1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Proces przeciwko byłemu strażnikowi SS z Auschwitz [WYWIAD]

Wolfgang Dick/ Róża Romaniec21 kwietnia 2015

W Lüneburgu rozpoczął się proces przeciwko 93-letniemu byłemu strażnikowi obozu zagłady KL Auschwitz. DW rozmawiała z adwokatem ofiar Thomasem Waltherem.

https://p.dw.com/p/1FBep
Gerichtssaal Oskar Gröning Lüneburg Prozess Aktivisten
93-letni Oskar Gröning - oskarżony za współudział w zamordowaniu 300 tys. osóbZdjęcie: picture-alliance/dpa/Julian Stratenschulte/dpa

Deutsche Welle: Już w 1977 roku prokuratura we Frankfurcie nad Menem prowadziła dochodzenie przeciwko Oskarowi Gröningowi, które po kilku latach musiała jednak zamknąć. Jak doszło teraz do wznowienia śledztwa po tylu latach?

Przełomowy był rok 2011 i proces przeciwko Johnowi Demjaniukowi w Monachium. Do tamtej pory wymiar sprawiedliwości w Niemczech stosował zasadę, według której można było oskarżyć wyłącznie kogoś, komu można było dowieść bezpośredni współudział w procesie eksterminacji ludzi. Dopiero w przypadku Demjaniuka osiągnąłem przełom i od tej pory sądy uznają każdą formę udziału w tym morderczym systemie za pomocnictwo. Nie koncentrujemy się przy tym na Holocauście w jego ogromnej skali, lecz na jego znaczącej części, czyli deportacji węgierskich Żydów do Auschwitz, spośród których 300 tys. zostało tam zamordowanych. W tym przypadku muszę udowodnić, że oskarżony w jakiś sposób czynnie uczestniczył w ich eksterminacji.

Gerichtssaal Oskar Gröning Lüneburg Prozess Aktivisten
Demonstracja przed sądem - grupa ludzi solidaryzuje się z ofiaramiZdjęcie: picture-alliance/dpa/Philipp Schulze

Dlaczego oskarżenie w roku 2015 miałoby prowadzić do skazującego wyroku?

Mam taką nadzieję przede wszystkim dlatego, ponieważ mamy świetnie przygotowany akt oskarżenia. Poza tym kwestie prawne są tym przypadku oczywiste i nie sądzę, aby jakikolwiek poważny prawnik miał wątpliwości, że na końcu procesu nie dojdzie do orzeczenia winy. Konkretny zarzut dotyczy dwóch spraw: Po pierwsze Gröning był odpowiedzialny w administracji obozu za zbiórkę pieniędzy deportowanych, a po drugie miał jeszcze inne zadanie przy rampie, gdzie przyjeżdżały pociągi. Zanim przyjechały następne pociągi i zanim odbyła się kolejna selekcja ludzi z transportu, trzeba było usunąć z rampy wszystkie ślady po wcześniejszym transporcie, czyli walizki, ubrania, jak również z wagonów ludzi umierających i zwłoki To było zadanie jednostki Gröninga. To wszystko potwierdziło już jego szefostwo.

We wcześniejszych procesach przeciwko zbrodniarzom hitlerowskim oskarżeni negowali swój udział i próbowali uniknąć skazania stosując wszelkie możliwe kruczki prawne. A jak zachowuje się 93-letni Oskar Gröninga?

Na podstawie jego dotychczasowego zachowania jestem przekonany, że zachowa się zupełnie inaczej niż John Demjaniuk. Do tej pory nic nie wskazuje na to, że Gröning będzie w sądzie cokolwiek udawać. Prawdopodobnie przyjdzie do sądu z chodzikiem, ale poza problemami z chodzeniem jest w pełni zdolny do udziału procesie. Gröning nie zaprzecza też, że był w Auschwitz, nie neguje też Holocastu. Sprzeciwia się natomiast jednej sprawie: Uważa, że z punktu widzenia prawa jego udziału nie można osądzać jako pomocnistwa w zbrodni. Znaczenie niektórych zadań przy rampie jest przez niego minimalizowane. Powiedział na przykład, że uważał, aby tam nikt niczego nie ukradł z walizek.

