1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bruksela: „Tak” dla odroczenia brexitu, ale do kiedy?

25 października 2019

Emmanuel Macron zablokował decyzję UE, by odroczyć brexit aż do końca stycznia. Bruksela wstrzymuje się z rozstrzygnięciami do przyszłego tygodnia, gdy ma się wyjaśnić sprawa nowych wyborów do Izby Gmin.

https://p.dw.com/p/3RwQY
Brexit tak, tylko kiedy?
Brexit tak, tylko kiedy? Zdjęcie: picture-alliance/dpa/J. Lübke

Obecna data brexitu to z formalnego punktu widzenia nadal północ z 31 października na 1 listopada, ale nawet brytyjski premier Boris Johnson przyznał w czwartek (24.10.2019), że to cel nieosiągalny. Wcześniej zarzekał się, że wyjście z Unii to dla niego cel na zasadzie „do or die”, czyli „zrobić albo umrzeć”. I nawet gdy w ostatnią sobotę (19.10) skierował do szefa Rady Europejskiej, Donalda Tuska, oficjalną prośbę o odroczenie brexitu do końca stycznia 2020 roku, to zarazem tłumaczył, że to krok wymuszony uchwałą Izby Gmin, ale on jako premier jest mu osobiście przeciwny. Jeszcze kilka dni temu nawet w Brukseli nie wykluczano, że jest możliwy w tym miesiącu rozwód z Brytyjczykami na podstawie umowy wynegocjowanej przez Theresę May i zmodyfikowanej w rokowaniach ostatniej szansy z Johnsonem (w zakresie uregulowań dla granicy irlandzkiej).

Jednak te scenariusze zawaliły się. Wprawdzie Boris Johnson wygrał w Izbie Gmin pierwsze głosowanie nad umową brexitową (z przewagą 30 głosów), lecz aż 14 głosów zabrakło mu do przeforsowania uchwały o ekspresowym procedowaniu tej umowy, by jeszcze w październiku przeszła ostatnie czytanie, została zatwierdzona przez Izbę Lordów i potem mogła być poddana głosowaniu ratyfikacyjnemu w Parlamencie Europejskim.

Brexit bez umowy oznaczałby wielkie koszty dla Brytyjczyków, ale i spory cios dla gospodarki unijnej. I dlatego wśród krajów UE panuje teraz konsensus co do przesunięcia brexitu, choć część krajów wcześniej sygnalizowała gotowość przecięcia epopei brexitowej i pogodzenia się z rozwodem bez umowy. Pozostaje pytanie, jak długie powinno być już trzecie odsunięcie brexitu, który pierwotnie miał dokonać się w marcu tego roku.

Bez szczytu UE

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk już kilka godzin po wtorkowych głosowaniach w Izbie Gmin zaproponował odroczenie brexitu na koniec stycznia 2020 roku, co potem publicznie poparł irlandzki premier Leo Varadkar. Dodatkowe trzy miesiące to z punktu widzenia Brukseli byłby czas pozwalający Brytyjczykom na wewnętrzne uładzenie spraw (i głosowań wokół brexitu) bez ingerencji ze strony UE, za jaką można by uznać wyznaczenie znacznie krótszego terminu brexitowego.

Jednak pomysłowi promowanemu przez Tuska (m.in. po konsultacjach z Berlinem) sprzeciwił się Paryż, forsując znacznie krótsze odroczenie. Ostateczna decyzja miała zapaść dzisiaj na posiedzenie ambasadorów krajów UE w Brukseli, ale – wbrew dość rozpowszechnionym opiniom, że Paryż się ugnie - udało się tylko uzgodnić, że nie trzeba w przyszłym tygodniu nadzwyczajnego szczytu UE o brexicie.

O terminie przesunięcia rozwodu przywódcy krajów Unii będą decydować za pośrednictwem ambasadorów, ale dopiero w przyszłym tygodniu. Do decyzji trzeba jednomyślności wszystkich krajów Unii.

Macron gra z Johnsonem?

To już drugi przypadek w trakcie brexitowego maratonu, gdy Emmanuel Macron idzie wbrew opinii dużej części większości krajów Unii publicznie zaprezentowanej przez Donalda Tuska. Wiosną tego roku Tusk namawiał do rocznego odroczenia brexitu, ale – w ramach kompromisu z Macronem i jego stronnikami – skończyło się na pół roku, czyli na końcu października.

Macron (p.) w swoistym aliansie z Johnsonem, który ma dokończyć brexit?
Macron (p.) w swoistym aliansie z Johnsonem, który ma dokończyć brexit? Zdjęcie: picture-alliance/dpa/Reuters/AP/J. Geron

Dzisiaj za główny powód przesunięcia decyzji ambasadorów służyła – wedle przecieków – próba Borisa Johnsona, by doprowadzić do przedterminowych wyborów, co ma być głosowane w Izbie Gmin w przyszłym tygodniu. – Potrzebujemy więcej jasności. Stoimy wobec pytania, po co dajemy Brytyjczykom więcej czasu, bo sam dodatkowy czas nie jest żadnym rozwiązaniem… Zobaczmy, czy będą te przedterminowe wybory, by nie zajmować się fikcją polityczną – tłumaczyła wczoraj francuska minister ds. UE, Amelie de Montchalin.

Manewry Francji

Francuzi byliby gotowi na trzymiesięczne odroczenie, jeśli Brytyjczycy zdecydują o przyspieszonych wyborach w grudniu, a przed nimi nie zdołają zatwierdzić umowy o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. Jednak w przeciwnym razie Paryż byłby skłonny – taki obecnie jest francuski przekaz w Brukseli – dać Londynowi czas do połowy, a najwyżej do końca listopada na „odroczenie techniczne”, czyli przegłosowanie umowy przez brytyjski parlament obecnej kadencji.

Obecne manewry Francji wokół brexitu są dla niektórych unijnych dyplomatów kolejnym dowodem, że Macron jest w swoistym aliansie z Johnsonem, na którego stawia w sprawie dokończenia brexitu. Brytyjski premier nie chce długiego odroczenia rozwodu z Unią, chce podjąć próbę przeforsowania umowy brexitowej przez Izbę Gmin w obecnej kadencji, by dopiero potem doprowadzić do przedterminowych wyborów. Natomiast odroczenia do stycznia raczej chciałaby opozycja, ale dzisiejsza decyzja Unii (czy raczej wstrzymanie się od decyzji) jest po myśli premiera Johnsona.

Ursula von der Leyen, szefowa elektka Komisji Europejskiej, już zapowiedziała, że poprosi Londyn o desygnowanie komisarza UE, jeśli jej Komisja rozpocznie kadencję (zapewne w grudniu) w czasie, gdy Brytyjczycy nadal będą w Unii. Komisja Europejska według Traktatu o UE „składa się z takiej liczby członków, która odpowiada 2/3 liczby państw członkowskich, chyba że Rada Europejska, stanowiąc jednomyślnie, podejmie decyzję o zmianie tej liczby”. Teraz nadal obowiązuje decyzja, że na każdy kraj przypada po komisarzu.