1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dalsze losy pszenicy z Ukrainy. Decyzja Brukseli we wrześniu

25 lipca 2023

Komisja Europejska dopiero we wrześniu zdecyduje, czy przedłużyć zakaz importu ukraińskiej pszenicy do Polski. Postulaty rządu Morawieckiego wywołują opór części państw Unii.

https://p.dw.com/p/4UNkx
Polska już wiosną domagała się od Komisji zakazu importu m.in. ukraińskiej pszenicy aż do końca roku
Polska już wiosną domagała się od Komisji zakazu importu m.in. ukraińskiej pszenicy aż do końca rokuZdjęcie: ALEXANDER ERMOCHENKO/REUTERS

Import rolny z Ukrainy był we wtorek [25.7.2023] jednym z tematów posiedzenia unijnych ministrów rolnictwa w Brukseli. Minister Robert Telus w imieniu Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii oraz Rumunii przedstawił wniosek o przedłużenie do końca roku – wygasającego 15 września – zakazu importu pszenicy, rzepaku, kukurydzy i ziaren słonecznika z Ukrainy do tych pięciu krajów. Rozstrzygnięcie należy do Komisji Europejskiej, ale Polska stawia Brukselę między młotem i kowadłem, bo – jak dzisiaj uprzedzał Telus – jeśli nie będzie przychylnej decyzji Komisji, to Polska jednostronnie podtrzyma zakaz importowy.

Jednostronny zakaz byłby sprzeczny z prawem Unii i tym samym zaskarżalny do TSUE, ale Bruksela już raz zawahała się przed takim krokiem. Kiedy Polska w kwietniu całkowicie – i wbrew regułom UE – zamknęła granice na import rolny z Ukrainy, Komisja poszła na ustępstwa. Zatwierdziła zakaz importu czterech towarów (w tym pszenicy) w zamian za otwarcie granic Polski (oraz Węgier, Słowacji, Bułgarii, Rumunii) na inne produkty, w tym owoce i mięso.

– Decyzję podejmiemy we wrześniu. W sprawie importu z Ukrainy jesteśmy zobowiązani do przeglądu sytuacji rynkowej co dwa miesiące, więc czas na taką analizę jest w sierpniu – tłumaczył Janusz Wojciechowski, komisarz UE ds. rolnictwa, po dzisiejszych dyskusjach Rady UE. Polska już wiosną domagała się od Komisji zakazu importu m.in. ukraińskiej pszenicy aż do końca roku, ale Bruksela wówczas odmówiła. Jakie nowe okoliczności mogłyby ewentualnie uzasadnić zmianę tamtej decyzji, czyli przedłużenie zakazu aż do końca grudnia? Wojciechowski wskazywał na potrzebę oszacowania wielkości nowych plonów (i zapełnienia magazynów) po zbliżających się żniwach, a także ponowne zamknięcie przez Rosję szlaku eksportowego przez Morze Czarne, które „zwiększy presję” na unijne kraje przygraniczne.

Komisarz Wojciechowski przekonuje, że ponadto Bruksela powinna przeprowadzić analizę wpływu importu ukraińskiego drobiu oraz owoców (głównie malin) na rynek unijny. Taka analiza to krok ku rozstrzygnięciu, czy wprowadzić kolejne ograniczenia handlowe z Ukrainą.

Już pierwsze ustępstwa Komisji wobec Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii oraz Rumunii w sprawie zakazów importowych wywołały krytykę kilkunastu państw Unii, w tym Niemiec, Francji, Hiszpanii. Również dzisiaj postulaty Telusa spotkały się z bardzo mieszanym przyjęciem innych ministrów. – Mam mieszane odczucia co do nastroju debaty. Część krajów poparła [postulaty Polski], część głośno się sprzeciwiała, część milczała. Istotny będzie przegląd sytuacji dokonany przez Komisję w sierpniu – tłumaczył minister Luis Planas Puchades, który prowadził obrady w imieniu hiszpańskiej prezydencji w Radzie UE. Wedle przecieków zza zamkniętych drzwi obrad wśród krytyków pomysłu przedłużenia zakazów był niemiecki minister Cem Özdemir. W opinii krytyków ograniczania importu z Ukrainy doraźną odpowiedzią na straty rolników w UE powinna być pomoc finansowa – również teraz płynąca do Polski m.in. ze wspólnej kasy unijnej.

Litwini chcą pomóc

Natomiast kraje bałtyckie zaproponowały Komisji zwiększenie tranzytu ukraińskich towarów rolnych przez ich terytorium. – Kraje bałtyckie mają pięć portów, które można wykorzystać do bezpiecznego eksportu znacznie większej ilości ukraińskiego zboża. Oficjalnie proponujemy, aby Komisja Europejska pomogła nam zwiększyć przepustowość kolei na szlaku bałtyckim – ogłosił szef litewskiej dyplomacji Gabrielius Landsbergis.

A litewski minister rolnictwa Kęstutis Navickas, ubrany w ukraińską wyszywankę, tłumaczył w Brukseli, że pożądanym ułatwieniem byłoby m.in. przeniesienie kontroli fitosanitarnych z granicy polsko-ukraińskiej do portów krajów bałtyckich. – Nie wykorzystujemy naszej pełnej przepustowości z powodu barier administracyjnych – przekonywał Litwin. Obecny zakaz importu pszenicy, rzepaku, kukurydzy i ziaren słonecznika z Ukrainy do Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii oraz Rumunii oznacza, że te towary mogą przejeżdżać – również plombowanym czy konwojowanym - tranzytem przez tych pięć krajów do innych państw Unii, w tym do państw bałtyckich, albo do portów morskich przed wywiezieniem poza UE.

Ukraińscy rolnicy na linii frontu

Zarówno minister Telus, jak i komisarz Wojciechowski, który bywa krytykowany w Brukseli za promowanie polskiego stanowiska wbrew obowiązkom członka ponadnarodowej Komisji Europejskiej, proponowali dziś unijne dopłaty do tranzytu ukraińskiego zboża. Chodzi nie tylko o logistyczną infrastrukturę tranzytowych „korytarzy solidarnościowych” wiodących m.in. przez Polskę, ale również dopłaty do transportu. Bez takiej pomocy finansowej ukraińska pszenica eksportowana lądem będzie – jak przekonywał Wojciechowski – droższa od zboża rosyjskiego eksportowanego znacznie tańszą drogą morską. I w rezultacie miałaby przegrywać konkurencję z Rosjanami na rynkach światowych.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>