1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Syryjscy uchodźcy protestują: „Musimy ratować nasze rodziny“

Janina Semenova 29 lipca 2015

Uchodźcy z Syrii mają otrzymać w Niemczech azyl możliwie szybko. Mimo to niektórzy czekają na decyzję miesiącami. Od czerwca protestują przeciwko temu w Dortmundzie i planują przeniesienie się do Berlina.

https://p.dw.com/p/1G6YT
Protestcamp Protest Camp Syrer syrische Flüchtlinge Syrien Dortmund Deutschland
Zdjęcie: Janina Semenova

Nareszcie jest idealny dzień: słoneczny, ale nie upalny. Ani za gorąco, ani za zimno na koczowanie pod namiotem. Są składane krzesła i małe kempingowe stoliki, w kącie fajka wodna. To, co wygląda jak letni obóz, nie ma jednak nic wspólnego z relaksem. Od ponad miesiąca w namiotowym miasteczku w Dortmundzie protestują syryjscy uchodźcy. Domagają się, by nareszcie zostały rozpatrzone ich wnioski azylowe. Niektórzy czekają już na to osiem miesięcy, a nie, tak jak ich zapewniano, trzy.

– Musimy koniecznie ratować przed śmiercią nasze żony i dzieci – tłumaczy Fadi Khatib, syryjski uchodźca z Aleppo i rzecznik protestujących. Równie dramatycznymi zdaniami przyciągają uwagę przechodniów plakaty i transparenty rozpięte między drzewami i latarniami.

Wszyscy protestujący to Syryjczycy, mężczyźni między 30-tką a 50-tką. Wzięli na siebie trud i ryzyko ucieczki, żeby po przybyciu do Niemiec już legalnie ściągnąć rodziny. Właśnie troska o rodziny jest głównym przesłaniem protestu. Tylko przez miesiąc ich obozowania w Dortmundzie dotarł do nich szereg tragicznych wiadomości. – Od początku naszego protestu zginęły już trzy rodziny – mówi Fadi Khatib. Bomba zniszczyła też dom jego siostry, na szczęście, akurat jej tam nie było i przeżyła. Ale podczas ucieczki do Europy na Morzu Śródziemnym utonęły kuzynka Fadiego i jej córka.

Między PI a Assadem

Protestcamp Protest Camp Syrer syrische Flüchtlinge Syrien Dortmund Deutschland
Własnoręcznie zmajstrowanymi plakatami Syryjczycy chcą przyciągnąć uwagę przechodniówZdjęcie: Janina Semenova

Troska o najbliższych nieustannie towarzyszy protestującym. Z niepokojem obserwują wydarzenia w ojczyźnie. – Każdy z nas boi się złych wiadomości z Syrii – mówi Sakher al-Mohamad, syryjski dziennikarz, który opuścił kraj uciekając przed służbami specjalnymi. – Teraz jest wszystko w porządku, ale kto wie, co będzie jutro? – dodaje. Rodziny większości protestujących uchodźców dostały się między fronty – po jednej stronie Państwo Islamskie, po drugiej syryjskie wojska rządowe.

– Mnie wiedzie się jeszcze najlepiej – podkreśla Fadi Khatib. Jego bliscy zdołali dotrzeć na drugą stronę syryjskiej granicy, do Turcji. On sam otrzymał w Niemczech azyl. Czekał na zatwierdzenie swojego wniosku osiem miesięcy. Teraz protestuje dalej, w imieniu innych uchodźców. Raz po raz podkreśla swą stosunkowo dobrą sytuację. Innym wiedzie się znacznie gorzej. Jak chociażby Fadiemu Jabbourowi. Razem ze swoim chorym bratem i 50 innymi uchodźcami przedostał się pontonem z Turcji do Grecji. Podczas pobytu na Węgrzech bracia Jabbour spędzili dzień w więzieniu.

