rozczarowania. - Powodem było to, że po pierwszych sukcesach w zakresie prawa autorskiego nie było woli dalszych reform. Goebbels wyrażał się o nim z pogardą, podobnie Hitler. Ze wzajemnością - tłumaczy Daniel Ender. Poza tym wysublimowany język muzyczny Straussa kłócił się z prostacką estetyką nazistów. - Strauss przywiązywał też dużą wagę do kultury osobistej i także pod tym względem był rozczarowany nazistami - dodaje Ender. Pozbawiony funkcji prezesa Izby Muzyków Rzeszy Strauss postanowił jednak ułożyć się z reżimem, także po to, by chronić swoją żydowską teściową oraz wnuki. - Nie był z przekonania żadnym nazistą, trzeba powiedzieć to z całą stanowczością - podkreśla Ender. Faktem jest jednak, że ważne było dla niego, "by jego utwory były grane i dlatego jako oportunista żył w symbiozie z narodowym socjalizmem".
Dziedzictwo
Przy wszystkich tych biograficznych niejednoznacznościach jako artysta Strauss był przekonany, że jest ostatnim wielkim kompozytorem neoromantycznej tradycji muzycznej. Jego wybujałe ego i konsekwentne odrzucenie atonalności i muzyki dodekafonicznej sprawiły, że miał wielu przeciwników wśród kompozytorów i muzykologów XX wieku. Uparcie kontynuował późnoromantyczną tradycję, dziesiątki lat po tym, jak ogłoszoną ją martwą. Jego opery i utwory instrumentalne przetrwały jednak te kontrowersje. Także po stu latach nadal wzruszają i uwodzą setki tysięcy melomanów na całym świecie.
Bartosz Dudek
red.odp.: Małgorzata Matzke