1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rozmowy o Turowie: Warszawa przechodzi do ataku

18 stycznia 2022

Po czterech miesiącach przerwy i zmianie rządu w Pradze Polacy i Czesi wracają do rozmów w sprawie kopalni Turów i skutków jej działalności. Warszawa ma ciężkie argumenty.

https://p.dw.com/p/45fa1
Spór o kopalnię w Turowie
Kopalnia węgla brunatnego TurówZdjęcie: Slaevk Ruta/ZUMA Wire/imago images

W sporze na temat szkód powodowanych przez kopalnię węgla brunatnego Turów po czeskiej stronie granicy strona polska najpierw przez długie lata ignorowała czeskie skargi, potem spróbowała metody faktów dokonanych, by teraz przejść do obrony swojego postępowania przez atak na Czechów.

Coroczne spotkania

Jak napisał niedawno na łamach „Rzeczypospolitej” były wiceminister spraw zagranicznych Sergiusz Najar, „od 2016 r. corocznie spotykająca się Polsko-Czeska Komisja Międzyrządowa ds. Współpracy Transgranicznej z udziałem zainteresowanych resortów, lecz kierowana na niskim szczeblu politycznym, była informowana przez stronę czeską, że jest problem”. Chodziło o powodowane przez polską kopalnię opadanie poziomu wód gruntowych i wysychanie studni, a także zapylenie i hałas po czeskiej stronie.

Informacja była w Warszawie odnotowywana, po czym przechodzono nad nią do porządku dziennego. Wreszcie po ponad czterech latach takich doświadczeń Czesi postanowili podjąć bardziej energicznie działania. Zaczęli od skargi na Polskę w Brukseli.

W grudniu 2020 roku Komisja Europejska potwierdziła część ich zarzutów. Na polskim rządzie fakt ten nie zrobił jednak żadnego wrażenia. W końcu Czesi postanowili pójść ze skargą do Luksemburga, do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).

Chyba nikt nie uwierzył

Nim jednak tak zrobili, postanowili wysłać do Warszawy, „z wizytą ostatniej szansy”, dwóch swoich ministrów. W końcu 12 lutego ubiegłego roku poleciał tylko jeden, ówczesny szef dyplomacji Tomász Petrzíczek. Stojący wtedy na czele resortu środowiska Richard Brabec, musiał zostać w Pradze. Polski minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka nie znalazł bowiem czasu na takie spotkanie.

„Strona polska zaproponowała jedynie negocjacje na poziomie wiceministrów” – tłumaczył potem czeskim dziennikarzom wiceminister Vladislav Smrż, który i tak się cieszył, że mógł przedstawić w Warszawie postulaty graniczącego z Polską województwa libereckiego.Jego mieszkańcy skarżą się mianowicie przede wszystkim na opadanie poziomu wód gruntowych, ale też na pył i hałas. Słowa wiceministra cytował na przykład dziennik „Hospodárzské noviny”.

Ale i wtedy chyba nikt w Warszawie nie wierzył, że TSUE mogłoby przyznać rację Czechom.

Spór o kopalnię w Turowie
Kopalnia węgla brunatnego TurówZdjęcie: Maciej Kulczynski/epa/picture-alliance

Szacunek, empatia i zrozumienie

To dlatego decyzja podjęta trzy miesiące później, 21 maja 2020 roku przez sędzię Rosario Silva de Lapuerta, spadła na polski rząd jak grom z jasnego nieba. Ale już cztery dni później w Brukseli premier Mateusz Morawiecki tak informował media o spotkaniu z czeskim premierem Andrejem Babiszem: „wydaje się, że jesteśmy już bardzo bliscy porozumienia”.

Jeśli naprawdę myślał, że Babisz zaakceptuje jego taktykę faktów dokonanych i udzieli mu wsparcia, jednak grubo się pomylił. „Żadnej skargi nie będziemy odwoływać… Nic takiego się nie stanie, wykluczam to” – oświadczył w reakcji na słowa szefa polskiego rządu i przerzucił piłkę na polską stronę, wzywając ją do zaproponowania rozwiązania.

14 czerwca polscy i czescy działacze Solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej przedstawili wspólne oświadczenie, w którym między innymi napisali: „Fundamentalne dla obecnej i przyszłej współpracy i sąsiedzkiego współistnienia jest wspólne, oparte o wzajemny szacunek, empatię i zrozumienie rozstrzygnięcie istniejącego problemu.”

Wśród 31 podpisów pod listem znaleźć można nazwiska Mirosława Jasińskiego – lidera i współtwórcy SPCzS, czy Anny Morawieckiej – działaczki antykomunistycznej, redaktorki Wschodnioeuropejskiej Agencji Informacyjnej WAI.

