1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polka stworzyła aplikację dla chorych na Hashimoto

2 maja 2021

Niemcy stawiają na telemedycynę i samokontrolę pacjenta, wystawiając recepty na aplikacje na smartfony. O obecność na niemieckim rynku walczy także polska aplikacja dla chorych na Hashimoto.

https://p.dw.com/p/3rrCU
 Eva Galant vom Unternehmen Hashiona Startup
Eva GalantZdjęcie: Hashiona

Europa, szukająca w obliczu pandemii usprawnień w organizacji służby zdowia i możliwości cięcia kosztów, coraz bardziej stawia na e-medycynę. Tę drogę obrały również Niemcy, choć dotychczas wolne tempo cyfryzacji tej dziedziny życia nie pasowało do gospodarczego giganta, a usługi medyczne wprowadzone na fali pandemii – e-wizyta czy e-recepta – były poza zasięgiem niemieckiego pacjenta. Głównie ze względu na restrykcyjne prawo dotyczące ochrony danych osobowych, ale także wątpliwości środowiska lekarskiego w sktuteczność takich form terapii, szczególnie w przypadku starszych pacjentów.

Pod tym względem to, co się dzieje teraz w Niemczech, jest przełomowe: Niemcy postawili na telemedycynę, samoobserwację i jako europejscy pionierzy zaczynają leczyć pacjentów, przepisując im na receptę aplikacje na smartfony. O obecność na niemieckim rynku walczą także Polacy.

Niemiecki system zdrowia zwiera szyki

Jak mówi DW ekspert w dziedzinie medycyny cyfrowej, prof. Jochen Klucken, w dobie pandemii korzyści związane z korzystaniem z aplikacji przykryły obawy Niemców przed nadużyciami ich danych: „Zmienił się ton i główny nurt dyskusji”. Jak grzyby po deszczu powstają aplikacje, które są rodzajem cyfrowych asystentów w rękach pacjenta.

Jak działa taki asystent? Po załadowaniu aplikacji na smartfona, pacjent wprowadza dane wynikające z samoobserwacji. Na podstawie zarchiwizowanych danych aplikacja ocenia i ordynuje pacjentowi terapię. Pełny dostęp do tych danych mają mieć lekarz prowadzący oraz instytuty badawcze, które z kolei będą opracowywać nowatorskie metody leczenia szczególnie dolegliwości przewlekle chorych.

Z 50 tysięcy typowo medycznych aplikacji dostępnych na świecie, 3 265 (6%) to aplikacje w języku niemieckim.
Z 50 tysięcy typowo medycznych aplikacji dostępnych na świecie, 3 265 (6%) to aplikacje w języku niemieckim. W Niemczech jest ich już ponad 1200, z czego 37% to apki „prewencyjne”Zdjęcie: Imago/Jochen Tack

Dodatkowym bodźcem do rozwoju branży są też spodziewane zyski w sektorze e-health. Wg specjalistycznego portalu statistica.de, powołującego się na badania Rolanda Bergera, obroty na cyfrowym rynku zdrowia w UE w 2025 roku mają wynieść 155 mld euro. Tylko w Niemczech – 38 mld euro.

Między innymi dlatego Ministerstwo Zdrowia Niemiec powołało hub innowacyjny Health Innovation Hub, do którego zaprasza ekspertów, startupy i inwestorów. Funkcjonujące w Niemczech kasy chorych (odpowiednik polskiego NFZ) dostały zielone światło na inwestowanie części swoich przychodów w fundusze tzw. venture capital, które ze swojej natury obarczone są dużym ryzykiem. Właśnie po to, by wspierać telemedycynę na jej wstępnym etapie.

Hashiona wytycza nowe ścieżki

Na niemieckim rynku chcą zaistnieć także Polacy. W jednym z programów monachijskiego akcelatora H+ Innovation, wziął udział polski startup Hahsiona z aplikacją przeznaczoną dla chorych na Hashimoto. 

Wg danych WHO oraz środowiska endokrynologów, na schorzenia związane z tarczycą, z czego 80% to Hashimoto, cierpi 4,5 procenta populacji, ale w praktyce w niektórych krajach ten udział jest znacznie większy np. W Niemczech (10%), w Hiszpanii (10%), Indiach (105) czy w USA (12%) – A skala problemu może być znacznie wyższa z powodów słabej diagnostyki, ocenia założycielka Hashiony.
Na choroby związane z tarczycą cierpi 4,5 % populacji

– W Monachium byliśmy jedną z najmłodszych spółek, wspomina Eva Galant, założycielka Hashiony, która od lat żyje z chorobą Hashimoto. – Hashimoto, jak cukrzyca, to skomplikowana choroba autoimmunologiczna tarczycy, która dotyka prawie całego organizmu – dodaje Galant. A że tarczyca jest silnikiem, bez którego wszystkie procesy zwalniają, Hashimoto to stan permanentnego „metabolicznego kaca” – tłumaczy założycielka startupa.

