Czy Bruksela podoła ratowaniu wolności mediów w UE? Europosłowie apelują do Komisji Europejskiej, by do kolejnych raportów i niewiążących prawnie zaleceń dodała więcej konkretnych działań.
Europosłowie dyskutowali dziś o „rządowych próbach uciszania wolnych mediów w Polsce, na Węgrzech i w Słowenii”. Bezpośrednim powodem był planowany w Polsce podatek od reklam. „Niszczenie wolnych mediów to jeden z wielu frontów wojny, jaką władza wypowiedziała polskiej demokracji i społeczeństwu obywatelskiemu. Atak na wolność mediów w Polsce to otwarta droga do podważenia wartości Unii” – napisał w liście otwartym do europosłów Adam Michnik, naczelny „Wyborczej”.
Vera Jourová, wiceszefowa Komisji Europejskiej, przypomniała dziś zaczernione ekrany i puste pierwsze strony, którymi niezależnepolskie media protestowały niedawno przeciw nowemu podatkowi. –Oczekujemy, że te głosy zaniepokojenia zostaną właściwie wysłuchane – powiedziała Jourová w Parlamencie Europejskim. Jednak Komisja na razie powstrzymuje się od nakreślenia konkretnych działań co do podatku od reklam, bo – jak tłumaczy nasz rozmówca w Brukseli – „nie ma gotowego projektu, więc ciężko jest szczegółowo go komentować”.
Do listu Michnika nawiązywał m.in. Holender Jeroen Lenaers przemawiający w imieniu Europejskiej Partii Ludowej. – Demokracja umiera w ciemnościach. I ciemno jest dziś w Polsce. Ale stoimy po stronie polskich dziennikarzy – podkreślał. Powiedział, że państwowa TV zamieniła się w kanał „propagandowy nieprzerwanie plujący ksenofobią i językiem nienawiści”, które były też wymierzone m.in. w zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Jednym z głównych wątków debaty była też krytyka wobec instytucji UE, które – jak przekonywała część europosłów – nie potrafiły zatrzymać na Węgrzech tłamszenia pluralizmu trwającego już przez dekadę. – Nie wystarczą kolejne sprawozdania. Trzeba działać! – wzywała dziś Niemka Birgit Sippel w imieniu frakcji centrolewicy. Także Słowak Michal Šimečka (w imieniu frakcji „Odnowić Europę”) wytykał nieadekwatność działań Komisji Europejskiej wobec zagrożeń dla mediów w Polsce i na Węgrzech. – A w Słowenii premier jest teraz zajęty atakowaniem dziennikarzy. Pamiętam taką sytuację ze Słowacji sprzed śmiercią dziennikarza Jana Kuciaka – ostrzegał Šimečka.
– Dopóki Komisja Europejska i Rada UE nie będą stanowczo działać na rzecz wolności mediów, dopóty będą pokazywać, że media mogą być atakowane przez autokratów i oligarchów – tłumaczyła Francuzka Gwendoline Delbos-Corfield, pilotująca tematykę Węgier.
Część europosłów od dawna krytykuje Komisję za – jak to ujmuje opozycja wobec Fideszu – uchylanie się od zajęcia się zażaleniami z Węgier za łamanie zasad pomocy publicznej, czyli pośrednich lub bezpośrednich subwencji (zwykle ściśle regulowanych w Unii) w celu wypaczania rynku medialnego. Media publiczne są wyłączone ze zwykłych ograniczeń dotacji w UE, ale autorzy zażalenia z 2016 r. wskazują, że te hojnie wspierane media nie spełniają misji publicznej na Węgrzech, w rzeczywistości są rządowe czy też państwowe, więc dotacje są nielegalne w świetle prawa UE.
Inne zażalenie z Węgier z 2019 r. dotyczy manipulowania rządowymi przepływami reklamowym. A to znów pachnie niedozwoloną pomocą publiczną: nagradzać media wspierające Viktora Orbana, a karać niezależne. Komisja Europejska ustawicznie powtarza, że „analizuje” te skargi z Węgier, których wymagałoby – wedle naszych rozmówców – ryzykownego wejścia w dość nowatorskie interpretacje regulacji UE co do wolnej konkurencji dla ratowania wolności mediów.
Tymczasem International Press Institute (IPI) szacuje, że już 80 proc. węgierskiego rynku medialnego związanego z informacjami o polityce i życiu publicznym jest finansowane ze źródeł kontrolowanych przez Fidesz.
– Brak przeciwdziałania ze strony UE ośmielił władze Węgier. A obecnie rząd PiS wybiera pasujące mu elementy z modelu węgierskiego, by dopasować go do polskiego systemu – ostrzega IPI oraz kilkanaście innych międzynarodowych organizacji związanych z wolnością słowa we wspólnym apelu, który wystosowały przez debatą w europarlamencie. Domagają się, by Komisja Europejska m.in. zbadała pod kątem wpływu na pluralizm mediów niedawne przejęcie przez PKN Orlen kontroli nad ogromną częścią rynku mediów lokalnych w Polsce. Ponadto wzywają do stworzenia wspólnych reguł chroniących niezależne media w UE przed mrożącym efektem licznych, finansowanych m.in. przez władze pozwów czy też żądań odszkodowawczych.
Vera Jourová zapowiedziała, że Komisja Europejska zgłosi w tym roku projekt zaleceń dla krajów Unii co do zwiększania bezpieczeństwa dziennikarzy oraz ograniczenia zastraszających w efekcie pozwów. Podkreśliła, że Komisji Europejska ma bardzo ograniczone uprawienia w dziedzinie ochrony mediów, ale wzywała Parlament Europejski, by pomógł powiększyć zestaw narzędzi Brukseli – od wsparcia finansowego po nowe regulacje co do „mediów jako filaru demokracji”.
Była premier Beata Szydło odrzuciła wszelkie zarzuty wobec Polski jako „oparte na fałszywych informacjach” szerzonych przez opozycję. – Nie organizujcie debat opartych na dezinformacjach i fake newsach – powiedziała Szydło. Również Raffaele Fitto, włoski wiceprzewodniczący frakcji konserwatystów (zdominowanej przez PiS), twierdził, że debata jest „surrealistyczna” i „o niczym”. – Władze w Warszawie i Budapeszcie są przecież krytykowane przez media bez żadnej cenzury i ograniczeń – przekonywał Fitto.
Do dzisiejszej debaty Parlamentu Europejskiego, po niedawnym wzmożeniu twitterowym premiera Janeza Janšy, dorzucono też Słowenię. Szef rządu m.in. w mediach społecznościowych prowadzi oczerniające kampanie wobec autorów niewygodnych dla Janšy materiałów dziennikarskich, a publicznemu nadawcy zarzucił nawet „próbę obalenia rządu”. Ponadto rząd Janšy już drugi raz wstrzymał współfinansowanie dla słoweńskiej agencji prasowej STA, co – zdaniem organizacji dziennikarskich – ma powody czysto polityczne.