1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zacznijmy rozmawiać o uchodźcach!

13 września 2015

Żaden inny temat nie wzniecił w Niemczech tak ostrej dyskusji, jak napływ uchodźców. Ale jak dotąd dyskutuje się tylko w prywatnym kręgu. Potrzebna jest jednak generalna debata - to opinia Christopha Hasselbacha.

https://p.dw.com/p/1GVoO
Deutschland München Bahnhof Migration Flüchtlinge
Ilu imigrantów są w stanie przyjąć Niemcy?Zdjęcie: picture-alliance/dpa/A. Gebert

Żadna kwestia nie wywołała ostatnio w Niemczech tak gorących dyskusji jak pytanie, ilu uchodźców są w stanie przyjąć Niemcy. Mass media niechętnie imają się tego tematu, ale to powinno się zmienić.

Już dawno w niemieckim społeczeństwie nie było tematu, który wystawiałby na próbę przyjaźnie, dzielił rodziny i wywoływał spory w pracy. Ostatnio były to chyba ideologiczne batalie w latach 80. na temat dozbrojenia NATO i energii atomowej, ale to było przed 30 laty. Nawet spory o to, jak poradzić sobie z kryzysem zadłużenia, przebiegały w Niemczech dość łagodnie. Może dlatego, że kryzys ten nie dotknął tak boleśnie samych Niemców. Jedyne co ich podniecało to, to, że od lat dostają tak małe procenty na swoje oszczędności.

Hasselbach Christoph Kommentarbild App
Christoph Hasselbach: Jeżeli nie zaczniemy teraz debaty, to kiedy?

Właściwie od upadku komunizmu przed 25 laty i jeszcze nawet przed kilkoma miesiącami w Niemczech panował szeroki społeczny konsensus; to nie była żadna ułuda: po prostu była cisza i spokój. Pod względem ideologicznym partie zbliżają się do siebie coraz bardziej, więc o co się kłócić. Niemcy generalnie wolą unikać konfliktów, ale teraz przez napływ uchodźców nastroje się niespodziewanie zaogniły.

Diametralnie różne postawy

Dyskusja o tym, jaki napływ Niemcy są w stanie wytrzymać, prowadzona jest raczej w prywatnych kręgach. Toczy się ona między tymi, którzy zażarcie popierają przyjmowanie jeszcze większej liczby uchodźców i którzy są gotowi zajmować się nimi nawet osobiście. Ale są też tacy, którzy ostrzegają przed możliwymi następstwami i tym, że przyjęcie uchodźców będzie ponad siły i że w kraju pojawi się zbyt wiele elementów obcych. Jedni zarzucają innym brak miłosierdzia a nawet rasizm; z drugiej strony przychodzi zarzut naiwności i obydwie strony są głęboko przekonane, że mają rację. Są też tacy, którzy w ogóle nic nie mówią, tylko podpalają schroniska dla uchodźców.

Właśnie za sprawą tych podpaleń i ksenofobicznej nagonki w internecie polityka i mass media jakby uchylały się od zasadniczej dyskusji o możliwych granicach wytrzymałości Niemiec przyjmujących imigrantów. Nikt nie chce też być pośrednio odpowiedzialny za akty przemocy przeciwko uchodźcom.

Tenor przekazu w polityce i mass mediach pokrywa się właściwie z tym, co społeczeństwu powiedziała kanclerz Niemiec: Damy radę! Dodała też, że podstawowe prawo do azylu nie przewiduje żadnej górnej granicy. Obydwa te twierdzenia podsumowują niemiecką politykę wobec uchodźców i wynikają z nich bardzo daleko sięgające konsekwencje.

Myślenie w kategorii życzeń jest bardzo niebezpieczne

Sposób myślenia w kategorii życzeń jest bardzo niebezpieczny właśnie ze względu na dalekosiężne następstwa takiej politycznej postawy. Będą one dotyczyły bowiem wszystkich obywateli a nawet i przyszłe pokolenia. Dlatego potrzebna jest nam dyskusja na temat, co zrobimy, jeżeli taki napływ uchodźców będzie utrzymywał się przez lata czy nawet się jeszcze nasili? Co będzie, jeżeli inne kraje Europy dalej będą uchylać się od przyjmowania uchodźców? Obydwa warianty są prawdopodobne. Co stanie się, jeżeli integracja nie powiedzie się w takim stopniu, na jaki obecnie liczymy? Trzeba otwarcie zadać te pytania i trzeba o tym dyskutować, ale w taki sposób, żeby osoby je stawiające nie były natychmiast podejrzewane o skrajnie prawicowe poglądy.

Tłumienie takich niewygodnych pytań i pozostawienie ich rozwiązania ekstremistom, byłoby bardzo niebezpieczne. Być może ogromny napływ imigrantów do Niemiec okaże się wielką szansą dla naszego kraju, jak chcą to widzieć optymiści. Ale nawet wtedy nie zaszkodzi, jeżeli najpierw krytycznie się o tym podyskutuje. Bowiem nawet optymiści, do których należy kanclerz Merkel podkreślają, że będzie to największe wyzwanie stojące przed Niemcami na najbliższe dziesięciolecia. Nie może być, że wystarczy kilka słów pani kanclerz, by nadać kierunek temu ważnemu tematowi. Doprowadźmy więc do debaty, która będzie może ostra, ale niech będzie rzeczowa, i w której nikt nie będzie drugiego posądzał o brak dobrej woli. Jeżeli nie zaczniemy jej teraz, to kiedy?

Christoph Hasselbach / tł. Małgorzata Matzke