Gehennę przeszło wielu obozujących w Dortmundzie. Na swoich smartfonach pokazują wstrząsające wideo z uchodźcami bitymi na Węgrzech, bo rzekomo nie godzili się na pobranie im odcisków palców.

Codzienność

Protestcamp Protest Camp Syrer syrische Flüchtlinge Syrien Dortmund Deutschland
Fadi (z l.) i Sakher (z p.) mówią płynnie po angielsku i często rozmawiają z przechodniamiZdjęcie: Janina Semenova

Takie sceny psują nastrój w namiotowym miasteczku. Na co dzień 50 protestujących w Dortmundzie uchodźców jest pogodnych, mimo swoich strasznych przeżyć. Chociaż na chwilę pozwala o nich zapomnieć codzienna rutyna. Kiedy parzy się kawa, dwóch Syryjczyków przygotowuje w miseczkach humus. Codziennie zamiatana jest podłoga obok karimatów i plac przed namiotami. Życie w namiotowym miasteczku funkcjonuje według ustalonego porządku.

Podobny porządek charakteryzuje ten pokojowy protest. Syryjczycy działają nader profesjonalnie: pod swoją petycją zebrali już ponad 3 tys. podpisów, ich stronę na facebooku - „Syrians sit-in Dortmund”, na której relacjonują po arabsku, angielsku i niemiecku, odwiedziło już ponad 5 tys. osób. Zdołali też przeprowadzić kilka oficjalnych rozmów z politykami z Dortmundu i z Nadrenii Północnej-Westfalii.

Całodobowa ochrona policji

W połowie czerwca Syryjczycy demonstrowali przed dortmundzką ekspozyturą Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF). Potem przenieśli swoje namiotowe miasteczko w okolice dworca kolejowego. Są teraz w centralnym punkcie miasta, nieustannie przechodzą ludzie. Jedni idą na zakupy, inni na dworzec.

Dortmund znany jest ze swojej dobrze funkcjonującej, prawicowej sceny politycznej i licznych neonazistowskich demonstracji. Dlatego policja chroni obóz protestujących przez 24 godziny na dobę.

Chcemy tylko sprawiedliwości

Protestcamp Protest Camp Syrer syrische Flüchtlinge Syrien Dortmund Deutschland
„Dla naszych rodzin w Syrii gra toczy się o życie lub śmierć”, podkreślają protestującyZdjęcie: Janina Semenova

Na szczęście, poza paroma przypadkami chamstwa ze strony neonazistów do poważnych incydentów nie doszło. Syryjczykom pozostanie w pamięci raczej gotowość mieszkańców do pomocy. Karimaty, koce, krzesła – wszystko przynieśli ludzie. Większość organizuje się w sieci. Pod hashtagiem #protestbamfdo pojawiają się informacje, takie jak „Uwaga, protestującym jest pilnie potrzebny nowy czajnik”. Aprobatę zyskuje zwłaszcza żądanie Syryjczyków ws.szybszego rozpatrywanie ich wniosków azylowych.

BAMF tłumaczy, że „w niektórych przypadkach“ wnioski syryjskich uchodźców nie mogą być rozpatrywane szybko. Zwłaszcza duży wzrost liczby przybyszów z Kosowa sprawił, że urząd poczuł się zmuszony do priorytetowego traktowania ich wniosków o azyl. – Protestujących uchodźców nie możemy faworyzować – wyjaśnia rzecznik BAMF Mehmet Ata.

Także Fadi Khatib jest tego zdania. – Właściwie powinniśmy mieć pierwszeństwo, bo chodzi o życie lub śmierć. Ale nie chcemy być faworyzowani – zaznacza. Syryjczykom chodzi wyłącznie o to, by byli traktowani sprawiedliwie i by nie musieli czekać ośmiu miesięcy na rozpatrzenie wniosku. Dla przeforsowania swojego żądania planują już kolejną przeprowadzkę - tym razem do stolicy Niemiec, do Berlina.

Janina Semenova / Elżbieta Stasik