1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Była premier Słowacji: doszliśmy do stadium morderstwa

2 czerwca 2018

Morderstwo, które w lutym wstrząsnęło Słowację i wywołało falę masowych protestów, już ją zmieniło. Ale jak bardzo, o tym dopiero zadecydują wyborcy, uważa była premier tego kraju Iveta Radiczová*.

https://p.dw.com/p/2yfaL
Iveta Radicova beim Forum Europa-Ukraine in Lodsch
Zdjęcie: DW/A. M. Pedziwol

Deutsche Welle: Pani Premier, co to się stało na Słowacji?

Zamordowanie dziennikarza śledczego Jana Kuciaka i jego narzeczonej wstrząsnęło Słowacją może nawet bardziej niż mord na Remiászu w latach 90.** Może dlatego bardziej, bo w XXI wieku nie spodziewaliśmy się, że może się jeszcze stać coś takiego. Stąd ten szok.

DW: Ale przecież chwilę wcześniej została zamordowana dziennikarka na Malcie.

Ale coś, co dzieje się daleko, nie dotyka nas aż tak bardzo, jak wtedy, gdy przeżywamy to na własnej skórze. I nawet, gdy stało się to w innym kraju Unii Europejskiej, pocieszaliśmy się, że nam się coś podobnego nie może zdarzyć.

A tu się okazało, że może. Odsłoniło pełną głębię problemu, którego nie ruszano od ponad dekady, jakim jest ogromna i wciąż narastająca korupcja. Ujawniły się powiązania świata zorganizowanej przestępczości z policją, prokuraturą, sądownictwem i rządem. Odkrycia dziennikarzy śledczych potwierdziły się aż tak bardzo, że już niczego nie dało się pozamiatać pod dywan i udawać, że nic się nie stało. To wstrząsnęło społeczeństwem i dlatego staliśmy się świadkami protestów tak wielkich, jak te z 1989 roku.

DW: Ale to przecież już wcześniej musiało być widoczne?

Dziennikarze o tym pisali, opozycja informowała. Jako premier przez dziesięć miesięcy usiłowałam o zmiany w prokuraturze generalnej. Walka o zbudowanie państwa prawa na Słowacji trwa długo i jest bardzo bolesna. To nic nowego.

Nowością jest to, że doszliśmy do stadium morderstwa. Przedtem była nadzieja, że będziemy jeszcze umieli zbudować sprawiedliwość przy pomocy wolnych mediów, opozycji, części policji i sądownictwa. Wraz tym mordem ona umarła.

DW: Czy można mówić o ciągłości między erą Mecziara, a tym, co dzieje się teraz? Czy jest to zupełnie nowe zjawisko?

Nie jest nowe w tym sensie, że i mecziaryzm, i to, co się dzieje od roku 2006 z dwuipółletnią przerwą [na rządy Ivety Radiczovej – przyp.] są przejawami tego, co politolodzy nazywają zawłaszczeniem państwa, to znaczy przejmowania go przez konkretną grupę oligarchiczną lub lobbystyczną, oraz partiokracji, czyli opanowywania podstawowych instytucji demokratycznych przez władzę polityczną w myśl zasady „zwycięzca bierze wszystko”. To są wspólne cechy mecziaryzmu i współczesności. Jedna jedyna różnica, ale zasadnicza, polega na tym, że jesteśmy już w Unii Europejskiej i nie jest już możliwe robienie tego w takim rozmiarze i tak dogłębnie, jak to się działo w latach 90. Nawet jeśli unijne instrumenty wsparcia państwa prawa są bardzo ograniczone.

DW: Ale także w okresie między rządami Mecziara, a Fica były przecież korupcyjne skandale, że przypomnę tu chociażby aferę Gorila***.

Ależ ja nie mówię, że nie było korupcji! To jest generalnie niemożliwe. Jak mówiła Hannah Arendt, korupcja jest odwrotną stroną demokracji.

Jeśli jednak zostanie wykryta, ma dojść do orzeczenia winy i jej osądzenia. Nasz problem polega na tym, że tak się nie stało ani w podczas dzikiej prywatyzacji w czasach mecziaryzmu, ani w związku z wielkimi aferami pierwszego, drugiego i trzeciego rządu Ficy. Obowiązywało hasło: „czyn się nie zdarzył”. [To fragment wypowiedzi Vladimíra Mecziara o śmierci Remiásza: „Decyzja jest taka, że czyn się nie zdarzył. To znaczy żadnego manipulowania, zamawiania morderstwa nie było.”]

