1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Brytyjczycy wciąż nie wiedzą, co po brexicie

29 stycznia 2018

UE chce, by Londyn do 2020 r. stosował nawet te unijne przepisy, w których uchwalaniu nie będzie już uczestniczyć. Ale reguły pobrexitowego „okresu przejściowego” powinny przedłużyć swobody migracyjne m.in. dla Polaków.

https://p.dw.com/p/2rgVE
UE chce, by Londyn do 2020 r. stosował nawet te unijne przepisy, w których uchwalaniu nie będzie już uczestniczyć
UE chce, by Londyn do 2020 r. stosował nawet te unijne przepisy, w których uchwalaniu nie będzie już uczestniczyćZdjęcie: picture-alliance/empics/Y. Mok

Unijni ministrowie ds. europejskich zatwierdzają dziś w Radzie UE nowe wytyczne do brexitowych rozmów Brukseli z Brytyjczykami. W grudniu Londyn i reszta krajów Unii zamknęły pierwszą fazę rokowań, która dotyczyła finansowych rachunków wobec budżetu Unii (Londyn ustąpił Brukseli), pobrexitowej granicy między Irlandią i Irlandią Płn. (ogólnikowo ustalono, że nie dojdzie do odtworzenia m.in. kontroli celnych) oraz gwarancji zachowania obecnych praw przez 3 mln obywateli UE (w tym prawie milion Polaków), którzy teraz legalnie mieszkają w Wlk. Brytanii lub przeprowadzą się tam do marca 2019 r. (wtedy nastąpi brexit).

W wytycznych Rady UE znalazł się – pod naciskiem Polski i innych krajów młodszej części Unii – warunek, że np. Polacy powinni nabywać wszelkie uprawnienia na starych unijnych zasadach, jeśli przeprowadzili się do Wlk. Brytanii przed końcem okresu przejściowego (a nie tylko do marca 2019 r.). Premier Theresa May chce, by ten okres trwał „około dwa lata” po brexicie, ale Bruksela wyznacza nieco bliższy termin – maksymalnie do końca 2020 r. W tym okresie Londyn i UE miałyby zdążyć wynegocjować i zatwierdzić nową umowę o handlu i stosunkach gospodarczych. Część ekspertów przekonuje, że to blef – May nie może publicznie mówić o dłuższym okresie przejściowym ze strachu przed najbardziej zaciętymi brexitowcami w swej partii (pragnącymi jak najszybszego „pełnego uwolnienia od UE”). A z kolei Unia wyznacza tak bliski termin, by zmobilizować May - z czym teraz jest kiepsko – do przedstawienia konkretów negocjacyjnych. Charles Grant z londyńskiego Center for Europana Reform przekonuje, że okres przejściowy musi potrwać od trzech do pięciu lat.

Rząd w Londynie już pogodził się z większością warunków okresu przejściowego
Rząd w Londynie już pogodził się z większością warunków okresu przejściowegoZdjęcie: Getty Images/AFP/E. Dunand

Brytyjskie obowiązki bez prawa głosu

– Okres przejściowy to będzie członkostwo w UE, ale bez reprezentacji – powiedział w zeszłym tygodniu Guy Verhofstadt, szef klubu liberałów w Parlamencie Europejskim. Istotnie, Wlk. Brytania będzie musiała przestrzegać przepisów UE (łącznie z zasadą swobody przepływu ludzi), płacić składki do unijnej kasy, a także stosować się do decyzji unijnych regulatorów – od rynku leków po ochronę środowiska. Wlk. Brytania będzie też zobowiązana do respektowania werdyktów Trybunału Sprawiedliwości UE, choć nie będzie już reprezentowana ani w Radzie UE, ani w Parlamencie Europejskim, ani w żadnej innej instytucji UE.

