1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czy Niemcy są państwem imigracyjnym?

Klaus Dahmann / Barbara Coellen16 października 2012

Na żaden inny temat w Niemczech nie dyskutowano tak żarliwie i od tak dawna jak o imigracji. Problem w tym, że uzgodnienie stanowisk w tej kwestii jest wyjątkowo żmudne. To przesłania zachodzące pozytywne zmiany.

https://p.dw.com/p/15d5a
Fliegen © Luftbildfotograf #37236272
Zdjęcie: Fotolia/ Luftbildfotograf

Gdyby dyskusja opierała się tylko na faktach, nie byłoby o czym mówić. Liczby mówią same za siebie: w Niemczech mieszka 7 mln cudzoziemców. Gdyby doliczyć do nich tych imigrantów, którzy przyjęli niemieckie obywatelstwo i ich dzieci, to liczba mieszkańców Niemiec o pochodzeniu cudzoziemskim wyniosłaby wręcz 15,7 mln. Innymi słowy: co piąty mieszkaniec Niemiec ma pochodzenie imigranckie tzw. „Migrationshintergrund”, jak brzmi oficjalne określenie. Wobec takich liczb, stwierdzenie, że „Niemcy są krajem imigracyjnym” brzmi dość banalnie.

Dyskusja podszyta strachem

Lecz od czasu do czasu w dyskusjach na ten temat dochodzi do ostrych werbalnych potyczek; najczęściej inicjują one nowe debaty. Tak było dwa lata temu, kiedy polityk SPD Thilo Sarrazin gromił w swej publikacji pod tytułem „Samolikwidacja Niemiec”, złą, w jego opinii, politykę imigracyjną rządu wobec nieskorych do integracji muzułmanów i otrzegał przed zagrożeniami z ich strony dla Niemiec. Książka znajdowała się przez kilka miesięcy na pierwszym miejscu listy bestsellerów i była wiodącym tematem dyskusji we wszystkich telewizyjnych talk-shows. Z debat tych narodziła się nowa dyskusja o „udanej i chybionej integracji”, o „dobrych” i „złych” imigrantach. Pozostawiła ona po sobie niesmak u wielu cudzoziemców jak i Niemców o pochodzeniu imigracyjnym. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że nie chodziło o fakty lecz o emocje, o lęki wobec imigrantów.

Gremium ekspertów z dziedziny integracji i migracji współpracujących z niemieckimi fundacjami od lat upomina, że w Niemczech brakuje pozytywnego nastawienia do zjawiska imigracji, określanego jako "Willkomenskultur" ("kultura gościnności"). Przedsiębiorczyni Gunila Finke krytykuje, że osobom o pochodzeniu imigracyjnym często daje się do zrozumienia, „że są obcy, że wprawdzie urodzili się w Niemczech, skończyli tu szkołę i studia, ale tak naprawdę nie są integralną częścią niemieckiego społeczeństwa."

BERLIN, GERMANY - SEPTEMBER 30: New German citizens attend a ceremony at Bellevue presidential palace where German President Christian Wulff presented them their citizenship certificates on September 30, 2011 in Berlin, Germany. It was the first time that a citizenship ceremony was held at Bellevue. Countries throughout western Europe are dealing with stagnating population growth due to low birth rates and immigration is seen by many as a necessary remedy. (Photo by Sean Gallup/Getty Images)
Ci piąty mieszkaniec Niemiec ma migracyjne korzenieZdjęcie: Getty Images

Zabieganie o wysoko wykwalifikowanych pracowników

Prawdziwym dylematem jest to, że część społeczeństwa w Niemczech lęka się imigrantów, tymczasem branża informatyczna czy budowy maszyn pilnie poszukuje wysoko wykwalifikowanych pracowników za granicą. Przyczyną nikłego zainteresowania cudzoziemców pracą w Niemczech czy unijną „błękitną kartą”, jest naturalnie język. Lecz nie tylko brak znajomości niemieckiego stanowi problem. - Wśród cudzoziemców panuje niestety mylne przekonanie, że niemieckie przepisy imigracyjne są restryktywne - tłumaczy Steffen Angenendt z Fundacji Nauka i Polityka. – W rzeczywistości obowiązujące przepisy pozwoliłyby zwiększyć migrację fachowców. Ale mało kto to dostrzega. I dlatego liczba imigrantów zarobkowych jest znacznie mniejsza od rzeczywistych potrzeb na rynku pracy, zaznacza Angenendt.

