1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polska mniejszość narodowa w Niemczech. „Wisienka na torcie”

Barbara Cöllen8 marca 2016

Wraca temat przywrócenia polskiej społeczności w Niemczech statusu mniejszości narodowej. Dokument filmowy o relacjach Polaków i Niemców, o roli ZPwN spod znaku Rodła może stać się zaczynem do takiej dyskusji.

https://p.dw.com/p/1I8xH
Andrzej Dziedzic Filmemacher und Jozef Malinowski, Vorsitzender des Bundes der Polen in Deutschland "Rodlo"
Dyskusja po projekcji reportażu Andrzeja Dziedzica "W mniejszości siła" w Oberhausen w centrum kultury "Gdańska" . Na zdjęciu filmowiec (l) z Józefem Malinowskim, prezesem Związku Polaków w NiemczechZdjęcie: DW/B. Cöllen

Premiera reportażu Andrzeja Dziedzica* o wymownym tytule „W mniejszości siła” w ub. weekend ( 5./6.03.2016) w Oberhausen wzbudziła zrozumiałe zainteresowanie. Opinie na temat starań o odzyskanie statusu mniejszości narodowej odebranego polskiej społeczności dekretem Goeringa są bowiem podzielone. Reportaż polskiego dokumentalisty, zrealizowany ze środków niemieckiego sekretarza stanu ds. kultury i polskiego MSZ, jest wielowątkowym głosem w dyskusji, która trwa już od kilku lat, ale ostatnio zamilkła.

Zainteresowanie Andrzeja Dziedzica tematami niemieckimi nie jest niczym nowym. Jak opowiada w rozmowie z Deutsche Welle, urodził się w na tzw. ziemiach zachodnich, gdzie dorastał „w cieniu kultury niemieckiej”. - Krążę wokół tego, co mnie zawsze ciekawiło: jak zagadnienia historyczne i jacy jesteśmy, jacy są Niemcy - tłumaczy.

Andrzej Dziedzic Filmemacher
„W mniejszości siła” jest trzecim filmem Andrzeja Dziedzica o kontrowersyjnych sprawach polsko-niemieckichZdjęcie: DW/B. Cöllen

„W mniejszości siła” jest trzecim filmem tego dokumentalisty o wzbudzających kontrowersje sprawach polsko-niemieckich. Poprzednie dotyczyły „wynaradawiania dzieci z mieszanych związków” przez niemieckie urzędy - Jugendamt („Polski zabroniony”) oraz Powiernictwa Pruskiego („Historia nie kończy się nigdy”).

Ostatni reportaż Dziedzica jest przede wszystkim opowieścią o Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła, który jest oficjalnie spadkobiercą dziedzictwa historycznego i majątkowego przedwojennej polskiej mniejszości narodowej w Niemczech. Jej dzieje oraz tragiczne losy jej działaczy naświetla w reportażu prof. Jan Sandorski, dziekan wydziału Prawa i Administracji UAM.

Pielęgnowanie tożsamości – kwestia nastawienia

Autor reportażu na swój sposób definiuje mniejszość narodową i tym tropem podąża z kamerą w poszukiwaniach polskiej społeczności po Niemczech. – Mniejszość to jest, w moim rozumieniu, grupa, to świadomość przynależności, która jest bardziej w sercu niż umyśle – mówi w rozmowie z DW. Przystępując do pracy nad filmem Dziedzic spodziewał się, że będzie spotykał ludzi starszych, tęskniących za Polską. Ale spotkał bardzo dużo młodych ludzi, którzy pielęgnują polską tożsamość jak tancerze zespołu „Perełka” czy organizatorzy nowego oddziału ZPwN zainteresowani tym, by polska społeczność była widoczna.

Wnuczka Jana Baczewskiego, posła w Sejmie Pruskim i założyciela mniejszości polskiej w Niemczech mówi do kamery, że pielęgnowanie tożsamości jest „kwestią nastawienia, jakie ma człowiek”. A "mniejszość polską” trzeba, w jej opinii, „wykorzystywać w obu kulturach w celu lepszego zrozumienia polsko-niemieckiego”. Młoda Polka opowiada, jak cenna jest dla jej dzieci „umiejętność życia w obecnym świecie w dwóch kulturach”. Zaś inna matka ubolewa, że jej dzieci nie mówią po polsku, przyznając przed kamerą, że nie zadbała o to, bo z mężem zajęci byli pracą.

Auftritt der Tanzgruppe PERELKA
Polonijny zespół taneczny "Perełka"Zdjęcie: DW/B. Cöllen

Po niemiecku do kamery mówi też potomek polskich emigrantów, który otwarcie przyznaje: „polska mentalność jest mi niepotrzebna”, „to, co polskie, jest mi obce”. Nie wyklucza jednak, że być może los rzuci go także do Polski.

Niemiecka definicja mniejszości narodowej

Działacze ZPwN zapowiadają w reportażu Andrzeja Dziedzica, że będą kontynuować starania o odzyskanie statusu mniejszości narodowej dla polskiej społeczności w Niemczech. Jest ona jedną z największych grup etnicznych w Niemczech i ma na mocy polsko-niemieckiego traktatu z 1991 r. podobne przywileje jak mniejszość niemiecka w Polsce.

