1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

z lotu PTAKa: Dokąd zmierzasz, Polsko? FELIETON

Urszula Ptak
6 października 2019

Coś wisi w powietrzu, krokiem zamaszystym idzie nowa rewolucja konserwatywna. Liberalnie i luzacko już było.

https://p.dw.com/p/3QjAb
Procesja w Boże Ciało w Warszawie
Procesja w Boże Ciało w Warszawie Zdjęcie: picture-alliance/NurPhoto/K. Dobuszynski

By osiągnąć sukces, potrzebna jest odwaga i mądrość. Mądrość, by zrozumieć, w jakiej sytuacji jesteśmy, a odwaga, by porzucić to co stare i wejść w nowe. Po co jednak diagnozy, jak nie ma woli działania. Po co działanie, jak nie wiadomo, w jakim kierunku iść. Gdzie iść i z kim pod rękę, wymaga zrozumienia, czym jest droga, i obietnica celu też musi być. Im mocnej się przyglądam polsko-polskiej wojnie, tym dokładniej widzę, że wszyscy podążają tą samą ścieżką. Polacy liberalni i lewicowi postanowili iść kilka kroków za konserwatystami. Nie za daleko, tak by nie zgubić drogi. Na rozwidleniu, aby wiedzieć gdzie skręcić, podbiegają do czołówki i zatrzymują się dwa kroki z tyłu. Ufff, jak bezpiecznie, wróg przed nami, to wiemy, gdzie iść. Ta sama droga, te same kamienie, choć możliwość innej trasy z pięknymi widokami, z poręczą przy urwiskach była wielokrotnie oferowana. Nie, bo nie.

zarządzanie strachem

Nowoczesność, globalizacja, migracje, kryzys klimatyczny, zmiany, zmiany, zmiany. Nikt nie wie, jaka będzie Europa, jaki będzie świat za 10 lat, ale w Polsce to nikogo nie interesuje, żadna partia nie poświęca problemom globalnym uwagi. Robimy wszystko dla naszych dzieci! By naszym dzieciom było lepiej!  Żadne hasło nie pada częściej i żadne nie pokazuje wyraźniej zakłamania. Nie o dzieci chodzi, chodzi o nas samych, by nam było wygodnie. Tu i teraz, natychmiast! A jak jest wygodnie? Tak, jak już było! To co stare i znane choćby i złe, jest znajome, jest swojskie, można się wygodnie rozsiąść i rzucać przekleństwami do telewizora. Można zwalać winę na tego drugiego, o cudowna wolności, gdy inni noszą odpowiedzialność za nasze nieudane życie. Wspaniałe uczucie ta wolność od wolności!  To nie ja, to nie ja, proszę pani, to on! Rytuał powtarzany od przedszkola do grobu.

Autorka felietonu Urszula Ptak
Autorka felietonu Urszula PtakZdjęcie: Nikolai Sperling

wsi spokojna, wsi wesoła

Polska działaczka LGBT zapewnia ze sceny, że jest katoliczką, i ona też chce być szanowana. Ta deklaracja wydaje jej się niezbędna, by należeć do wspólnoty, by uzyskać akceptację, by być w orbicie spraw publicznych i ważnych, by jakoś legitymizować swoje istnienie w Polsce. Obrończyni demokracji protestująca na ulicach małego miasta wzywa, by nie komentować negatywnie osoby klęczącej na rynku tego miasta i wznoszącej w przestrzeni publicznej modły o nawrócenie na PiS. Walcząca demokratka uważa, że miejsce publiczne i odprawianie modłów na kolanach na rynku jest normalne i należy do zwykłego repertuaru zachowań. Nikt nie zadaje pytania, co byłoby z przestrzenią publiczną, gdyby każdy związek wyznaniowy stał na rynku i odprawiał swoje ceremonie. Wynika to jednoznacznie z politycznej siły polskiego katolicyzmu, który jest tak głęboko obecny w przestrzeni państwa, przynajmniej nominalnie świeckiego, że nie jest poddawany żadnej dyskusji. Katolicy czuja się nawet prześladowani, ci którzy maja pełnię przywilejów, mają większe ambicje, chcą totalnej kontroli życia wszystkich obywateli. To unikatowe w skali europejskiej, wrosło tak, że nawet przeciwnicy uważają, że tak musi być, że taki jest naturalny porządek rzeczy. Wyobraźmy sobie teraz, że w Berlinie na placu przed wieżą telewizyjną ewangelicy (20 proc. ludności miasta), muzułmanie (9 proc.),  katolicy (8 proc.) mają grafik odprawiania modłów, by się nie pozabijać za przekonanie, czyja wizja świata jest jedyną prawdą dającą życie wieczne. Chcę wierzyć, że dziedzictwo reformacji, wojen religijnych i oświecenia chroni nas przed tym scenariuszem w Niemczech. Życie religijne należy przeżywać w miejscach do tego przeznaczonych, to podstawa spokoju w państwie. Tolerancja to dobro publiczne, jest niezbędna, ale nie polega na tym, by oddawać przestrzeń tym, którzy nią gardzą. Tolerancja dla nietolerancji jest głupotą, dowiedziono tego nie raz.

