1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

z lotu PTAKa: Grzeczni nie wygrywają rewolucji. FELIETON

Urszula Ptak
15 listopada 2020

Mamy fantazje pogrzebowe na temat śmierci demokracji i jednocześnie widzimy jej triumf. Masy zrozumiały, że siedząc w domu na kanapie nie zmieni się świata, że trzeba iść głosować.

https://p.dw.com/p/3lHYh
Protest na Uniwersytecie Gdańskim przeciwko zaostrzeniu prawa do aborcji (28.10.2020)
Protest na Uniwersytecie Gdańskim przeciwko zaostrzeniu prawa do aborcji (28.10.2020) Zdjęcie: Bartosz Banka/Agencja Gazeta/REUTERS

Masy coraz częściej jednak głosują inaczej, niż się to opiniotwórczym elitom wydawało. Przyczyny tego, dlaczego na Trumpa głosowało 5 mln ludzi więcej niż cztery lata temu, dlaczego dziewczyny krzyczą na polskich ulicach, dlaczego „żółte kamizelki” były na ulicach Francji, dlaczego Niemcy wschodni głosują inaczej niż zachodni, dlaczego protestują Białorusini, są różnorodne. W każdym kraju uwiera coś innego, ale w każdym szerokie przekonanie „dość tego, co jest”, jest wspólne. Obserwując temperaturę protestów wierzę, że gdyby nie było co cztery lata wyborów i szansy na zmianę, o wiele częściej wybuchałyby wojny i wierzę, że nawet kulawa demokracja jest lepsza.

Wykształcony zaskoczony

Wspólne jest też wszędzie zaskoczenie elit. Jak to, tyle publikacji o głupocie Trumpa, a pół kraju na niego głosuje? Jak to, tyle artykułów o przekrętach PiS, a oni po raz kolejny wygrywają wybory? Jak to, tyle pieniędzy wpompowanych w nowe landy, a oni nienawidzą Merkel? W moim prywatnym laboratorium opinii, czyli w pociągach drugiej klasy w Polsce i w Niemczech, od lat słucham głosu ludu niereprezentowanego, głosu z rzeczywistości równoległej. Te opinie nie istnieją w ogólnopolskich czy ogólnoniemieckich mediach. Głos z dołu nie dociera do elit, a głos elit odbija się szyderstwem na dole.

Po wyborach w 2015 roku wielu moich znajomych nie znało nikogo, kto głosował na PiS, a teraz wielu moich berlińskich znajomych nie zna nikogo, kto głosował na AfD. Każdy opowiada swoją własną historię i nie słucha drugiej strony. Internet i bańki w mediach społecznościowych wzmacniają monolog, dialog z przeciwnikiem politycznym jest często deprecjonowany i odbierany jako zdrada własnego obozu. Jeśli prawo to dotyczy dziennikarzy, to mamy duży problem, bo obraz połowy świata nam umyka.

Autorka felietonu Urszula Ptak
Autorka felietonu Urszula Ptak Zdjęcie: Nikolai Sperling

Mój sukces, ale zawsze twoja wina

Pandemia i niepokój, jaki wszyscy mniej lub bardziej odczuwamy, wzmacniają reakcje emocjonalne. Łatwiej wybuchnąć gniewem, wyjść na ulice, gdy nie wiemy, czy wystarczy nam pieniędzy na jutro, niż oddać się medytacji lub jodze. Społeczeństwa formatują się na nowo, także ekonomicznie. Mamy podział na tych, co muszą iść do pracy w supermarkecie, na zwycięzców, którzy pracują zdalnie i parę milionów ludzi bez stałego zajęcia i stałego dochodu. Tych grup nic już nie łączy, nie łączy ich odpowiedzialność za wspólnotę, bo wspólnoty już nie ma. Specjalista z branży IT nie rozumie, że bez niskoopłacanego kuriera jego zakupy nie zadzwonią do drzwi. Co go to obchodzi: zamówił, ma być.