- Lecz nie można jej nazywać mniejszością narodową - ubolewa prezes ZPwN, Józef Malinowski. A taki status to dodatkowe pieniądze na projekty, łatwiejszy dostęp do decydentów przyznających środki, tłumaczą działacze polonijni. Potrzebne są one inicjatywom i organizacjom niemieckiej Polonii, która, jak pokazuje polski dokumentalista, ledwo wiąże koniec z końcem.

Niemiecką definicję polskiej mniejszości narodowej, przedstawia w reportażu Andrzeja Dziedzica były wiceminister niemieckiego MSW. Christian Berger przyznaje, że „jej likwidacja przez nazistów była sprzeczna z prawem”. Ale była to „mniejszość zamieszkała na terenach państwa niemieckiego, które dzisiaj w ówczesnej formie już nie istnieje”. Nie istnieje też „autochtoniczna, długotrwale osiedlona mniejszość polska”, zaznacza Berger.

– Państwo niemieckie ma prawo do definiowania mniejszości narodowej, chociaż definicji tej nie uznaję. Nie powinno się robić definicji mniejszości, bo to jest w sercu – zaznacza reżyser.

(czytaj dalej na str. 2)

Ważne jest zaangażowanie publiczne

Siła mniejszości, o której mowa w tytule reportażu, to przede wszystkim dziedzictwo historyczne polskiej społeczności w Niemczech. Świadczyć ma o tym „Dom Polski” w Bochum na historycznej ulicy Klosterstrasse (obecnie: Am Kortländer) zwanej „kuźnią bochumską”, gdzie przed wojną tętniło polskie życie. Andrzej Dziedzic pokazuje prace remontowe budynku, który pomieści też finansowane przez rząd RFN centrum dokumentacji historii niemieckiej Polonii zwane „Porta Polonica”.

Bund der Polen in Deutschland "Rodło" Josef Malinowski
Józef Malinowski ze zdjęciem z Kongresu ZPwN z 1931 rokuZdjęcie: DW/B. Cöllen

Polski dokumentalista uważa, że „w przypadku odzyskania statusu mniejszości narodowej Polacy jeszcze lepiej poczuliby się w Niemczech, a państwo niemieckie miałoby z tego korzyści”. Lecz w jego opinii, Polacy na status mniejszości zasłużą wtedy, jeśli będą angażować się w życiu publicznym i politycznym RFN na różnych poziomach. - Statusem polskiej mniejszości narodowej zainteresowana jest przede wszystkim klasa średnia Polaków w Niemczech – uważa Andrzej Dziedzic. – Oni już nie muszą udawać Niemców.

To będzie przysłowiowa wisienka na torcie

W dyskusji po projekcji reportażu Andrzeja Dziedzica prezes oddziału ZPwN w Kleve Władysław Pisarek opowiadał, że od 1981 roku udało mu się „zarazić władze niemieckie polskością”. – Wszystko zależy od nas. Nasza obecna sytuacja jest inna. My tworzymy inną Europę. Musimy też myśleć o wspólnym sąsiedztwie, umocnić je przez wymianę młodzieży. Mamy bardzo duże pole do popisu i duże możliwości -zaznaczył.

- Musimy pielęgnować tradycje polskie, polski język, niezależnie od tego, czy dzieje się to pod szyldem mniejszości lub nie – uważa Thorsten Klute, pełnomocnik ds. Polonii i Polski w Nadrenii Północnej-Westfalii.

Józef Malinowski chce, aby powstała specjalna komisja na poziomie rządów Polski i Niemiec, która zajęłaby się zbadaniem możliwości odzyskania statusu mniejszości narodowej. – Jeśli go nie otrzymamy, to nasze organizacje osłabną. Warto też wesprzeć stosunki polsko-niemieckie, dorzuca.

Dla Polaków mieszkających w Niemczech, takich jak reżyser teatralny Michał Nocoń „staranie o status mniejszości jest co najmniej akustycznie dyskredytujące”. Ale rozumie on, że są ludzie, którzy potrzebują jakiegoś fundamentu, organizacji, żeby budować swoją tożsamość. - Być może potrzebują oni tego, żeby wiedzieć, że to, co robią, jest dobre - przypuszcza Nocoń.

Aleksander Zając, kierujący biurem koordynacyjnym Polonii w Niemczech podkreśla, że odzyskanie statusu mniejszości narodowej przez ZPwN ma dla reszty Polonii i Polaków w Niemczech „znaczenie bardziej prestiżowe”. W jego opinii, usilne starania w tej kwestii nie nabrałyby prawdopodobnie takiego znaczenia, gdyby obie strony – Polska i Niemcy - realizowały polsko-niemiecki traktat o dobrym sąsiedztwie. – Sądzę, że wtedy chęć odzyskania tego statusu byłaby bardziej symboliczna. Status byłby tylko tzw. wisienką na torcie, którą byśmy mogli konsumować z apetytem. Ale nawet tego tortu nie widać – konkluduje Aleksander Zając.

Barbara Cöllen