Jedyną aferą zakończoną osądzeniem była afera Osrblie, do której doszło w czasie moich rządów. [Jeszcze w czasie urzędowania Radiczovej, w 2011 roku, aresztowani zostali jej były doradca i jego wspólnik, były ambasador Słowacji w Kenii. Wyrok zapadł w 2015 roku.] Jestem szczęśliwa, że ten precedens się zdarzył. Ale śledczy mieli zielone światło i wiedzieli, że mają postępować zgodnie z duchem prawa. Oczywiście najlepiej by było, gdyby do tej afery nigdy nie doszło. Skoro już jednak była, dobrze, że stał się z niej podręcznikowy przykład, jak należy postępować w wypadku korupcji, żeby przywrócić zaufanie do wymiaru sprawiedliwości.

DW: Jak daleko korupcja może sięgnąć, świadczyć fakt, że nawet Komisja Europejska upadła raz z powodu korupcji.

Tak, to prawda. Ale ma upaść! Wie Pan, właśnie o to chodzi, ma upaść!!!

DW: Oczywiście. Wróćmy jednak na Słowację. Co oznaczają protesty w niemal wszystkich słowackich miastach po zabójstwie Kuciaka i jego narzeczonej? W jakim stopniu mogą zmienić Słowację?

One już zmieniły Słowację. Coś takiego się dotychczas nie zdarzyło, nie licząc protestów z 1989 roku. Osiągnęły to, czego jeszcze dwa miesiące wcześniej nie sposób było sobie wyobrazić: dymisję premiera i ministra spraw wewnętrznych, wymianę kolejnych członków rządu, ustąpienie nowego ministra spraw wewnętrznych w ciągu 48 godzin od nominacji i wymienienie go na kolejnego, odejście komendanta głównego policji i szefa NAKA [Narodowej Agencji Kryminalistycznej].

Nigdy dotąd prokurator generalny nie wystąpił z twierdzeniem, że zawiodło państwo. Teraz to się stało. Jeśli zaś prokurator generalny mówi: „zawiedli moi prokuratorzy, zawiodła policja, zawiodło ministerstwo, zawiodło państwo”, to czy trzeba poważniejszego oskarżenia?

Słowacja już się zmieniła. Pozostaje pytanie, jak się teraz zachowa wyborca. Bo to od niego wszystko będzie zależało.

DW: Ale Robert Fico jest nadal przewodniczącym partii Smer SD. Niektórzy mówią wręcz, że wprowadza na Słowacji polski model rządów. Zgadza się Pani z tą opinią?

Ależ skądże. Do polskiego rozwiązania mamy daleko. Przecież i ja byłam premierem, a szefem partii był Mikulasz Dzurinda. Taki wariant, że premierem nie jest szef partii, nie zdarza się na Słowacji po raz pierwszy. To nie jest wcale polski model, znamy go i na Słowacji.

DW: Ale w Polsce prawie każdy Pani powie, że krajem rządzi Jarosław Kaczyński, a nie premier.

O szefowej słowackiego rządu w stosunku do Mikulasza Dzurindy tego nikt nigdy nie powiedział. To był bój także z własną partią. My tego nie znamy, żeby premier był cieniem przewodniczącego partii. Ale zobaczymy, jak będzie się zachowywać obecny szef rządu.

Fico ustąpił, bo wiedział, że to jedyny sposób na utrzymanie koalicji. Tym samym nie będzie na razie przedterminowych wyborów. Na szczęście dla opozycji, bo niczego by nie osiągnęła w tej sytuacji.

DW: A czy słowacka opozycja jest przygotowana, żeby przejąć władzę?

Twierdzi, że jest przygotowana. Ja uważam, że to nieprawda, bo jest tak bardzo różnorodna, że nie można mówić o jednym bloku opozycyjnym.

DW: Czyli nie jest możliwe takie zjednoczenie opozycji przeciw Ficowi, jak w 1998 roku przeciw Mecziarowi?