1989 - 2019, stare i nowe

Przeciętna polska rodzina jest teraz wielokrotnie bogatsza niż była w 1989 roku. Obrośliśmy w grunty, mieszkania, telewizory i komputery i jesteśmy już w grupie tych, którzy byli na urlopie w wielu miejscach. Jednak w raporcie z 2015 roku „Polityka równouprawnienia w Polsce" czytam bardzo trafną diagnozę zjawiska kluczowego: „Inną tendencją po 1989 r. był wzrost antyfeminizmu, który powszechnie występował w całej postkomunistycznej części Europy, głównie z powodu awersji do polityki równouprawnienia, która była częścią polityki państwa socjalistycznego i oficjalnej propagandy. Tak było również w Polsce, gdzie tradycyjna wizja roli kobiety w rodzinie i społeczeństwie była bardzo popularna wśród nowych elit politycznych rządzących tym krajem". 

Co zafundowały kobietom nowe konserwatywne elity? W pierwszym rzucie ograniczenie prawa do aborcji i całościową zmianę języka, w jakim mówimy o tej sprawie. W latach siedemdziesiątych dokonywano w Polsce rocznie około pół miliona zabiegów przerywania ciąży. Jak wiele działaczek ruchów pro life, leżących dziś krzyżem w kościele, ma te zabiegi za sobą? Warto zapytać przy kolejnym świątecznym obiedzie wojujące ciotki, babcie, zapytać lekarzy, którzy drobili się majątków na wykonywaniu legalnych, ale dyskretnych, bądź zupełnie nielegalnych zabiegów, mężczyzn niedoszłych ojców dzieci niechcianych, pozamałżeńskich. Harmonia i sielanka przy stole są mocno przeceniane. W 1989 roku tylko 7 proc. Polaków miało wykształcenie wyższe, teraz jest to 27 proc. Czy wykształcenie przełożyło się na nowoczesne myślenie, na umiejętność analizy, na rozumienie mechanizmów manipulacji politycznej? Niezłym miernikiem jest poziom czytelnictwa. Trzydzieści lat temu 57 proc. Polaków przeczytało choć jedną książkę, teraz to zaledwie 37 proc. Co jest warte takie wykształcenie?

czy zawsze idziemy do przodu

Na pierwszy rzut oka wierzymy, że czas w którym żyjemy, jest nowocześniejszy niż ten który minął. Postęp medycyny i technologii utwierdza nas w przekonaniu, że skoro mamy dostęp do skuteczniejszych metod pokonywania chorób, to tak jakbyśmy mieli zwiększony dostęp do nieśmiertelności, nawet jeśli to tylko opcja przedłużonego trwania. Skoro jestem w stanie rozmawiać z kimś z drugiej połowy świata w czasie rzeczywistym i możemy widzieć się wzajemnie, to tak jakby stworzyć bliskość, choć realna jest przecież fizyczna dalekość. Zmiany, które przychodzą, dzieją się prawie niezauważalnie. Jeszcze wczoraj mieliśmy Nokie, a teraz śmigamy na smartfonach, mało się zastanawiając nad mocą obliczeniową maszyny w naszych kieszeniach. Kiedyś przejazd do Wenecji zajął mi dwa dni autobusem, a dziś lecę 2 godziny. To wszystko to oczywiście refleksje z pierwszego świata, gdzie po włączeniu pstryczka płynie prąd, a lodówka to dobro podstawowe, gdzie każdy ma po kilka ubezpieczeń od wszelkiego nieszczęścia. Ze świata zabezpieczonego na kilka zamków przed nowymi barbarzyńcami. Nawrót do postaw tradycjonalistycznych to lęk przed utratą tego bezpieczeństwa.