1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Podkupywanie sceptyków klimatycznych w UE

14 stycznia 2020

Czy Polskę uda się przekonać do celu neutralności klimatycznej? Komisja Europejska ogłosiła projekt wspierania transformacji energetycznej, który ma być jedną z głównych zachęt dla Warszawy.

https://p.dw.com/p/3WCpD
Deutschland | Kohlekraftwerk Jänschwalde
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/P. Pleul

Komisja Europejska przedstawiła we wtorek (14.01.2020) plany wygenerowania jednego biliona euro inwestycji, które w ciągu najbliższej dekady mają pomóc Unii Europejskiej w drodze do osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r. Jednak takie finansowanie Zielonego Ładu jest oparte m.in. na przyszłej unijnej siedmiolatce budżetowej, w której – te zamiary ogłoszono już dużo wcześniej – wydatkowanie funduszy miałoby być powiązane z przedsięwzięciami proklimatycznymi. Natomiast źródłem prawdziwie dodatkowych – i w miarę szybko osiągalnych – pieniędzy powinien być „mechanizm sprawiedliwej transformacji”.

Wyliczenia KE, które udało nam się dziś poznać, potwierdzają, że Polska mogłaby liczyć na około ćwierć inwestycji wygenerowanych przez "mechanizm" w latach 2021-27, a dokładnie na ok. 27 mld z 104,5 mld  "mechanizmu" dla całej Unii (w cenach z 2018 r.), w tym na 2 mld z 7,5 mld z - opartego na subsydiach - "funduszu sprawiedliwej transformacji". Komisja Europejka przedstawiła dziś takie wyliczenia przedstawicielom krajów członkowskich w Brukseli.

Natomiast Niemcy mogłyby liczyć na około 13,4 mld euro z całego "mechanizmu", w tym na 877 mln euro z "funduszu sprawiedliwej transformacji".

Szczyt UE już w grudniu zeszłego roku zdecydował, że ten „mechanizm” powinien wygenerować 100 mld euro inwestycji (w latach 2021-27) na wsparcie dla regionów najbardziej dotkniętych transformacją energetyczną, czyli m.in. dla Górnego Śląska i Zagłębia. – To nie będą pieniądze na zwykłe wspieranie transformacji, ani na zwykłą polityką regionalną – powiedziała we wtorek komisarz UE ds. polityki spójności Elisa Ferriera. W tej kopercie finansowej chodzi bowiem nie tyle o pieniądze np. na modernizację ciepłowni, lecz na zapobieganie dotkliwym kosztom społecznym przykładowo przez tworzenie nowych miejsc pracy poza górnictwem.

– To wsparcie ma przynieść korzyści obszarom o wysokim zatrudnieniu w wydobyciu węgla kamiennego, brunatnego, łupków roponośnych i torfu, a także w regionach z silnymi branżami intensywnie wykorzystującymi węgiel – zapowiedziała Komisja Europejska.

Bruksela nie mówi, ile dla Polski

„Mechanizm sprawiedliwej transformacji” na opierać się na dodatkowych 7,5 mld euro (pozostaje pytanie, czy główni płatnicy do budżetu UE będą skorzy dorzucić tę sumę) oraz funduszach przewidzianych teraz w projekcie budżetu UE m.in. na politykę strukturalną, co miałoby dać wspólnie 30-50 mld euro. A reszta to m.in. tanie pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego.

Jednak Komisja Europejska nie podała żadnych szacunków, ile z „mechanizmu sprawiedliwej transformacji” może przypaść poszczególnym krajom Unii. A od tego będą mocno zależeć losy tego projektu w negocjacjach Parlamentu Europejskiego oraz unijnych państw członkowskich UE. Niewykluczone, że szczegółowe kwoty będą zmieniać się w zależności od ustaleń, pod jakimi warunkami można będzie po nie sięgać. Na podstawie ogólnych wskaźników gospodarczych można przypuszczać, że Polska mogłaby liczyć na mniej więcej ćwierć unijnej puli, ale bez szczegółowych danych i wyliczeń to razie tylko spekulacje.

Pieniądze za neutralność?

Aby uzyskać wsparcie z funduszów sprawiedliwej „transformacji”, kraje Unii będą musiały przygotować plany szczegółowo opisujące proces reform energetycznych i konkretne działania zmierzające do osiągnięcia gospodarki neutralnej dla klimatu. Szkopuł w tym, że Polska na razie – na poziomie politycznych zobowiązań szczytu UE – nie zdeklarowała się w sprawie unijnej walki o neutralność w 2050 r. Premier Mateusz Morawiecki przekonywał, że Polska może osiągnąć tę neutralność w wolniejszym tempie, dopiero w drugiej połowie stulecia.

Rada Europejska na swym grudniowym szczycie UE, jak zawsze na zasadzie konsensusu (a zatem za zgodą Polski), zatwierdziła „cel polegający na osiągnięciu przez UE neutralności klimatycznej do 2050 r.”. Jednocześnie odnotowała, że „na tym etapie jedno państwo członkowskie nie może zobowiązać się do realizacji tego celu; Rada Europejska wróci do tej kwestii w czerwcu 2020 r.” To ze strony Polski zagrywka w sprawie pieniędzy głównie z nowego unijnego budżetu.

Gdyby Polska na dobre odmówiła wdrażania celów klimatycznych, teoretycznie pozostałe państwa musiałyby wziąć na siebie większy ciężar – zrekompensować emisje w Polsce i doprowadzić do neutralności Unii jako całości. Dlatego polscy negocjatorzy liczą na „marchewki” – skoro reszcie Unii zależy, by różnica między wysiłkiem redukcyjnym Polski i reszty była jak najmniejsza, będzie gotowa więcej płacić. Ale część płatników już pokazuje „kije” – Bruksela nawet bez oficjalnego zatwierdzania nowych celów już jest w stanie podbić cel redukcyjny do ponad 50 proc. w 2030 r., więc pozycja Polski jest słaba. Emmanuel Macron w grudniu ostrzegał, że Polska może stracić dostęp do wsparcia z „mechanizmu sprawiedliwej transformacji”, o ile nie poprze neutralności klimatycznej.

Finansowanie Zielonego Ładu to także reforma zasad legalnego wsparcia państwa dla przemysłu, by ułatwić Unii odchodzenie od emisji gazów cieplarnianych. Pomoc publiczna jest w UE ściśle regulowana, by nie za bardzo zaburzać grę wolnorynkową.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na Facebooku! >>