1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polonizacja niemieckiej prowincji

Aleksandra Jarecka22 października 2013

Jak wynika z szacunków władz miasteczka Emmerich am Rhein, położonego tuż przy niemiecko-holenderskiej granicy, co 10 mieszkaniec jest tam Polakiem i ich liczba wciąż rośnie.

https://p.dw.com/p/19ysA
Bildbeschreibung: In Emmerich werden alle Dienstleistungen auf Polnisch angeboten. Foto: Alexandra Jarecka / DW am 4.10.2013 in Emmerich
Zdjęcie: DW/A.Jarecka

W urzędzie meldunkowym 30-tysięcznego Emmerich am Rhein zgłoszonych jest 1499 Polaków, ale przypuszcza się, że drugie tyle żyje bez zameldowania. Jeszcze dwa lata temu było ich o połowę mniej. Powodem tak dużego napływu polskojęzycznej ludności do Emmerich jest przede wszystkim masowe zatrudnianie Polaków na czas określony w sąsiedniej Holandii. Ponieważ mieszkania po zachodniej stronie granicy są drogie i jest ich zbyt mało, polscy pracownicy osiedlają się w Emmerich. Zaoszczędzają przy tym od 200 do 300 euro miesięcznie.

Najpierw ojcowie, potem żona z dziećmi

Miasteczko stanęło przed nowymi wyzwaniami. - Najpierw przyjeżdżają ojcowie, a po jakimś czasie zjeżdża też żona z dziećmi i trzeba zorganizować miejsca w przedszkolach i szkołach - mówi burmistrz Johannes Diks. - Ale największym problemem w przypadku polskich emigrantów zarobkowych jest brak znajomości niemieckiego. Dlatego organizujemy w Emmerich kursy językowe dla młodzieży i dorosłych oraz indywidualne programy językowe w przedszkolach i szkołach dla dzieci - wyjaśnia burmistrz.

Bildbeschreibung: Oberbürgermeister Johanes Diks in Emmerich. Foto: Alexandra Jarecka / DW am 4.10.2013 in Emmerich
Burmistrz Johannes DiksZdjęcie: DW/A.Jarecka

Szansa dla miasta

Informacja o Emmerich am Rhein rozchodzi się w Polsce pocztą pantoflową i przyjeżdżają tu głównie młodzi Polacy między 20. a 30. rokiem życia. Z demograficznego punktu widzenia, to dla prowincjonalnego miasteczka wielka szansa. - Społeczeństwo się starzeje i gdyby nie Polacy, to połowa sklepów w mieście byłyby pozamykana, mieszkania stałyby puste, tak jak było to jeszcze 5 lat temu. Teraz mieszkań zwyczajnie brak - konstatuje Adrian Jendrysik, makler ubezpieczeniowy prowadzący od 3 lat w Emmerich Polonijny Serwis Finansowy.

[No title]

Burmistrz Johanes Diks cieszy się z nowych mieszkańców, ale jednocześnie irytuje go, że mimo przyjaznej polityki miasta część Polonii mieszka w Emmerich bez zameldowania. - Za każdego nowego obywatela miasto otrzymuje 600 euro ze środków landowych. Z powodu 1000 niezameldowanych Polaków, tracimy w roku 600 tys. euro, które można by wykorzystać z myślą o wszystkich mieszkańcach - tłumaczy Diks. Dlatego w ratuszu i innych urzędach leżą ulotki po polsku tłumaczące procedurę zameldowania. Władze miasta przymykają też wielkodusznie oczy na liczne nieprzemeldowane samochody na polskich rejestracjach.

Integracja pełną parą

Bildbeschreibung: Die Kindertagesstätte Emmerich-Polderbusch. Foto: Alexandra Jarecka / DW am 4.10.2013 in Emmerich
Do przedszkola w Polderbusch chodzi 25 polskich dzieciZdjęcie: DW/A.Jarecka

Władzom Emmerich bardzo zależy na bezpośrednim kontakcie z polską społecznością. Dlatego w ratuszu odbywają się regularnie wieczory informacyjne z obecnością tłumacza. Na rękę polskim mieszkańcom idą też miejscowe przedszkola. W jednym z nich w dzielnicy Polderbusch, do którego chodzi około 25 polskich dzieci, by ułatwić im proces integracji, kierowniczka Kerstin Kleen zatrudniła polskojęzyczną przedszkolankę i pomoc do kuchni. Razem z miejscowym urzędem ds. dzieci i młodzieży założyła też grupę polskich tłumaczy-ochotników, którzy w razie potrzeby pomagają w indywidualnych rozmowach z rodzicami. Kerstin Kleen prowadzi też dla nich wieczorami 3 razy w tygodniu kursy niemieckiego na Uniwersytecie Ludowym (VHS) .

Nikogo więc nie dziwi, że Polacy z dobrymi kwalifikacjami zawodowymi zatrudniani w holenderskich ubojniach czy przy budowie dróg, zadomawiają się na dobre w mieście. - Co ambitniejsi nie chcą już za grosze pracować w Holandii i szukają zajęcia w Niemczech. I wielu się to udało - tłumaczy Adrian Jendrysik, który dobrze zna tutejsze środowisko polonijne. - Obsługujemy te osoby, pomagamy im osiedlić się, znaleźć szkołę dla dzieci, załatwić kurs niemieckiego, świadczenia socjalne - tłumaczy. Zdarza się niejednokrotnie, że usługi związane z załatwieniem dostawy prądu, telefonu czy wywozu śmieci jego biuro wykonuje na początku nieodpłatnie.

Zakład fryzjerski pani Iwony

Bildbeschreibung: Friseursalon "Lauras Heisse Schere". Foto: Alexandra Jarecka / DW am 4.10.2013 in Emmerich
Fryzjerka Iwona Gotz jest często ostatnią deską ratunku dla polskich rodzinZdjęcie: DW/A.Jarecka

Salon fryzjerski „Lauras Heisse Schere” stał się popularnym miejscem spotkań polskojęzycznej klienteli. U Iwony Gotz, jak sama zapewnia, można zawsze znaleźć pomoc i dobrą radę. Ostatnio udało się jej odwieść od samobójstwa zrozpaczoną Polkę porzuconą przez partnera. - Zabrałam ją do domu, dałam trzydniowy kwaterunek, pomogłam znaleźć mieszkanie, pracę. I za każdym razem, kiedy dzwoni, dziękuje mi, że jej życie uratowałam - opowiada właścicielka zakładu fryzjerskiego.

W ostatnich latach pomogła w kłopotach co najmniej 10 polskim rodzinom.

Bez większych skandali

W Emmerich żyje się spokojnie. Jednak opinie mieszkańców na temat Polaków są podzielone. - Ci, którzy mają Polaków za sąsiadów i znają ich dobrze, bardzo ich chwalą. Ale są i tacy Niemcy, których polskie sąsiedztwo irytuje. Dzieje się tak, kiedy obok mają mieszkanie wynajęte przez holenderską firmę, a w nim mieszka np. siedmioro Polaków. Często zachowują się bardzo głośno, tłuką butelki a przed drzwiami stoi kilka par butów – tłumaczy Adrian Jendrysik. Jednak wielkich skandali z powodu Polaków w Emmerich am Rhein nie ma. Czasem tylko, jak mówi, dochodzi do pijackich wybryków, drobnych kradzieży lub wypadków po pijanemu.

Aleksandra Jarecka

red. odp.: Elżbieta Stasik