Dwa lata unijnej dyplomacji
25 marca 2013Europejska Służba Działań Zewnętrznych (ESDZ) zaczęła funkcjonować przed dwoma laty. W tym czasie rozwinęła się na tyle, że ma swe biura, tzw. "delegacje", w 140 państwach. Obsługuje je 2 tys. dyplomatów i 1,5 tys. pracowników w brukselskiej centrali. Liczby te na pierwszy rzut oka robią wrażenie, ale to jeszcze o niczym nie świadczy, bo nikt właściwie nie jest zadowolony z działalności tej służby.
"Mission impossible"
Na początku krytyka koncentrowała się na szefowej służby, Lady Catherine Ashton, polityk brytyjskiej Partii Pracy. To jej powierzono funkcję Wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, pomimo, że nie mogła się wykazać większym doświadczeniem w polityce zagranicznej czy kierowaniu jakąś większą instytucją. Z gruntu uważano ją za niewłaściwego człowieka na niewłaściwym miejscu.
Przy czym sami krytycy dostrzegali, że zadania, jakie przed nią stoją to niemożliwa do spełnienia misja. Tworzeniu ESDZ towarzyszyły zażarte walki o władzę w samej Komisji Europejskiej i poza nią, a na samej służbie ciążył ogrom zadań. Na szczycie ministrów spraw zagranicznych w Dublinie (23.03.13) Ashton twierdziła, że jej praca w służbie była jak "Lot samolotem bez skrzydeł, bo podczas lotu dopiero majstrowano przy skrzydłach. Ale teraz, kiedy już mamy ten samolot, musimy zapewnić, że na pewno będzie latał".
ESDZ pod lupą
Michael-Georg Link, wiceszef niemieckiej dyplomacji, bierze Catherine Ashton w obronę. - W ekstremalnie trudnych warunkach zrobiła dobrą robotę w fazie rozruchu - przekonuje. Jednak wraz z rzeszą europejskich dyplomatów obradował on nad dogłębną reformą służby. Do połowy bieżącego roku, jak uzgodniono w łonie UE, ESDZ ma zostać poddana dokładnemu oglądowi i należy przedstawić propozycje jej reform. Zanim UE będzie mogła adekwatnie reagować na zewnętrzne kryzysy, najpierw Europejczycy muszą uporać się z notorycznym kryzysem ich służby zagranicznej. Jak do tej pory widoczne są tylko zarysy reformy. 14 państw UE przedstawiło propozycje w formie tzw. "non-paper", w którym zaznacza się, że służba zewnętrzna musi stać się "niezbywalnym instrumentem". Wielka Brytania i Francja nie podpisały się pod tym dokumentem, ponieważ obydwa te państwa, będące stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ, obstają przy prowadzeniu własnej, suwerennej polityki zagranicznej.
Wyraźne stało się to raz jeszcze przy wewnątrzunijnej debacie na temat możliwych dostaw broni dla syryjskich rebeliantów. Paryż i Londyn mają własne zdanie w tej sprawie.
Taka sytuacja ma konsekwencje, nie tylko w wypadku tak wielkich kryzysów, jak w Libii, Mali czy Syrii. W dokumencie ws. reform pochodzącym z biura Catherine Ashton, stawia się kwestię otwarcie: "Jak służby dyplomatyczne państw członkowskich mogłyby w większym stopniu udostępniać ESDZ swoje raporty i analizy". Po cichu bowiem pracownicy brukselskiego biura ESDZ narzekają, że zarówno Foreign Office w Londynie jak i Quai d`Orsay w Paryżu tylko bardzo powściągliwie udostępniają informacje ESDZ. Aby wzmocnić pozycję brukselskiej służby wobec europejskich stolic niewykluczone jest, że powołanych zostanie kilku politycznych zastępców szefowej - lub szefa - ESDZ.
Integracja polityki sąsiedzkiej
Reformatorzy ESDZ proponują ponadto, by ze służbą unijną zintegrować "politykę sąsiedztwa". Jak do tej pory za kontakty UE z bezpośrednimi sąsiadami Unii w Europie wschodniej i Afryce północnej odpowiada jeden unijny komisarz. Jedną z rozważanych opcji jest także włączenie do ESDZ wszystkich resortów mających do czynienia z polityką zagraniczną: polityki rozwojowej, handlu zagranicznego, stosunków z sąsiadami. Szef austriackiej dyplomacji Michael Spindelegger myśli właśnie w tym kierunku. - Należy wyjaśnić, że Wysoki przedstawiciel wyznacza kierunki - zaznaczył w Dublinie.
Schodzi z pola walki
Jednak przede wszystkim mniejsze państwa UE życzą sobie, aby ESDZ stworzyła ponadnarodową służbę konsularną. Obywatele UE, potrzebujący za granicą pomocy - wystawienia paszportu, pomocy prawnika czy powrotnego biletu do domu - mogliby uzyskać tam pomoc, obojętnie z jakiego kraju UE pochodzą. Przedstawiciele organizacji pozarządowych w Brukseli opowiadali już niejednokrotnie bulwersujące historie, jak negocjują z ESDZ wspólne projekty. Mowa jest o podwójnych strukturach i podwójnej pracy, ponieważ brak jest jakiejkolwiek koordynacji pomiędzy unijnymi instytucjami.
Już teraz zarysowuje się więc, że lwia część reformy ESDZ polegać będzie na reorganizacji struktur biurokratycznych i personelu oraz na jasnym podziale kompetencji. Pewne jest też, że to nie Ashton pilotować będzie te zmiany. Zapowiedziała bowiem już, że latem 2014 wycofuje się z pola europejskiej polityki.
Christian Trippe / Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek