1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pierwszy inżynier Volkswagena zaczyna „sypać”

Małgorzata Matzke8 listopada 2015

Druga odsłona w aferze spalinowej Volkswagena nastąpiła dzięki jednemu z inżynierów koncernu. Swoimi zeznaniami obciąża sam siebie, lecz nie musi obawiać się konsekwencji.

https://p.dw.com/p/1H1uZ
Deutschland Symbolbild VW-Abgasskandal
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/U. Zucchi

Jak informuje tabloid „Bild am Sonntag” (BamS), ujawnienie następnego skandalu z manipulowanymi emisjami spalin w samochodach Volkswagena, jest wynikiem zeznań jednego z inżynierów z Wolfsburga.

Inżynier z działu badań naukowych i rozwoju przez dłuższy czas bił się z myślami, czy ma poinformować swoich przełożonych o manipulacjach emisją CO2, zakrojonych na szeroką skalę. W końcu zdecydował się zeznawać, przez co ujawnia też swoją winę.

Wewnętrzna komisja kontroli VW dysponuje tymczasem także zeznaniami innych pracowników pionu technicznego. Wynika z nich, że manipulacje wskaźników zużycia paliwa i emisji CO2 w setkach tysięcy różnych modeli Volkswagena zaczęły się w roku 2013 i trwały do wiosny 2015.

Flash-Galerie Grüne Liste VCD
Modele blue motion miały być nadzwyczaj ekologiczne i oszczędneZdjęcie: Volkswagen AG

Technicy fałszowali wyniki testów emisji spalin np. zwiększając ciśnienie powietrza w oponach. Do oleju silnikowego dodawano także olej napędowy, żeby silnik pracował lżej i zużywał mniej paliwa.

Wszystko się zgadzało na papierze

Jak przyznał inżynier, niebezpieczeństwo, że machinacje te wyjdą na jaw, było stosunkowo małe. Powszechnie wiedziano w branży samochodowej, że Federalny Urząd ds. Ruchu Drogowego (KBA) sprawdza wszystkie dane tylko na papierze.

Koncern Volkswagena poinformował we wtorek (3.11.2015), że przy certyfikacji niektórych modeli VW podawano zaniżone wartości CO2 i tym samym niższe zużycie paliwa. Te manipulacje dotyczyły 800 tys. pojazdów. Jest to druga odsłona skandalu, jaki wyszedł na jaw u największego europejskiego producenta samochodów w ostatnim czasie.

Od września br. prowadzone jest także dochodzenie w sprawie manipulacji testów emisji spalin w silnikach diesla. Z tego względu wezwano właścicieli milionów samochodów, by zgłosili się do warsztatów.

Zastraszony koncern

Jako powód manipulacji inżynierowie podają, że nie byli w stanie legalnymi środkami zrealizować ambitnych celów bardzo wymagającego szefa koncernu Martina Winterkorna, który przed ponad miesiącem podał się do dymisji. Winterkorn na Genewskim Salonie Samochodowym w marcu 2012 zapowiedział że, Volkswagen do roku 2015 zredukuje w swych pojazdach emisję CO2 o 30 proc.

W trakcie zeznań inżynierowie Volkswagena przyznali, że nie mieli odwagi podać rzeczywistych wskaźników emisji CO2. Bali się kar i nagan od szefostwa koncernu. Jak podkreślali, przez lata w koncernie pracowano w atmosferze strachu.

Nowy szef Volkswagena Matthias Mueller, przejmując stery koncernu od Winterkorna pod koniec września, zapowiedział wprowadzenie w koncernie nowej kultury. Propaguje on większą otwartość i zachęca do odwagi. Inżynier, który ujawnił manipulacje emisji CO2 nie straci pracy w koncernie.

Nie możemy ukarać kogoś, kto zrobił tak odważny krok, jak BamS cytuje informacje koncernu.

W nadchodzącym tygodniu prokuratura w Brunszwiku rozpocznie śledztwo w sprawie tego oszustwa. Nowy skandal z emisją CO2 dotyczy przede wszystkim modeli typu blue motion, które reklamowano jako wyjątkowo ekologiczne i oszczędne. Największych manipulacji dopuszczono się przy modelach blue motion polo, którego emisja CO2 w rzeczywistości jest wyższa o 18 proc. niż dane na papierze; podobnie jest w niektórych modelach golfa, które zużywają 15 proc. więcej paliwa, niż podawano.

Menedżerowie VW pod coraz większą presją

Jak donosi „Sueddeutsche Zeitung”, władze śledcze w Stanach Zjednoczonych odebrały paszport jednemu z menedżerów VW, który pracował w USA, uniemożliwiając mu w ten sposób opuszczenie kraju.

Amerykańskie władze obawiają się przypuszczalnie, że menedżer próbowałby może uniknąć stawienia się na przesłuchanie czy ścigania go przez policję.

dpa, afp / Małgorzata Matzke