Dobra edukacja dla arystokracji

Kurier zapewne dokonuje innych wyborów politycznych niż profesor uniwersytecki, ale także los ich dzieci jest już wpisany w tabelę: kariera lub funkcje usługowe. Potomkowie inteligencji akademickiej idą na dobre uniwersytety, dostają stypendia i na koniec z tytułami naukowymi są skazani na sukces. Dziecko listonosza jeszcze parę dziesięcioleci temu miało szansę na wybicie się, teraz, jeśli skończy uniwersytet, to raczej mało prestiżowy i za duże pieniądze w trybie zaocznym. Elity opowiadają swoją własną historię i nie słuchają drugiej strony, mają instrumenty poznawcze, ale z nich nie korzystają. Może jesteśmy w środku konfliktu klasowego starego jak świat? Może została przekroczona masa krytyczna i klasa ludowa widzi, że wszelkie ścieżki awansu społecznego zostały zamknięte, że nie wystarczy być pracowitym i zdolnym, że nie ma już drogi od pucybuta do milionera i zrozumiała, że wyjątkowo w historii, ma w ręku moc, czyli głos wyborczy.

Co dla kogo jest prowincją

Gdy odpowiadam na pytanie, jaki ukończyłam uniwersytet, w Warszawie reakcją na to, że Śląski w Katowicach, jest jakiś lekceważący grymas. W Niemczech odpowiadam na to samo pytanie, że ukończyłam uniwersytet w Polsce i reakcją jest pytanie dodatkowe: „nie, nie to miałem na myśli, jaki ukończyłaś w Niemczech?”. Dla warszawiaków prowincją jest cała reszta kraju, dla Niemców cała Europa Wschodnia, a mądrym może być tylko ktoś z własnego środowiska, ktoś o takiej samej lub zbliżonej biografii. Dziennikarze piszący tylko o Warszawie, korespondenci zagraniczni siedzący tylko w stolicy, nie mają pojęcia o krajach, które zamieszkują. Ani polska prowincja, ani Europa Wschodnia nie znikną, bo komuś wydają się nieistotne, a ich problemy marginalne. Tak samo musi wyglądać sytuacja emocjonalna między Paryżem a Reims, między Nowym Jorkiem a Ohio. W sytuacji, gdy cała polityka dotyka kwestii tożsamości, a tak to wygląda teraz, emocje są jak ogień na stacji benzynowej. A poniżenia nie zapomina nikt.

Duch rewolucji

Grzeczni i leniwi nie wygrywają rewolucji, oni czekają, aż ktoś dokona za nich zmiany, czyli powiedzmy wprost, za nich odwali całą robotę. Grzeczne dziewczynki nigdy nie zabierają niepytane głosu. Mamy im powiedziały, że to nieładnie tak się pchać na afisz, trzeba poczekać, "siedź w kącie a znajdą cię”. I tak mija im życie. Parę lat temu zrobiłam uprawnienia coacha, interesowały mnie problemy na styku pracy zawodowej i życia prywatnego. Po kilku sesjach z klientami i kilku sesjach superwizji dotarło do mnie, że ludzie są gotowi płacić duże pieniądze za opowiadanie o swoich problemach, ale zupełnie nie są zainteresowani ich rozwiązywaniem. Mówić, mówić, wzbudzać współczucie choćby i udawane, mieć cierpliwego słuchacza, to nic, że za pieniądze, byle opowiadać o sobie. Wielu, gdyby pozbyło się swojej traumy, nie wiedziałoby, co zrobić z odzyskanym czasem. Czym, jak nie tylko sobą, się zajmować. Teraz funkcję terapeuty pełnią media społecznościowe. Frustracje, gniew, manipulacje są na porządku dziennym. Politycy już doskonale wiedzą, jak wykorzystywać ten arsenał danych. Dojrzałość to wysiłek i odpowiedzialność. Nudne, prawda?

Dlatego także dorosłym ludziom łatwo jest wmówić, że winę za ich porażki ponoszą inni. W polityce jednak winę ponosi także system, który nie dojrzewa razem z aspiracjami społecznymi, w którym nie ma wymiany kadr, nie ma przepływu, a prawdę chce posiadać tylko jedna wybrana grupa. Przegrani, jak poczują siłę i dostaną możliwość rewanżu, są nie do zatrzymania. Droga od ofiary do sprawcy jest tak samo krótka, jak droga od miłości do nienawiści. Przed nami burzliwe czasy.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>

Protesty w Niemczech po decyzji TK