1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pieniądze są. Co dalej z nauczaniem polskiego w Niemczech?

2 grudnia 2022

W niemieckim budżecie znalazły się środki na wspieranie nauki języka polskiego. Teraz trzeba opracować plan, jak je wydać. Chętnych na dotacje nie brakuje.

https://p.dw.com/p/4KMgu
Deutschland Schulunterricht
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/I. Kjer

Po wielu miesiącach dyplomatycznych sporów i nacisków ze strony władz w Warszawie w budżecie Niemiec znalazły się w końcu środki na wsparcie nauczania polskiego w Niemczech jako języka ojczystego. W 2023 roku będzie to milion euro, w kolejnych latach po dwa miliony euro rocznie.

Środki te trafią do Centrum Kompetencji i Koordynacji Języka Polskiego KoKoPol w Saksonii. Ta stosunkowo nowa, bo istniejąca od 2020 roku instytucja, wyrasta tym samym na jeden z kluczowych ośrodków mających wpływ na to, jak osoby polskiego pochodzenia w Niemczech będą mogły uczyć się swojego języka ojczystego za publiczne niemieckie pieniądze.

Sprawdzić na czym stoimy

Minie jeszcze jednak zapewne trochę czasu zanim dzieci z polskich rodzin faktycznie odczują skutki dotacji, która znalazła się w budżecie federalnym. Sam KoKoPol musi najpierw zorientować się w sytuacji, a ta wcale nie jest przejrzysta. W Niemczech jest 16 landów i to one samodzielnie odpowiadają za szkolnictwo, także za naukę w szkołach polskiego jako ojczystego. W każdym landzie wygląda to nieco inaczej. Niektóre rzeczywiście angażują siły i środki aby uczyć polskiego. Inne nie robią prawie nic. Równolegle istnieje też cała sieć inicjatyw pozaszkolnych prowadzonych przez środowiska polonijne. Bez nich nauka polskiego byłaby czysto symboliczna. 

– Po pierwsze, i w tej sprawie dużo już zrobiliśmy, trzeba zebrać i przeanalizować dane i zalecenia dotyczące nauczania polskiego w Niemczech. To podstawa abyśmy mogli odpowiednio kierować i wyskalować nasze działania. Potrzebujemy aktualnego obrazu sytuacji – mówi Deutsche Welle dyrektor KoKoPol Gunnar Hille.

Centrum chce wspierać zarówno naukę polskiego jako języka pochodzenia w szkołach, czyli mobilizować do działania landy, jak i w systemie pozaszkolnym, czyli wspierać inicjatywy prowadzone przez organizacje polonijne. Prawdopodobnie będą one mogły liczyć na wsparcie finansowe, choć szczegóły nie zostały jeszcze ustalone.

To nie jest zwykły rynek

Hille jest zdania, że w sprawie nauczania polskiego jako języka ojczystego działał dotychczas w Niemczech mechanizm rynkowy, popyt określał podaż, to znaczy oferta nauki polskiego była taka jak sygnalizowane zapotrzebowanie. – Ale to nie jest zwykły rynek, należało robić więcej. Jedno jest jasne, w całej Europie Zachodniej za mało wie się o Polsce, o polskiej historii, kulturze i języku. Teraz coś zrobiono, ale można zrobić jeszcze zdecydowanie więcej. I w tym kierunku zmierzamy.

Gunnar Hille
Dyrektor KoKoPol Gunnar HilleZdjęcie: DW/A. M. Pedziwol

Zdaniem Gunnara Hillego przeznaczenia środków na szczeblu federalnym na wspieranie polskiego to w pewnym stopniu środek nacisku na landy, aby te rozwijały u siebie ofertę nauki tego języka. Ale KoKoPol chce, aby także sami rodzice aktywniej upominali się w szkołach o przysługujące im przywileje, czyli właśnie o lekcje polskiego. Dlatego Centrum planuje akcje promującą język polski w Niemczech. Mają w nią zostać zaangażowane niemieckie osobistości o polskich korzeniach ze świata kultury, polityki czy sportu. Rozmowy w tej sprawie trwają.

