1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Uli Hoeness wraca do szefowania Bayernem Monachium

21 listopada 2016

Po 270 dniach pobytu w więzieniu, Uli Hoeness chce wrócić na stołek prezesa Bayernu Monachium.

https://p.dw.com/p/2T2CK
Uli Hoeneß
Zdjęcie: Getty Images/Bongarts/L. Preiss

W marcu 2014 r. Sąd Krajowy w Monachium skazał Uli Hoenessa na 3,5 roku więzienia za oszustwa podatkowe w wysokości 28,5 mln euro. Dzień później Bawarczyk zrezygnował z funkcji prezesa oraz przewodniczącego rady nadzorczej Bayernu Monachium oraz zapłacił 40 mln euro kary.

64-letni dziś Hoeness został za dobre sprawowanie wcześniej zwolniony z odbywania kary więzienia. Jego powrót wywołuje silne emocje zarówno w monachijskim klubie, jak i komentarze w całej Bundeslidze.

Zdaniem  Rudiego Voellera, dyrektora sportowego w Bayerze Leverkusen, „powrót Hoenessa przywróci Bayernowi pierwotne oblicze”. W opinii promotora klubu TSG 1899 Hoffenheim Dietmara Hoppa „w osobie Uli Hoenessa Bundesliga zyska charyzmatyczną, kompetentną, silną i jednocześnie zadziorną osobowość”. Hans –Joachim Watzke, prezes Borussii Dortmund, jest przekonany, że wraz z powrotem szefa Bayernu można się spodziewać także od czasu do czasu powrotu awantur. Natomiast długoletni zacięty wróg Bawarczyka, trener Christoph Daum jest zdania, że z powodu niechlubnej przeszłości Hoeness będzie zmuszony nie raz odpierać ataki, które nie będą miały nic wspólnego z jego funkcją pełnioną w klubie.

Sam Hoeness oświadczył natomiast magazynowi sportowemu „Kicker”, że „jeszcze nie zamierza wycofywać się z życia publicznego” i przygotowuje się gorączkowo do spotkania w piątek (25.11) z członkami klubu w hali Audi Dome w Monachium. Tam zostanie wybrany ponownie na prezesa.

Chociaż FC Bayern dobrze radził sobie przez dwa ostatnie lata bez byłego lidera, jednak on sam potrzebuje klubu – dzieła swego życia, jak powietrza. Już w listopadzie 2013, na krótko przed wyrokiem skazującym, zapewnił na zebraniu członków klubu, że „będzie służył Bayernowi do końca swoich dni”.

dpa / Alexandra Jarecka