Aplikacja Evy Galant dostała nagrodę specjalną zarządu Medical Valley, jednego z organizatorów akceleratora wspierającego startupy e-healthowe. Nagroda pieniężna zostanie przeznaczona na certyfikację Hashiony (uzyskanie znaku CE Mark - znaku zgodności UE w zakresie regulacji towarów sprzedawanych w Europejskim Obszarze Gospodarczym, red.), czyli uznanie aplikacji za cyfrowy produkt medyczny. Bez tego ani rusz.

Zespół Hashiony stara się o wpisanie produktu na niemiecką, elitarnąlistę cyfrowych aplikacji zdrowotnych (DIGA). Od tego momentu Hashiona będzie miała rok na udowodnienie swojej przydatności w procesie leczenia. To zaś otworzy przed startupem zupełnie inne horyzonty: niemiecki rynek z 70 milionami ubezpieczonych pacjentów. Koszty korzystania z aplikacji przejmie za pacjenta jego kasa chorych.

Eva Galant chce, aby jej aplikację uznano za urządzenie medyczne, a nie aplikację lifestylową
Eva Galant chce, aby nową aplikację uznano za urządzenie medyczne, a nie aplikację lifestylowąZdjęcie: Hashiona

Kiedy aplikacja lifestylowa staje się wyrobem medycznym na receptę

Niewiele z dostępnych w sieci aplikacji można traktować wiarygodnie, a już takich, które mogą uzyskać status aplikacji zdrowotnej, jest naprawdę mało. Jak podaje portal HealthOn, certyfikat DIGA, przyznawany przez Federalny Instytut Leków i Wyrobów Medycznych (BfArM), uzyskało 12 aplikacji. Wśród nich Deprexis, dla osób z depresją, Elevida – dla osób z demencją, Zanadio – dla osób ciepiących na nadwagę. Jedną z ostatnio dodanych jest Mental-Apps, inna aplikacja dla chorych na depresję. – Dla przykładu miesięczny koszt aplikacji „Kalmeda” dla cierpiących na Tinnitus (szumy uszne), dolegliwość dotykająca ok 1,5 mln niemieckiego społeczeństwa, to 40 euro, podczas gdy jednodniowa hospitalizacja takiego pacjenta to dwa tysiące euro – mówi Uso Walter, wynalazca Kalmedy.

Czy aplikacja uchroni nas przed koronawirusem?

– Ale żeby dostać się na listę DIGA, trzeba najpierw dostać CE+Mark, przypomina założycielka Hashiony – Chcemy przejść przez ten proces, by naszą aplikację uznano za urządzenie medyczne, a nie aplikację lifestylową – tłumaczy Eva Galant. To pomoże nam zbudować większy dystans do konkurencji, ale też będzie przepustką do starania się o wpisanie na listę DIGA, a co za tym idzie, do wejścia na niemiecki rynek. Uzyskanie takiego certyfikatu to mnóstwo papierologii, w której właśnie pomaga nam nasz partner z Monachium, dodaje Galant. – Te procesy są długie, a całkowity koszt certyfikacji może sięgać nawet 80 tysięcy euro. Wstrzymaliśmy się z wejściem na rynek niemiecki, bo nie chcemy spalić tematu – tłumaczy założycielka Hashiony. Tym bardziej, że jak mówi DW Karl Quint, założyciel i konsultant w Quint Healthcare z Bawarii, Hashiona może zawojować nie tylko niemiecki rynek; Mimo że ma tu solidną konkurencję.

Po co Hashiona, skoro Berlin ma BoostThyroida

– Obserwuję ich od sześciu lat i to był pierwszy powód, dlaczego nie stworzyłam aplikacji sześć lat temu – śmieje się Eva.

– BoostThyroid jest genialny, ale bardziej dla ludzi, którzy lubią wykresy. Istotnie, obecna w Niemczech aplikacja to produkt Niemki i Szweda – zrobiony pod kątem naukowym, stosujący zaawansowane modele analityczne danych. Polka i jej zespół stawiają na aspekt społeczny – budują network w mediach społecznościowych, organizują live’y z ekspertami od żywienia i zdrowia.

– To bardzo dobra strategia – ocenia Quint. – To poczucie, że nie jest się samemu w chorobie, jest kluczowe. Poza tym Hashiona to produkt dla dużo bardziej społecznych z natury kobiet, dbają o zdrowie i urodziły się już w dobie Internetu. Hashiona wytycza im drogi, które dotychczas nie były znane w medycynie – zaznacza ekspert.

Jak podaje eHealth Report Germany 2020, rząd Niemiec chce przeznaczać do 2024 roku na inwestycje w tym sektorze ok. 200 mln euro rocznie.

 

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>