1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Brak świadków w sprawie Demianiuka

1 grudnia 2009

Rozmowa z sędziną Kirsten Goetze, kierowniczką Centrali Ścigania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. Goetze jest współautorką aktu oskarżenia przeciwko Johnowi Demjaniukowi, zwanemu "Iwanem Groźnym".

https://p.dw.com/p/KmMm
John Demjaniuk na zdjęciu sprzed 17 lat
John Demianiuk na zdjęciu sprzed 17 latZdjęcie: AP

DLF: Współpracowała pani przy śledztwie przeciwko Demjaniukowi i formułowaniu aktu oskarżenia dla prokuratury w Monachium. Czy istnieją niezbite dowody przeciwko Johnowi Demjaniukowi?

Kirsten Goetze: Sytuacja dowodowa wygląda tak, że nie mamy żadnych żyjących świadków. Deportacja do obozu zagłady w Sobiborze, w okresie, w którym, jak podejrzewamy, przebywał Demjaniuk, odbywała się pociągami. Następnie w ciągu kilku godzin ludzi prowadzono do komór gazowych i mordowano. Oznacza to, że nie mamy świadków, którzy ocaleli. Mamy jednak sporo zeznań z wcześniejszych procesów, które miały miejsce w Niemczech. Są to zeznania niemieckich żołnierzy SS, którzy pełnili służbę w obozie. Ponadto posiadamy mnóstwo dokumentów, tak zwanych niemieckich "dokumentów wojennych", które Armia Czerwona zmagazynowała w Moskwie. Przejrzeli je historycy i śledczy i oddali do naszej dyspozycji. Jednym z materiałów dowodowych jest osławiona już legitymacja Demjaniuka, potwierdzająca jego służbę w SS. Ale nie jest to jedyny dokument, wystawiony na nazwisko - John Demjaniuk albo Iwan Demjaniuk. Mamy podobne legitymacje, które z naszego punktu widzenia potwierdzają autentyczność tego dokumentu. Badania przeprowadził ostatnio Krajowy Urząd Kryminalny w Monachium. Mamy też inne dokumenty, m.in. rozkaz wymarszu dla Demjaniuka i innych żołnierzy z obozu w Trawnikach, które świadczą o tym, że Demjaniuk został oddelegowany do obozu zagłady w Sobiborze w marcu 1943 roku.

DLF: A więc same poszlaki. Czy one wystarczą, by udowodnić, że Demjaniuk współuczestniczył w mordowaniu Żydów?


Kirsten Goetze: W odróżnieniu od procesów, jakie odbywały się w Stanach Zjednoczonych czy Izraelu, w Niemczech bazuje się nie tylko na zeznaniach świadków. Niemiecki kodeks postępowania karnego dopuszcza możliwość przeprowadzenia postępowania na podstawie dokumentów i biegłych historyków. Na przykład dr Pohl z Instytutu Historycznego (Institut für Zeitgeschichte) przytoczy fakty historyczne z tamtego okresu. Pod koniec procesu sąd zadecyduje, czy wszystkie zeznania można uznać za wiarygodne, bo to też jest pytanie. Za materiał dowodowy posłużą również zeznania byłych żołnierzy Armii Czerwonej, którzy wypowiadali się na temat obozu w Trawnikach, w tym także na temat Demjaniuka.

DLF: Czy John Demjaniuk, jako żołnierz Armii Czerwonej, który trafił do niemieckiej niewoli, był jedynie sprawcą, czy również ofiarą? Takie argumenty przytacza obrona.

Kirsten Goetze: To trudno ocenić. Z etycznego i przede wszystkim prawnego punktu widzenia niewybaczalnym jest, by zagrożenie życia jednego człowieka usprawiedliwiało morderstwo innych ludzi. Wiemy, że w komorach gazowych w Sobiborze dokonywano ludobójstwa i to na osobach w różnym wieku. Nie chodzi o uzbrojonych mężczyzn, którzy mogli stanowić zagrożenie. Zbadaliśmy dokładnie, że najstarsza ofiara miała 97 lat, najmłodsza trzy miesiące. I jeśli ktoś morduje tych ludzi, żeby uratować własne życie, to my nie widzimy w tym żadnego usprawiedliwienia, które przemawiałoby na korzyść pana Demjaniuka

DLF: Ale wielu niemieckich SS-manów zostało uniewinnionych, a nawet nie postawiono ich przed sądem, bo tłumaczyli, iż wykonywali rozkazy.

Kirsten Goetze: To prawda. Z punktu widzenia Centrali Ścigania Zbrodni Narodowosocjalistycznych oraz prokuratury w Monachium uważam, że nie można się tu powoływać na stan konieczności wywołany rozkazem. Również z innych postępowań nie mamy żadnych dowodów na to, czy chodziło tu o członków Wehrmachtu, czy mężczyzn z batalionu w Trawnikach, którzy byli zmuszani do służby pod groźbą zastrzelenia. Między pobytem w obozach jenieckich, a późniejszą służbą w obozach zagłady, jak w przypadku Demjaniuka, upływało wiele miesięcy. W tym czasie żołnierze przechodzili wojskowe szkolenia w Trawnikach i uzbrojeni odbywali służbę w obozach zagłady.


Stefan Heinlein/ DLF/ Monika Sędzierska

red. odp. Marcin Antosiewicz/ma