17 mgnień lata

Trzy dni później, 17 czerwca, ministrowie Kurtyka i Brabec wreszcie się spotkali. Do szefa polskiego resortu klimatu i środowiska dołączył minister aktywów państwowych Jacek Sasin i minister do spraw Unii Europejskiej Konrad Szymański oraz całe grono ekspertów. Zdawało się, że skończyły się podchody i zaczynają poważne rozmowy, które szybko doprowadzą do zgody.

Negocjacje trwały całe lato. Gdy w przedostatni dzień września zaczynała się ich 17. runda, wszystkim się zdawało, że porozumienie jest na wyciągnięcie ręki. Tym bardziej, że na koniec następnego tygodnia rozpisane były wybory do czeskiego sejmu.

Ale do zgody nie doszło. W ostatniej chwili obie strony poróżnił czas obowiązywania umowy. Polska chciała możliwości jej wypowiedzenia już po dwóch latach. Czesi wskazywali natomiast, że wydobycie w Turowie ma być kontynuowane jeszcze 22 lata dłużej.

Rozmowy zawieszono w oczekiwaniu na nowy rząd.

Spór o kopalnię w Turowie
Kość niezgody między Polską i Czechami: kopalnia TurówZdjęcie: picture-alliance/CTK

Nadzieja na porozumienie

Gdy się okazało, że wybory wygrała koalicja dwóch koalicji grupujących łącznie pięć przeważnie prawicowych partii (z jednym wyjątkiem Czeskiej Partii Pirackiej, czyli Piratów), a premierem będzie Petr Fiala, szef Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), która w Parlamencie Europejskim jest członkiem tej samej frakcji co PiS, w Warszawie zapanowało przekonanie, że teraz to już na pewno uda się porozumieć. Tym bardziej, że 20 grudnia, trzy dni po zaprzysiężeniu gabinetu Fiali, prezydent Milosz Zeman przyjął listy uwierzytelniające od nowego ambasadora RP Mirosława Jasińskiego. Po półtorarocznej przerwie Polska miała w Pradze swojego przedstawiciela.

Wszystko się skomplikowało po wywiadzie Jasińskiego dla Deutsche Welle, w którym powiedział między innymi, że „powodem sporu była jednak arogancja pewnych ludzi (…) Przede wszystkim z dyrekcji kopalni”. Jego słowa spotkały się z niemal natychmiastowym odporem przedstawicieli PiS. Jeszcze tego samego dnia, gdy wywiad ukazał się na stronie DW, premier Mateusz Morawiecki wszczął procedurę odwołania ambasadora. Mirosława Jasińskiego natomiast wsparli czescy przyjaciele z Solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej, którzy jego słowa odczytali jako krok w kierunku ugody między oboma państwami.

Bat na Czechów

Tymczasem w Polsce zaczęły się poszukiwania sposobu, jak skłonić Czechów do uległości. 13 stycznia „Dziennik Gazeta Prawna” poinformował, że „Polska zamierza działać dwutorowo – prowadzić negocjacje, ale też chce pozwać Czechów przed międzynarodowy sąd arbitrażowy”. Podstawą miałaby być Karta Energetyczna z 1994 roku, a konkretnie jej artykuł 10 zakazujący dyskryminacji inwestycji.

„Chodzi o to, że Czesi inaczej traktują polską inwestycję niż swoje własne” – tłumaczył autorom artykułu ich nienazwany z imienia i nazwiska rozmówca.

To był początek ostrzału artyleryjskiego czeskich pozycji. W przeddzień kolejnej rundy negocjacji, które na prośbę nowej czeskiej minister środowiska Anny Hubaczkovej będą prowadzone w Warszawie, polska wersja internetowego serwisu „Business Insider” poinformowała, że dotarła do dokumentu, według którego Polska wytknie Czechom brak konsultacji środowiskowych w związku z przedłużeniem licencji dla ostatniej czeskiej kopalni węgla kamiennego CzSM w Stonawie na Zaolziu.

Informację natychmiast przekazała dalej Wanda Buk, wiceprezes Polskiej Grupy Energetycznej (PGE), która jest właścicielem zarówno kopalni Turów, jak i opalanej jej węglem elektrowni Turów, dodając do niej własny komentarz: „Mogliśmy wspólnie walczyć o sprawiedliwą transformację regionów węglowych, ale Czesi woleli poświecić sąsiedzkie relacje na rzecz politycznej tromtadracji w okresie wyborczym.” Pani prezes liczy na to, że rząd premiera Petra Fiala naprawi to, co popsuli poprzednicy.

„Polska znalazła bat na Czechów, który może okazać się przełomem w długiej walce o utrzymanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów” – napisał „Business Insider”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>