– Musi przebić się, że polski jest 'fajny', a polskie pochodzenie to coś szczególnego, że to kapitał, który można potem wykorzystać w czasie nauki czy kariery zawodowej – mówi Hille. Jak podkreśla, szkoły w Niemczech już w momencie zapisywania dzieci z innymi niż niemieckie korzeniami powinny zwrócić uwagę na możliwość zajęć z języka pochodzenia. – A jeśli rodzice nie dowiedzą się tego w szkołach, to powinni usłyszeć to od nas, i właśnie po to ta kampania informacyjna.

„Krok we właściwym kierunku”

Znalezienie w budżecie federalnym środków na nauczanie języka polskiego w Niemczech z satysfakcją przyjęła kierowniczka Biura Polonii w Berlinie Klaudyna Droske. „Jestem dumna z nas wszystkich: osób, organizacji i stowarzyszeń, że jednym głosem, wspólnie przekazaliśmy nasze stanowisko w sprawie nauki języka polskiego rządowi RFN. Nasz głos został wysłuchany! To sukces i pierwszy krok we właściwym kierunku!” - czytamy w oświadczeniu przekazanym DW.

Nieco mniej spójny obraz wyłania się jednak z rozmów z polonijnymi organizacjami nauczycielskimi. Niektóre z nich z mieszanymi uczuciami podchodzą do faktu, że to właśnie KoKoPol stanie się czymś w rodzaju ogólnoniemieckiego centrum dowodzenia w sprawach nauczania polskiego. Cześć działaczy aktywnych na polu polonijnej oświaty od wielu lat odnosi się z rezerwą do istniejącego zaledwie od dwóch lat i zlokalizowanego w peryferyjnym Ostritz ośrodka.

Ale nie brakuje też pozytywnych głosów. Przewodniczący działającego w Berlinie Polskiego Towarzystwa Szkolnego Oświata Jakub Nowak ubolewa co prawda nad tym, że środki na wsparcie polskiego w Niemczech znalazły się dopiero po zabraniu przez Polskę dotacji dla dzieci z mniejszości niemieckiej. Cieszy się jednak z dodatkowych pieniędzy i ma nadzieję na poprawę sytuacji instytucji podobnych do tej, którą reprezentuje.

– Bardzo się cieszę i liczę na to, że rzeczywiście zostanie dofinansowane nie tylko nauczanie w systemie szkolnym, ale też pozaszkolnym. Bardzo bym sobie życzył, żebyśmy jako Towarzystwo Szkolne Oświata mieli jakiś stały budżet i mogli pozyskiwać nowych nauczycieli – mówi Nowak w rozmowie z DW.

Towarzystwo Oświata zapewnia obecnie nauczanie polskiego dla blisko 300 dzieci w Berlinie i Poczdamie. Nowak skarży się jednak, że z powodu kiepskiej sytuacji finansowej nie jest w stanie zatrzymać u siebie wykwalifikowanych pedagogów. – Niestety za te pieniądze, które teraz płacimy, niewiele osób chce pracować. W innych miejscach mogą dostać nawet trzy razy więcej, więc odchodzą – mówi. Problemem jest także brak pomieszczeń do prowadzenia zajęć.

Polsko-niemiecka awantura

Przeznaczenie przez Niemcy dodatkowych, i to pochodzących z budżetu centralnego, a nie budżetów landowych, środków na nauczanie polskiego, było jednym ze sztandarowych żądań polskiego rządu pod adresem Berlina. Władze w Warszawie postawiły wręcz sprawę na ostrzu noża, odbierając w ubiegłym roku część środków na nauczanie języka niemieckiego dla dzieci z mniejszości niemieckiej w Polsce.

Przemyslaw Czarnek
Minister edukacji Przemysław Czarnek Zdjęcie: Mateusz Marek/picture-alliance

W niedawnej rozmowie z DW minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek przyznawał, że była to forma nacisku na Berlin. – Czy gdybyśmy tego ruchu nie zrobili i nie zmniejszyli środków na nauczanie języka niemieckiego (...), to czy strona niemiecka w ogóle dzisiaj podnosiłaby ten temat? Wydaje się, że było to konieczne, aby w Niemczech w końcu zaczęto myśleć o tym, jak zacząć wykonywać swoje zobowiązania – mówił w październiku Czarnek.

Deklarował również, że jeśli Niemcy zaczną finansować na poziomie federacji nauczanie języka polskiego jako ojczystego w takim wymiarze, jak robi to Polska, to jego rząd wróci do pełnego finansowania języka niemieckiego mniejszości niemieckiej.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>