1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

FAS o terytorialsach: Polacy tęsknią za mundurem

16 lipca 2022

Już po aneksji Krymu przez Rosję, Polacy zaczęli przykładać większą wagę do bezpieczeństwa i wojska. Terytorialsi i organizacje paramilitarne cieszą się w Polsce rosnącą popularnością – pisze publicysta „FAS”.

https://p.dw.com/p/4EEfd
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/K. Nietfeld

Polscy „terytorialsi”, jak nazywa się żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, są przejawem zwrotu w podejściu do kwestii bezpieczeństwa, jaki dokonał się na wschodzie Europy po zajęciu w 2014 roku Krymu przez Rosję – pisze Gerhard Gnauck we "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" (FAS).   

Od tej chwili w całej Europie wschodniej, nie tylko w Polsce, kwestie bezpieczeństwa znalazły się w centrum uwagi. Autor przypomina, że po zwycięstwie w 2015 roku Prawa i Sprawiedliwości (PiS), zapadła decyzja o wzmocnieniu sił zbrojnych. Powstały Wojska Obrony Terytorialnej, które obecnie liczą 32 000 mężczyzn i kobiet. Władze planują zwiększenie ich liczebności do 50 tys.

Terytorialsi: wysocy i niscy, grubi i szczupli

Autor wykorzystał niedawne rocznicowe obchody utworzenia 5. Mazowieckiej Brygady WOT w Ciechanowie do przedstawienia zmian w Polsce w podejściu do kwestii obronności.

Gnauck zwraca uwagę, że oddziały „terytorialsów” nie składają się z młodych rosłych chłopaków, którzy do perfekcji opanowali rozkaz „Na prawo patrz”, lecz ze zwykłych obywateli – „wysokich i niskich, grubych i chudych, ciemnowłosych i szpakowatych”. „Podczas musztry jeden patrzy przed siebie, inny na prawo, a trzeci w lewo. Jedna z kobiet maszeruje tak zamaszyście, jakby tańczyła” – pisze dziennikarz „FAS”.

„FAS” przedstawia jednego z żołnierzy – Marka Tabakę. 46-letni informatyk z Kadzidła pracuje na codzień jako ochroniarz w dużym koncernie energetycznym. Działalność w brygadzie to moja pasja – mówi mężczyzna. Przyjemność sprawiają mu strzelanie, taktyczne gry w lesie i udzielanie pierwszej pomocy. Członkowie brygady dostają żołd w wysokości ok. 100 euro miesięcznie i diety za ćwiczenia. „Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał strzelać do ludzkich istot” – wyznał niemieckiemu dziennikarzowi.

Nie tylko WOT

Artur Zybała jest dowódcą jednostki strzeleckiej – formacji paramilitarnej dostępnej także dla młodzieży szkolnej. Po służbie w misjach w Iraku i Afganistanie 52-latek osiadł w Uniecku. Gnauck wyjaśnia, że organizacja nawiązuje do oddziałów strzeleckich z czasów przed I wojną światową. Ten, kto jest za młody do służby wojskowej lub ma inne zobowiązania, może zaangażować się w działalność takiego oddziału będącego czymś pośrednim między harcerstwem, związkiem rezerwistów i stowarzyszeniem pielęgnującym tradycje. W zajęciach strzelców może uczestniczyć każdy od piątej klasy szkoły podstawowej. Nie ma górnej granicy wieku. 

Strzelcy – szkoła patriotyzmu i strzelania

„W oddziałach strzeleckich młodzież uczy się patriotyzmu, który jest zaniedbywany w szkołach” – tłumaczy komendant. Starosta funduje strzelcom plecaki czy namioty, a Ochotnicza Straż Pożarna udostępnia lokal do spotkań. Zybała podkreśla, że ministerstwo obrony finansuje projekty i pozwala na korzystanie z poligonów. „Podczas ćwiczeń strzelamy także ostrą amunicją” -  dodaje żona Zybury pełniąca w stowarzyszeniu funkcję „szefa sztabu”. Na jesieni do polskich szkół ma wrócić przysposobienie obronne.

Gnauck podkreśla, że Zybałowie pracują społecznie. „Nie sprawiają wrażenia fanatycznych militarystów z prawicowego marginesu” – zaznacza, że stowarzyszenie bierze udział w charytatywnych akcjach Jurka Owsiaka, ostro krytykowanego przez prawicowy rząd i Kościół katolicki. „Musimy być apolityczni, bo co stałoby się z naszą organizacją, gdyby zmieniła się władza?” – mówi Zybała. 

„W ten sposób Polska się zbroi. Wojsko cieszy się szacunkiem, a od 24 lutego, w przeciwieństwie do czasów po zakończeniu zimnej wojny, niewielu Polaków uważa armię za zbyteczną” – podsumowuje Gnauck.