1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dom kobiet, dom mężczyzn

5 listopada 2010

Wydawałoby się, że obchody takich świąt jak Dzień Kobiet to w dzisiejszych czasach obyczajowe passe, a tu proszę – 3 XI właśnie zastał ogłoszony Dniem Mężczyzn.

https://p.dw.com/p/Pzn1
Zdjęcie: picture-alliance / Lehtikuva

Nie należę do entuzjastek tego typu celebracji, mimochodem rzucałam okiem na prezentowane przy okazji raporty, z których wynika, że mężczyźni to nie tylko płeć brzydka, ale i schorowana. Całą sytuację uznaję za doskonały pretekst, aby okolicznościowy tort okrasić odrobiną dziegciu i poszukać grona, dla którego nowe święto może stanowić smutne kuriozum…

I znalazłam: 40 tysięcy kobiet, ofiar przemocy w niemieckich rodzinach, które co roku ucieka od swoich partnerów. To - powiedzmy- średniej wielkości miasto, które dryfuje wraz z ‘przychówkiem', nie zważając na granice landów i limitów budżetowych. Dla takiego landu jak Szlezwik – Holsztyn, ‘turystyka ucieczkowa' z bogatszych landów - jak niefortunnie określił proceder jeden z urzędników tamtejszego ministerstwa ds. rodziny, jest sporym obciążeniem finansowym. Dwa, z 16 funkcjonujących tam domów kobiet, zostaną wkrótce zlikwidowane. Alarm wszczęła LAG (Grupa robocza autonomicznych domów kobiet) twierdząc, że oszczędności tylko zwiększą ryzyko powrotu ofiary do oprawcy, a poniesione koszty (roczną terapię wychodzenia z traumy szacuje lekką ręką na około 100 tysięcy euro) już można wpisać w straty.

Są jednak środowiska, które nie protestują przed ograniczaniem finansowania, tym bardziej lobbowania na rzecz placówek o charakterze - jak to określają ’twierdz dla kobiet' i apelują, aby przy pożytkowaniu 14,5 biliona euro, przeznaczanych na opiekę na ofiarami przemocy w rodzinie, bardziej uwzględnić potrzeby mężczyzn. Mam na myśli organizacje pozarządowe, reprezentujące, czasami niestety tylko bardzo lokalnie, interesy płci odmiennej, jak np. Männerbüro z Berlina, od lat walcząca m.in. o stworzenie domu dla męskich ofiar przemocy (pierwszy taki dom właśnie powstaje w Berlinie).

I jak się okazuje - nie bez racji. Zestawiwszy rozmiar systemowej opieki nad dotkniętymi przemocą kobietami, pomoc męskim ofiarom ma charakter podziemia. Czy słusznie, skoro wystarczy sięgnąć do statystyk ministerstwa ds. rodziny, by przekonać się, że mężczyźni to także ofiary przemocy, w tym chyba najbardziej tabuizowanej – seksualnej? Co więcej - kwantytatywnie adresatami agresji w związku w równym stopniu są obie płcie. O „bolesności zadawanych razów” psychicznych czy fizycznych, trudno się dyskutuje, szczególnie publicznie i w żadnym razie nie da się ich położyć na szale tej samej wagi. Jednak w przeciwieństwie do pań, mężczyźni wstydzą się mówić o swojej bezradności. ‘Kobieta mnie upokarza' temat nie do poruszenia nawet w wąskim gronie najbliższych osób. Wszystko wskazuje na to, że w kraju, w którym zamożność jest rodzaju męskiego, (tak jak z resztą przemoc fizyczna wobec młodzieży -95%), panowie nie potrafią mówić głośno o sprawach, nomen omen, niezmiernie bolesnych. Płeć brzydka (na życzenie Stwórcy), schorowana (na własne życzenie), dodatkowo okazuje się być w wielostronnym klinczu stereotypów.

Wstydliwie zbierając kruszyny dziegciu z toru, życzę wam Panowie wszystkiego najlepszego, i tego, aby - następny 3 listopada – był okazją do poruszania spraw, o których na co dzień twardzielom ponoć mówić nie wypada...

blogowała: Agnieszka Rycicka

red.odp.: Małgorzata Matzke