Thomas Walther
Thomas Walther, adwokat większości oskarżycieli pomocniczychZdjęcie: privat

Oskarżenie brzmi: pomocnictwo do morderstwa w 300 tys. osób. Czy Gröning przyzna się do winy?

Trudno powiedzieć, jak dalece Gröning wda się w spór i uzna swoją winę z prawnego punktu widzenia. Uznał ją z moralnego punktu widzenia, ale za to nie wymierza się kary. Zobaczymy dopiero podczas procesu, czy jego przekonania zmienią się i czy w miarę upływu czasu zrozumie, że uznanie winy - nie tylko moralnej ale też odpowiedzialności prawnej - nie będzie oznaczało w jego przypadku zbyt dużych konsekwencji. Wtedy się okaże, czy oskarżony uzna w końcu swoją winę również w obliczu prawa. Gdyby tak się stało, byłby to absolutny ewenement. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się jeszcze coś takiego.

Reprezentuje Pan 31 spośród 60 świadków pomocniczych. Czego musieli doświadczyć?

Jeden z nich na przykład miał ośmioro, inny dziewięcioro rodzeństwa, które zaraz po przyjeździe do Auschwitz zostało zamordowane, zresztą podobnie jak rodzice. Z wielodzietnej rodziny w ciągu dwóch godzin pozostał samiuteńki osierocony chłopiec.

W innym przypadku ojciec i 14-letni syn stali razem w grupie na boku, skąd mieli zostać zaprowadzeni do pracy w obozie Birkenau. Ale chłopiec chciał pójść do matki, przedostał się do niej pod wagonami. A ona z młodszym rodzeństwem miała iść prosto do komory gazowej. Dlatego krzyknęła do niego, że ma wracać do ojca. "Jesteś mężczyzną, idź więc na tamtą stronę", wspominał. I chłopiec rzeczywiście wrócił do ojca i tylko dlatego przeżył.

Te relacje byłych więźniów nagrałem na wideo. Opowiadają o tym, co pozostało im w pamięci z obrazów i przeżyć, których nie są w stanie zapomnieć od 70 lat.

Czego oczekują ofiary zbrodni hitlerowskich od tego procesu?

Kara odgrywa dla nich drugorzędną rolę. Oskarżyciele pomocniczy oczekują, że ich zamordowani bliscy odzyskają w tym procesie przed niemieckim sądem twarz i godność. Ważne jest, aby sąd mógł ich w ten sposób wysłuchać, także, aby nawiązać dialog z oskarżonym, aby po tak wielu latach sąd orzekł w imię sprawiedliwości.

Jak ocenia Pan zainteresowanie Niemców procesem?

Doświadczam pozytywnych reakcji w takim sensie, że media i dziennikarze zajmują się tym tematem nie tylko dlatego, że mają takie zadanie, lecz również z zainteresowania i empatii. Niektórzy pytają też, co za znaczenie ma to wszystko po tylu latach. Ale kiedy się z nimi rozmawia, kiedy słuchają, to dość szybko rozumieją dlaczego to jest potrzebne. Jeżeli ktoś nie pyta od razu o grubą kreskę, lecz konkretnie rozmawia o tym, co działo się w obozach koncentracyjnych, to rzadko zdarza się, aby moi rozmócy nadal upierali sią przy tym, że nie rozumieją zasadności tych procesów i ich nie akceptują. Przede wszystkim młodzi ludzie okazują wielkie zainteresowanie, czego doświadczyłem podczas rozmów i spotkań w szkołach oraz na uniwersytetach.

*Thomas Walther jest adwokatem w bawarskim Kempten. Od 2006 współpracuje z Centralą Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu.

Rozmawiał Wolfgang Dick.