1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Eksperci do walki z ebolą: Chlor to twój najlepszy przyjaciel [WYWIAD]

Małgorzata Matzke9 października 2014

W walce z ebolą nie tyle brak pieniędzy co wyszkolonego personelu - mówi Fabienne de Leval*.

https://p.dw.com/p/1DSEJ
Ebola 30.09.2014 Schutzanzüge
Kombinezony uniemożliwiają ludzkie odruchyZdjęcie: Reuters/Umaru Fofana

DW: Organizacja "Lekarze bez granic" ostrzega, że świat przegra walkę z ebolą, jeżeli nie będzie mocniejszej reakcji na rozprzestrzenianie się wirusa. Czy trudno jest znaleźć wolontariuszy gotowych do walki z ebolą w Afryce?

Fabienne de Leval*: Wewnątrz "Lekarzy bez Granic" nie ma z tym problemu. Mamy dość ochotników, tyle, że nie są oni wyszkoleni. Chodzi o lekarzy i pielęgniarzy, specjalistów znających się na wodociągach i kanalizacji, którzy mieliby rozeznanie na terenach objętych ebolą. Normalnie epidemie eboli były krótkotrwałe i jak do tej pory wystarczał ten sztab doświadczonych ludzi w organizacji. Ale obecna epidemia jest tak wielka, że nie mamy dość ludzi. Obecnie szkolimy ok. 40 wolontariuszy tygodniowo, przygotowując ich do misji.

Fabienne de Leval
Fabienne de Leval: Na tych terenach wszechobecna jest śmierć i to jest ogromnym obciążeniemZdjęcie: Ärzte ohne Grenzen

Jak wyglądają te szkolenia?

W pierwszym rządzie szkolimy ich, jak należy pielęgnować chorych na ebolę. Przez dwa dni omawiamy wszystkie aspekty epidemii eboli, czyli także wsparcie psychologiczne, profilaktykę, nawiązywanie kontaktów z miejscową ludnością, środki bezpieczeństwa. Jasne, że to szkolenie jest bardzo powierzchowne.

Jaka jest najważniejsza wskazówka, jaką dostają uczestnicy szkoleń?

Pierwsze, co im mówimy to: uważaj na siebie. Jest zupełnie inaczej niż w przypadku innych chorób. W tym przypadku bezpieczeństwo i zdrowie pomocników ma całkowity priorytet. Dlatego podkreślamy na treningach, jak duże jest niebezpieczeństwo zakażenia się. Jeżeli ktoś czuje się zmęczony czy słaby, ten musi mieć odwagę powiedzieć, że dziś nie będzie pracował.

Na co wolontariusze muszą zwracać uwagę podczas misji?

Inna ważna wskazówka, którą im dajemy: Twoim najlepszym przyjacielem jest chlor. Na obszarach objętych ebolą nie ma żadnych zabezpieczeń. Jedyne, co ma się przy sobie to chlor. Zawsze, kiedy czegoś albo kogoś dotknąłeś, musisz natychmiast przemyć roztworem chloru ręce albo daną część ciała .

Jak praca na terenie objętym ebolą wpływa na psychiczne samopoczucie wolontariuszy?

Na tych terenach wszechobecna jest śmierć i to jest ogromnym obciążeniem. Normalnie próbujemy ratować ludzkie życie. Kiedy udajemy się na obszar objęty ebolą wiemy, że pomimo naszej pomocy wiele osób umrze. Może uda nam się uratować kilka z nich, ale przede wszystkim będziemy zapobiegać rozprzestrzenianiu się epidemii i starać się, by ludzie mogli umrzeć w godności. Już nawet to jest trudno sobie przyswoić. Do tego dochodzi ochronny kombinezon, który uniemożliwia wszystkie normalne odruchy. Kiedy ktoś płacze, lekarz nie może go objąć, pocieszyć. Małego dziecka, które jest chore, nie może pogłaskać po głowie, przytulić - tak jak zrobiłby to normalnie. Trzeba wypracować sobie od nowa świadomość wszystkich normalnych ruchów.

Ebola 30.09.2014 Schutzanzüge Gebet
Zespół pracowników kliniki w Monrowii modli się przed rozpoczęciem pracyZdjęcie: Reuters/Christopher Black/WHO

Jak wygląda czas wolontariusza po pracy?

W ośrodkach leczniczych do walki z ebolą obowiązuje zasada, że wolontariusze nie dotykają się także nawzajem. Czyli kiedy wracają po pracy, nie mogą się wyluzować czy wziąć się w objęcia. Dla pomocników to bardzo trudny czas i ogromne obciążenie. Ale to jedyna możliwość, by zminimalizować możliwość zakażenia.

Kto bierze udział w szkoleniach?

Uczestnicy są z całego świata. W samych tylko ośrodkach leczniczych "Lekarzy bez Granic" są ochotnicy z 90 krajów. Poza tym szkolimy także ludzi z innych organizacji, na przykład brytyjskiej organizacji International Medical Corps, Czerwonego Krzyża, Save the Children czy z ONZ.

Dlaczego takie szkolenia oferowane są przez prywatną organizację?

To prawda, że takie szkolenia właściwie nie leżą w zakresie naszej działalności. Normalnie działamy w terenie. Ale tylko my mamy odpowiednią wiedzę fachową, jak zwalczać ebolę i wiemy, że sami nie dalibyśmy rady uporać się z tą epidemią. Tak więc naszym obowiązkiem jest przekazanie dalej tej wiedzy ludziom z organizacji, które także będą działać na tym terenie.

Czy macie dość wsparcia ze strony rządowej?

Mamy co prawda duże wsparcie finansowe, Stany Zjednoczone zbudowały na przykład wszystkie te ośrodki lekarskie w Liberii. Ale na nic się one zdają bez wyszkolonego personelu. Ostatnio znów doszło do mnie, że brak nie pieniędzy, ale ludzi, którzy wiedzą, jak leczyć ebolę i jak należy obchodzić się z dotkniętymi nią ludźmi.

Co w takim razie będzie?

Teraz jesteśmy kompletnie zalewani zapytaniami; nie możemy nawet na wszystkie zareagować. Nie mamy nawet dość miejsc dla pracowników "Lekarzy bez Granic". Zapytania nadchodzą z całego świata, od organizacji, ministerstw, armii - wszyscy pytają o szkolenia, a my nie mamy dość mocy przerobowych, żeby tym zapytaniom sprostać. Próbujemy już zwiększyć liczbę szkolonych osób. Poza tym chcemy szkolić inne organizacje, żeby także one mogły organizować kursy. Ale tu trzeba być bardzo ostrożnym. Bo nawet jedno opacznie zrozumiane zdanie może oznaczać czyjąś śmierć.

Jakie inne inicjatywy działają oprócz was?

Amerykański urząd CDC, Centers for Disease Control and Prevention Control, rozpoczęły właśnie w Atlancie pilotażowy projekt. Ludzie stamtąd byli u nas i przyglądali się naszym metodom szkolenia. Teraz szkoleniowcy od "Lekarzy bez Granic" są w Atlancie i będą asystować przy następnych szkoleniach. Jest pomysł, by w Atlancie powstało samodzielne centrum symulacji, podobnie jak tutaj.

Psycholożka Fabienne de Leval pracuje w organizacji "Lekarze bez Granic" w Brukseli i jest współtwórczynią szkoleń dla wolontariuszy udających się w regiony świata dotknięte epidemiami.

Rozmawiała Katharina Kuehn

tł. Małgorzata Matzke