1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Facebook: wielki brat patrzy

9 września 2011

Eksperci ds. ochrony danych osobowych biją na alarm. Każde kliknięcie na przycisk „Lubię to”, zapisuje naszą obecność w sieci i zdradza nasze upodobania. Komu i czemu ma to służyć?

https://p.dw.com/p/12WNt
Każdy w internecie zostawia swój śladZdjęcie: fotolia

Aplikacja „Lubię to“ , stworzona przez najpopularniejszy na świecie portal społecznościowy Facebook, pozwala na wyrażenie swoich opinii i gustów. Niebieski guzik podpinany jest wszędzie gdzie się tylko da – pod artykułami, obrazami czy plikami video. Najczęściej jednak rzuca się w oczy umiejscowiony pod reklamowanymi produktami. Po kliknięciu na „Lubię to”, wybrany link załącza się automatycznie na naszym facebookowym profilu. Widzą to wszyscy ci, którzy znajdują się w gronie naszych wirtualnych znajomych. Dodając do tego Twitter i Google – to często nawet tysiąc osób.

Polub mnie

Flash-Galerie Wochenrückblick KW 34
Facebook to raj dla specjalistów od marketinguZdjęcie: picture alliance/dpa

Niewinne kliknięcie odnosi jednak poważne skutki, które nie podobają się ekspertom ds. ochrony danych osobowych. Niezależne Krajowe Centrum Ochrony Danych w Szlezwigu Holsztynie, zażądało we wszystkich urzędach w swoim landzie, usunięcia niebezpiecznego przycisku.

Eksperci zauważyli, że kiedy ktoś szuka lotów do Tailandi czy markowych butów,  to od razu pojawia się niewiarygodnie dużo reklamy i ofert w pełni dotyczących wyszukiwanego tematu. To zaczęło dziwić.

Marketingowa  żyła złota

Duża liczba kliknięć na „Lubię to” to powód do dumy dla marketingu i reklamodawców.

Webfirmen Börsengang
Portale społecznościowe wciąż zyskują na popularności

Dzięki o temu o ich produktach dowiadują się ludzie, którzy sami by na te strony nigdy nie trafili. Co więcej, to usługa bezpłatna. Informacje o tym gdzie zaglądaliśmy i co polubiliśmy zapisywane są na dwa lata. Warto też wspomnieć, że ślady pozostawione w sieci zapisuje też wyszukiwarka Google. Ilość kliknięć na stronę wpływa znacząco na pozycjonowanie stron w Internecie. Im wyżej znajduje się strona w wyszukiwarce, np. na pierwszej stronie Google, tym większa szansa, że internauta na nią kliknie.

Ciekawy przykład dotyczy też internetowej poczty Google.  Kto korzysta, szybko zauważy pojawiające się na górnym pasku reklamy dotyczące tego o czym akurat pisał email. Automatyczny robot szczytuje słowa i dobiera do nich mogące interesować nas oferty.

Jak dokładnie przebiega ten proces, pozostaje tajemnicą.


Podwójny klik

USA Computer Internet Facebook Microsoft
Mark Zuckerberg - twórca FacebookaZdjęcie: AP

Z problemem tym postanowiło zmierzyć się wydawnictwo Heise. Na początku maja wynalazło przycisk, działający na zasadzie podwójnego kliknięcia. Kto chciał zarekomendować artykuł klikał na guzik i otwierało się okno informujące o transmisji danych do Facebooka czy Twittera. Dopiero po zaakceptowaniu tej wiadomości i drugim kliknięciu, link był załączany na profil na portalu. 

Facebook momentalnie zareagował na nowy wynalazek i wniósł skargę. Podwójny przycisk był zbyt podobny do oryginału i zarząd firmy zażądał jego wycofania. Wydawnictwo, więc guzik przerobiło, a na to Faceobbok już nie ma rady.

Anna Macioł

red.odp.: Alexandra Jarecka