Niektórzy torysowscy krytycy premier May lamentują nad „wasalizacją kraju”, ale rząd w Londynie w zasadzie już pogodził się z większością warunków okresu przejściowego. Natomiast tarcia dotyczą przepisów UE przyjmowanych już po brexicie (np. latem 2019 r.), które Londyn – zgodnie z wymaganiami Brukseli – także powinien wdrażać. Część brytyjskich polityków pociesza, że to spór teoretyczny, bo większość przepisów UE ma tak długie vacatio legis, że – jeśli będą uchwalone po brexicie – nie wejdą w życie przed końcem okresu przejściowego.

David Davis: Obecne umowy międzynarodowe UE powinny pozostać w sile w Wlk. Brytanii w okresie przejściowym
David Davis: Obecne umowy międzynarodowe UE powinny pozostać w sile w Wlk. Brytanii w okresie przejściowymZdjęcie: Getty Images/I. Forsyth

– Obecne umowy międzynarodowe UE także powinny pozostać w sile w Wlk. Brytanii w okresie przejściowym. Ale to będzie czas, gdy po raz pierwszy od ponad 40 lat będziemy mogli się z nich wycofać, negocjować nowe umowy ze starymi przyjaciółmi oraz z nowymi sojusznikami – powiedział przed kilku dniami brytyjski minister ds. brexitu David Davis. Owe nowe umowy będą mogły wejść w życie dopiero po zakończeniu okresu przejściowego. – Powodzenia. Zobaczymy, ile ich zdąży wynegocjować Londyn. Przecież „starzy przyjaciele i nowi sojusznicy” będą zwlekać, by najpierw zobaczyć jaką umowę zawrze Londyn z UE – wyzłośliwia się jeden z naszych rozmówców w instytucjach UE.

Powtórne referendum?

Jednak największy problem, jaki nadal wisi nad rozmowami o brexicie, to niewiadoma, jakich relacji z Unią chce Londyn po okresie przejściowym. Rząd i partia Theresy May są w tej sprawie podzielone między zwolennikami ścisłych związków z Unią (np. w ramach unii celnej) a „twardym brexitem”, czyli zupełnym uniezależnieniem się od UE. A w dodatku wedle  najnowszego sondażu dla dziennika „The Guardian” w Wlk. Brytanii zaczęli przeważać zwolennicy powtórnego referendum co do brexitu (47 do 34 proc.), które o włos mieliby wygrać zwolennicy pozostania w Unii (51 do 49 proc.). Referendum z 2016 r. brexitowcy wygrali stosunkiem głosów 52 do 48 proc.

Brytyjczycy starają się o niemieckie paszporty

Jednak ostatnie sondaże nie wzbudzają entuzjazmu w Brukseli. Nawet gdyby doszło do nowego referendum, to po ewentualnej wygranej zwolenników Unii z tak małą przewagą głosów przyszłe rządy w Londynie – jak przekonuje jeden z urzędników UE – byłyby bardzo chwiejnym członkiem UE. A może i szantażowałyby Unię kolejnymi referendami, by wyszarpywać ustępstwa od wspólnych zasad Unii.

Londyn musi wybrać

Berlin, Paryż i Komisja Europejska teraz najmocniej bronią wyraźnej alternatywy dla pobrexitowej Wlk. Brytanii po 2020 r. – albo Londyn zostaje we wspólnym rynku (uznaje przepisy i jurysdykcję Trybunału UE oraz swobodę wewnątrzunijnych migracji), albo wychodzi ze wspólnego rynku i żadne pośrednie rozwiązania np. „wspólny rynek” tylko dla poszczególnych gałęzi gospodarki nie są możliwe. Część krajów Unii, w tym Holandia, Włochy, Polska, uchodzą za mniej stanowcze w tej kwestii, ale przynajmniej na razie nie osłabia to wspólnej linii Brukseli wobec Londynu. – Na tym etapie podziały między krajami UE nie byłyby korzystne dla Brytyjczyków. Londynowi zależy na czasie, by zdążyć z brexitem do marca 2019 r. – wyjaśnia dyplomata zaangażowany w negocjacje z rządem Theresy May.

Tomasz Bielecki, Bruksela