1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rosja zawraca niemieckiego posła."Akt wymierzony w kanclerz"

Róża Romaniec26 maja 2015

Poseł do Bundestagu i przew. niemiecko-ukraińskiej grupy parlamentarnej Karl-Georg Wellmann musiał po wylądowaniu w Moskwie zawrócić do Niemiec. Rosja odmówiła mu wjazdu. "To jest akt wymierzony w kanclerz" - mówi.

https://p.dw.com/p/1FWO8
Karl-Georg Wellmann
Karl-Georg WellmannZdjęcie: picture-alliance/ZB

DW: Wybrał się Pan w podróż do Moskwy, jednak Rosja odmówiła Panu wjazdu. Co się stało?

Karl-Georg Wellmann: Dowiedziałem się o wszystkim wieczorem (w niedzielę, 24.05, przyp. red.) już po wylądowaniu w Moskwie, podczas kontroli paszportowej. Odbyło się to w dość nieprzyjemnym, szorskim tonie. Rano umundurowane służby odprowadziły mnie do kabiny samolotu, którym miałem wrócić do Niemiec. Najwyraźniej polityczne siły w Rosji nie są zainteresowane politycznym rozwiązaniem konfliktu na Ukrainie. Moja wizyta miała służyć właśnie poszukiwaniu taich rozwiązań. Siły, które o takich pokojowych rozwiązaniach myślą, stanowią jednak w Rosji mniejszość. Nie traktuję tego, co się stało, jako kroku wymierzonego przeciwko mnie, lecz skierowanego przeciwko pani kanclerz i rządowi RFN. Musimy o tym pamiętać.

RR: Jaki był plan Pańskiej wizyty w Moskwie?

Karl-Georg Wellmann o incydencie w Moskwie

K-G.W: Byłem umówiony na rozmowy z przewodniczącym komisji ds. polityki zagranicznej Rady Federacji Rosji, jak również z osobami z otoczenia prezydenta Putina i z ekspertami ds. Niemiec. We wszystkich spotkaniach chodziło o możliwe rozwiązania konfliktu na Wschodzie. To właśnie moi rosyjscy partnerzy zaproponowali rozmowy. W zaproszeniu zapewniano mnie, że jestem mile widziany, a na żart, czy zostanę wpuszczony - odpowiedziano, że „oczywiście, przecież musimy ze sobą rozmawiać”. Na miejscu okazało się inaczej, ale zakładam, że moi rozmówcy o niczym wcześniej nie wiedzieli.

RR: Czy jest to przypadek, że właśnie kilka dni temu weszły w życie zaostrzone przepisy dotyczące traktowania zagranicznych organizacji działających w Rosji?

KG.W: Raczej nie. Nie reprezentuję żadnej niemieckiej organizacji, która działa w Rosji. Podróżowałem jako niemiecki polityk, który próbuje nawiązać dialog z partnerami w Rosji. Jesteśmy zgodni co do tego, że na wschodzie Ukrainy należy dążyć do politycznego, a nie wojskowego rozwiązania konfliktu. Dlatego musimy ze sobą rozmawiać, a nie traktować się jak przestępców. Rosjanie też chcą być traktowani u nas z szacunkiem. Urząd Kanclerski i Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Berlinie wystosowały w tej sprawie stanowczy protest.

RR: Czy wie Pan, jak ocenia to Angela Merkel?

KG-W: Nie mieliśmy okazji porozmawiać po tym zajściu. W niedzielę rano rozmawiałem z jej doradcami w Urzędzie Kanclerskim, którzy oceniają to zajście tak, jak ja. Berlin dostrzega w tym akt skierowany przeciwko kanclerz oraz rządowi Niemiec i niemieckiemu parlamentowi. W Moskwie zasugerowano mi, że znajduję się na czarnej liście – adekwatnej do listy sankcji, jakie Zachód i UE stosuje wobec Rosji i wybranych Rosjan. Dlatego takie potraktowanie mnie jest czymś dużo więcej, niż odmówieniem mi wjazdu.

RR: Czy Rosjanie coś tym osiągnęli?

K-G.W: Na pewno nie przyczyniło się to do poprawy niemiecko-rosyjskich stosunków, wbrew przeciwnie. Ale mimo to musimy dalej pracować nad politycznymi rozwiązaniami obecnego konfliktu. Jeżeli chce się coś osiągnąć, to trzeba ze sobą rozmawiać. Ale Moskwa aktualnie najwyraźniej tego nie chce.

Rozmawiała Róża Romaniec