Espelkamp miastem imigrantów i szans
24 marca 2015Każdy, kto przyjeżdża do Espelkamp, siłą rzeczy trafia na ulicę Breslauerstrasse. Prowadzą tam wszystkie drogi. Szerokie chodniki, dookoła zieleń. Na każdym rogu ulicy place zabaw dla dzieci. Breslauerstrasse jest kolorową i rozległą ulicą handlową. „Mieszka tu wielu młodych ludzi. Wiemy, że dobrze się tu czują. Nikogo nie interesuje, skąd ci ludzie pochodzą” - wyjaśnia Claudia Armuth z wydziału ds. migracji młodzieży w Diakonii Kościoła ewangelickiego.
Modelowe miasto
Espelkamp przekształcono po II wojnie światowej w modelowe miasto dla uchodźców, wypędzonych i przesiedleńców. Nowoprzybyłych trzeba było najpierw zakwaterować w budynkach należących do byłej fabryki amunicji, zbudowanej w czasie wojny.
Po dziś dzień w tym mieście osiedlają się gastarbeiterzy. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przybyły tysiące późnych przesiedleńców; zwłaszcza z Rosji.
Espelkamp nie jest już tylko miastem przesiedleńców
„Obojętnie, kto do nas przybywa, kiedy i skąd. Wszyscy jesteśmy Espelkampami”, mówi Heinrich Viecker; od 1999 roku burmistrz w tym mieście.
W owym czasie ukazała się praca badawcza na temat historii imigracji w Espelkamp. Była w niej mowa o napięciach panujących w okolicznych gminach. Dla tamtejszych mieszkańców Espelkamp było „ciałem obcym”. „Dzisiaj jest inaczej”, zapewnia Viecker. „Espelkamp nie jest już tylko miastem przesiedleńców”.
Problemy z imigrantami
„Dziś jesteśmy zupełnie normalnym miastem, które też ma problemy z imigrantami”.
Również Espelkamp nie jest w stanie przyjąć wszystkich i zaoferować im mieszkań w normalnych domach. Nowoprzybyłych trzeba kwaterować w osiedlach kontenerów.
„Koniecznie musimy znów stać się bardziej gościnni, bo nasza gościnność nieco przygasła”, przyznaje burmistrz.
Były rolnik wskazuje na okna swojego biura, za którymi widać ściany wyłożone boazerią, na sklepy przy Breslauerstrasse i zakłady przemysłowe na skraju miasta. „Imigracja jest naszą szansą”, mówi. „Dzięki niej Espelkamp będzie mogło się dalej rozwijać".
Abdul czeka na azyl
Claudia Armuth zajmuje się w Espelkamp sprawami młodych imigrantów od początku lat osiemdziesiątych. Na każdym kroku spotyka swoich dawnych „klientów”, jak ich nazywa. Są to imigranci, którzy przybyli do tego miasta w młodym wieku. Kogo nie zna, tego natychmiast zagaduje.
Zanim Abdul Amani przybył z Afganistanu do Niemiec, zatrzymał się w 4 innych krajach: „Miałem problemy i słyszałem, że w Niemczech można dobrze żyć”. Ten 27-letni mężczyzna ukończył w Afganistanie szkołę i rozpoczął studia. Teraz chciałby je kontynuować w Niemczech. Ale jego wniosek o azyl został odrzucony.
Dla Claudii Armuth jest to niezrozumiałe. „Akurat w tym przypadku wiem, że chłopak ma potencjał, że jest pracowity i bardzo kulturalny". Claudia Armuth zrobi wszystko, żeby „może jednak przyznano mu azyl”. Przy czym liczy też na Espelkamp; na miasto, które już niejednemu dało szansę.
d.radio.de / Iwona D. Metzner