Nie, to wykluczone. Zresztą lewą stronę już zjednoczył Smer SD [czyli właśnie Fico]. Natomiast partie centroprawicowe są tak różnorodne, że chwilami mam problem z ich przyporządkowaniem pod względem wyznawanych wartości.

W atmosferze, jaka zapanowała na Słowacji, jest raczej możliwe, że do wyborów dojdzie jeszcze do mobilizacji jakiejś nowej siły politycznej. Taka szansa stale istnieje.

DW: W ostatnich latach już widzieliśmy, że…

…przed każdymi kolejnymi wyborami pojawiały się nowe ugrupowania i odnosiły sukces.

DW: A jeśli z tych przyszłych wyborów znów wyjdzie…

…Smer jako najsilniejsza partia polityczna? To jest wysoce prawdopodobne. Inna sprawa, że tak też się to stało Mecziarowi w 1998 roku.

DW: Ale Mecziar nie miał już wtedy z kim zbudować koalicji!

I to właśnie jest to pytanie, czy potencjał koalicyjny będzie miał Smer, czy jego przeciwnicy?

DW: A jak to wygląda Pani zdaniem?

Obecnie mamy pat. Wprawdzie większość ludzi na Słowacji domaga się zmiany, ale jak pokazuje eurobarometr, 40 procent z nich chce totalnej zmiany systemu, jaki mamy na Słowacji. Kolejnych 30 procent skłania się ku tezie, że wszyscy polityczni liderzy mają odejść, czyli domaga się totalnej wymiany politycznej reprezentacji. I tylko 20 procent uważa, że dzisiejsza opozycja powinna zastąpić obecną koalicję.

Opozycja stoi przed historyczną szansą i mogłaby ją wykorzystać, gdyby dobrze zrozumiała głos ulicy, tych ludzi, którzy mówią „dość!”, i umiała do nich przemówić.

DW: Ale, jeśli dobrze rozumiem, teraz każdy scenariusz jest możliwy?

Tak, każdy scenariusz wciąż jest możliwy.

DW: Dziękuję Pani bardzo.

Aureliusz M. Pędziwol

Rozmowa została przeprowadzona 14 maja 2018 roku na 10. Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.

* Socjolożka Iveta Radičová (urodzona w 1956 roku), profesorka bratysławskiej Międzynarodowej Szkoły Badań Liberalnych, była w latach 2005-2006 ministrem pracy, spraw socjalnych i rodziny w drugim gabinecie chadeka Mikulásza Dzurindy. W 2009 roku kandydowała na urząd prezydenta, ale w drugiej turze pokonał ją urzędujący prezydent Ivan Gaszparovicz. W 2010 roku została szefem centroprawicowego rządu. W październiku 2011 roku jej gabinet nie otrzymał wotum zaufania. Pozostała w urzędzie do maja 2012. Potem wycofała się z polityki.

** Były policjant, a później przedsiębiorca Róbert Remiász zginął na jednym z bratysławskich skrzyżowań wskutek wybuchu bomby w jego BMW. Był najbliższym przyjacielem funkcjonariusza głównej agencji wywiadowczej SIS Oskara Fegyveresa, który zeznał, że na zlecenie przełożonych uczestniczył w uprowadzeniu syna prezydenta Michala Kovacza do Austrii. Fegyveres, obawiając się o swoje życie, uciekł za granicę. Remiász był jego łącznikiem z krajem. O zlecenie zabójstwa oskarżony został ówczesny szef SIS Ivan Lexa, prawa ręka ówczesnego autorytarnego władcy Słowacji, premiera Vladimíra Mecziara. Sąd jednak jego winy nie uznał. Śledztwo zostało wznowione w 2016 roku.

*** Gorila (czyli Goryl) to kryptonim tajnych protokołów z podsłuchów szefa grupy kapitałowej Penta Investments, Jaroslava Haszczaka z lat 2005-6, które wyciekły z SIS w 2011 roku i dały początek noszącej tę samą nazwę aferze i wywołały masowe protesty. Ujawniły bowiem korupcyjny skandal związany z prywatyzacją bratysławskiego lotniska i słowackiej energetyki w czasie rządów prawicowo-liberalnej koalicji premiera Mikulásza Dzurindy.