Niemcy zabiegały o pracowników zagranicznych do wykonywania prostych prac fizycznych już w okresie powojennym. W połowie lat 50' RFN przeżywa boom gospodarczy nazywany wręcz „cudem” ("Wirtschaftswunder"). Własnych pracowników było brak, w fabrykach i kopalniach wolnych miejsc pracy było bez liku. Rząd dawnej Republiki Federalnej zawarł umowy dwustronne o naborze pracowników na pobyt czasowy z rządami Turcji i Włoch, później z rządem Maroka, Tunezji, Portugali i Jugosławi.

Gastarbeiterzy z gwarancją na powrót?

I politycy, i sami gastarbeiterzy zakładali, że będzie to pobyt czasowy. Pojęcie „Gastarbeiter” – pracownik gość - mówiło samo za siebie. Lecz stało się inaczej. W 1973 roku rząd RFN zarządził zakończenie naboru. Spadła koniunktura, rosło bezrobocie, także wśród imigrantów. Lecz zamiast wracać do domu, gastarbeiterzy sprowadzali do RFN rodziny. Zasiłki socjalne powodowały znaczne koszty. Wśród polityków szerzył się strach. W 1982 roku CDU/CSU i liberalna FDP zapisały w rządowej umowie koalicyjnej: „Republika Federalna Niemiec nie jest krajem imigracyjnym. Należy sięgnąć po wszystkie możliwe humanitarne środki, aby wstrzymać napływ imigrantów".

Przeciwko takim deklaracjom tradycyjnych partii w środowiskach lewicujących uformował się ruch zwiolenników „społeczeństwa wielokulturowego” – zażarte dyskusje na ten temat trwały nieprzerwanie do późnych lat 90'.

Ewolucja podejścia do kwestii integracji

Debaty na temat imigracji sprowokowali nie gastarbeiterzy, których było coraz mniej, lecz dwie inne grupy przybyszów: uciekinierzy, przede wszystkim z rozpadającej się Jugosławi oraz setki tysięcy osób o niemieckim pochodzeniu z krajów Europy środowej i wschodniej tzw. późni przesiedleńcy, którzy natychmiast otrzymywali niemieckie obywatelstwo.

Turkish guest workers wait with luggage for the weekly bus to Istanbul from Frankfurt, Germany around Dec. 2, 1978. (AP Photo/Rolf Boehm)
Wielu gastarbeiterów znalazło w Niemczech nową ojczyznęZdjęcie: AP

Populistyczne i podżegające strach w społeczeństwie dyskusje o tym, czy Niemcy są czy nie są krajem imigracyjnym, nie zaowocowały niczym. Pojawiły się nowe, bardziej pragmatyczne pytania. Teraz poszukuje się pomysłów na skuteczniejszą integrację imigrantów oraz zarządzanie imigracją.

Ustawa jak szwajcarski ser

Niemcy potrzebują imigrantów w sytuacji nasilającego się zagrożenia dla systemu socjalnego oraz pilnego zapotrzebowania na specjalistów w wielu branżach technicznych i informatycznych oraz w sektorze opieki społecznej, w szpitalach, domach spokojnej starości.

Precedensowe było umieszczenie w rządowej umowie koalicyjnej CDU/CSU z FDP zapisów o integracji. - Lecz znowelizowana w tym roku ustawa imigracyjna (z 2005 r.) ciągle jeszcze jest - ubolewa Gunila Finke - jak „ser szawjcarski”. – W Niemczech wstrzymano nabór pracowników, bo nie chcemy imigracji. Ale jest wiele dziur i to są wyjątki od reguły - uważa niemiecka przedsiębiorczyni.

Niemcy powoli, ale skutecznie dojrzewają do statusu kraju imigracyjnego. Niedawne regulacje dotyczące uznawania kwalifikacji zawodowych to wielki krok poprawiający sytuację imigrantów na rynku pracy. Krokiem milowym jest też zapis o konieczności wypracowania polityki integracji wobec imigrantów, który po raz pierwszy znalazł się w umowie rządowej koalicji CDU/CSU i FDP.

Klaus Dahmann / Barbara Coellen

red.odp.: Małgorzata Matzke