1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Taz: Polacy i Węgrzy wyciskają z kryzysu maksimum

Elżbieta Stasik
2 lipca 2020

Niekończąca się dyplomacja Brukseli jest na rękę partiom takim jak Fidesz i PiS. W walce o praworządność von der Leyen jest bezradna – krytykuje berliński „taz“.

https://p.dw.com/p/3eiTv
Ursula von der Leyen EU-Kommissionspräsidentin
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/Xinhua/Zheng Huansong

„Wszyscy musimy się uczyć, że naszym celem jest zawsze całkowite dopełnienie praworządności, ale nikt nie jest doskonały”, powiedziała w jednym z wywiadów Ursula von der Leyen obejmując urząd szefowej Parlamentu Europejskiego – przypomina w czwartek (2.07.2020) lewicowy, berliński dziennik „Die Tageszeitung” („taz”). Zauważa przy tym, że już wówczas UE latami krytykowała Polskę i Węgry za osłabianie demokracji i państwa prawa. Swoim „nikt nie jest doskonały” von der Leyen poklepała je tylko jeszcze po plecach. Niemiecki dziennik przypomina, że już w toku jej wyborów, eurodeputowani wątpili, czy rzeczywiście stanie w obronie rządów prawa. Jakby nie było, co zauważali zwłaszcza Zieloni w PE, Niemka nie miała poparcia własnej, proeuropejskiej większości. „Wywindowały ją także głosy PiS, partii rządzącej w Polsce”.

Cementowanie władzy

Prawie rok później von der Leyen nie jest w stanie osłabić tych zarzutów. Nie ma za sobą spokojnych miesięcy, tylko „czas, w którym pandemia koronawirusa popchęła UE w historyczny kryzys: sparaliżowany został ruch lotniczy, turystyka i normalne życie większości obywateli UE, ale w żadnym wypadku parcie niektórych przywódców do zapewnienia sobie i swoim partiom więcej władzy” – stwierdza „taz”. „Wszystkie państwa członkowskie UE ograniczyły prawa swoich obywateli, by chronić ich zdrowie. Węgry i Polska wycisnęły z kryzysu o wiele więcej” – dodaje.

Premier Węgier Viktor Orbán
Premier Węgier Viktor OrbánZdjęcie: picture alliance/dpa/ZUMA/W. Dabkowski

Szczególnie bezczelny był premier Węgier Viktor Orbán, który ustawą o ochronie przed koronawirusem – „oczywiście dla zwalczenia pandemii” – zapewnił sobie daleko idące uprawnienia. Ostro krytykowany wprawdzie się z niej wycofał, ale jak pisze „Die Tageszeitung”: „uznał się za ofiarę, a krytycy mieliby teraz okazję przeprosić Węgry za bezpodstawne oskarżenia”. „Przed wycofaniem ustawy von der Leyen zagroziła Węgrom wszczęciem postępowania ws. naruszenia przepisów. Komisja Europejska grozi raz po raz – Orbán i tak konsekwentnie robi, co chce. (…) Koronakryzys, jak się wydaje, stał się dla niego najdogodniejszą okazją do rozszerzenia i ucementowania swojej władzy” – konstatuje „taz”.

Na rękę Fideszowi i PiS

Także Polska nie dała się zatrzymać ograniczeniom narzuconym pandemią, pisze berliński dziennik: „Ze względu na groźbę zarażenia nie byłaby możliwa kampania publiczna przed wyborami prezydenckimi? Rządowi by to nie przeszkadzało – gdyby stało się po woli PiS, Polacy i tak by oddali swój głos i to drogą czysto korespondencyjną. W końcu rząd z tego zrezygnował, ale na pewno nie dlatego, że komisarz UE ds. sprawiedliwości Didier Reynders uznałby wybory za problematyczne”.

„Niekończąca się dyplomacja Brukseli idzie na rękę partiom takim jak Fidesz i PiS” – stwierdza „taz” – „Podczas gdy KE jeszcze uważnie obserwuje i nawiązuje dialog, rządzące partie dawno już dalej pracują nad przebudową państwa”.

II półrocze będzie ważne

UE nie jest bezczynna, wyciągnęła już swoją najostrzejszą broń – w 2017 r. wszczęła postępowanie ws. naruszenia praworządności przeciwko Polsce, w 2018 przeciwko Węgrom. Teoretycznie możliwe jest odebranie państwu członkowskiemu prawa głosu. W praktyce, by nałożyć takie sankcje, musiałaby panować w Radzie Europy jednomyślność. Tymczasem Polska i Węgry wzajemnie się chronią – zauważa „taz”.

Dlatego najostrzejszym mieczem jest obecnie Europejski Trybunał Sprawiedliwości, do którego odwołuje się UE w przypadku łamania unijnego prawa przez państwa członkowskie. Także przeciwko Polsce i Węgrom. Przykładami spór o węgierską ustawę o organizacjach pozarządowychczy ustawę o dyscyplinowaniu sędziów w Polsce.

Berliński dziennik zaznacza, że w II połowie roku Bruksela będzie musiała się zająć tematem bardziej intensywnie: ma być ogłoszony wynik raportu nt. praworządności – von der Leyen zapowiedziała przed swoim wyborem, że wszystkie kraje UE bez wyjątku zostaną poddane corocznie badaniu. „Temat będzie się pojawiał także w dyskusji na temat planu odbudowy: zgodnie z propozycją KE, wypłata środków unijnych ma być związana z przestrzeganiem zasad praworządności. Ponadto od 1 lipca prezydencję w Radzie UE piastują Niemcy, które wspierają pod tym względem Brukselę”.

„Ursula von der Leyen powinna wykorzystać ten czas, bowiem jej dyplomacja w duchu „nikt nie jest doskonały", w obliczu gierek Budapesztu i Warszawy, nie wystarcza” – podsumowuje „Die Tageszeitung”.

Elżbieta Stasik