1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Parlament Europejski po wyborach. Bez rewolucji

18 lutego 2019

Prounijne partie głównego nurtu utrzymają bezpieczną większość w nowym Parlamencie Europejskim po majowych wyborach – wynika z pierwszego zestawienia sondaży, które europarlament przedstawił w Brukseli.

https://p.dw.com/p/3DZ2t
W maju wybory do Parlamentu Europejskiego
W maju wybory do Parlamentu EuropejskiegoZdjęcie: picture-alliance/Wiktor Dabkowski

Parlament Europejski od dziś (18.02.2019) będzie regularnie aktualizował swoją prognozę podziału mandatów po eurowyborach na podstawie średniej z głównych sondaży i prognoz, które we wszystkich krajach UE sporządzają ośrodki badawcze m.in. na potrzeby lokalnych mediów. Przed poprzednimi eurowyborami z 2014 r. tak przygotowana prognoza Parlamentu Europejskiego okazała się najtrafniejsza ze wszystkich publikowanych wówczas w mediach. O ile dojdzie do brexitu w przewidywanym terminie 29 marca, przyszły Parlament Europejski będzie liczył 705 zamiast 751 europosłów, więc dla porównania składu obecnej i przyszłej kadencji przydatniejsze są nie tyle liczby mandatów europoselskich, ci ich procent w stosunku do całej izby.

Centroprawicowa międzynarodówka Europejskiej Partii Ludowej (nazywana skrótowo chadekami), która składa się m.in. z niemieckiej CDU i CSU oraz polskiej PO i PSL, ma obecnie największą frakcję kontrolującą 28,9 proc. miejsc w europarlamencie. Dzisiejsza prognoza daje chadekom około 26 proc. euromandatów. Z kolei centrolewica (m.in. niemieccy socjaldemokraci, polski SLD) ma obecnie 24,8 proc. izby, a po eurowyborach – m.in. wskutek odejścia brytyjskich labourzystów – będzie mieć tylko 19 proc. Frakcja liberałów, którą kieruje były belgijski premier Guy Verhofstadt, ma obecnie około 9,1 proc. europosłów, a wedle prognozy w maju powinna zdobyć 10,6 proc. (a gdyby liberałowie w powyborczych układankach weszli w koalicję z europosłami Emmanuela Macrona, to taki nowy klub urósłby do 13,2 proc.). Udział klubu Zielonych w przyszłym europarlamencie spadłby z 6,9 proc. do 6,4 proc.

Nie tak źle z nowym europarlamentem

Opublikowane dane potwierdzają, że nowy europarlament – o czym po cichu mówiło już wielu urzędników i dyplomatów w Brukseli – nie powinien radykalnie różnić się od izby obecnej kadencji pomimo obaw przed nasilającym się populizmem i dobrymi wynikami wyborczymi partii antyestablishmentowych m.in. we Włoszech.

Obecną Komisję Europejską pod kierownictwem Jeana-Claude’a Junckera europarlament powołał w 2014 r. głosami „wielkiej koalicji” centroprawicy i centrolewicy (kontrolującej łącznie około 54 proc. całej izby), do której wówczas oficjalnie dołączyli liberałowie. Po najbliższych eurowyborach „wielkiej koalicji” – jeśli się zawiąże – po raz pierwszy zabrakłoby głosów do zdobycia potrzebnej większości zwłaszcza za sprawą spadku po stronie centrolewicy. Jednak po dołączeniu liberałów nowa koalicja środka miałaby 55,6 proc. izby, a łącznie z macronistami – 58,2 proc.

Nowe sojusze europarlamentarne

Ponadto powyższe unijne międzynarodówki mogłyby w wielu kwestiach – podobnie jak dzieje się to teraz – liczyć na Zielonych, choć ci np. w kwestiach handlu międzynarodowego mocno odbiegają od „partii środka”. Głosowali w 2017 r. przeciw umowie CETA o wolnym handlu między Unia i Kanadą. Tymczasem handel zagraniczny – i tak już zagrożony w obecnym kształcie przez politykę Donalda Trumpa – to wręcz federalna domena UE, w tym europarlamentu ratyfikującego umowy handlowe.

Natomiast mocno lewicowy klub GUE/NGL, którego częścią jest m.in. Syriza greckiego premiera Aleksisa Tsiprasa, zanotowałby bardzo mały spadek z 6,9 proc. do 6,7 proc. izby. A konserwatyści (m.in. PiS), którzy mają teraz 9,9 proc., zmaleliby do 7,4 proc. m.in. wskutek pobrexitowej utraty torysów. Tyle, że przetrwanie konserwatystów w składzie partyjnym bardzo podobnym do obecnego jest pod znakiem zapytania. Na unijnej prawicy trwają przymiarki do nowych sojuszy europarlamentarnych – na alians z PiS miałaby ochotę Liga włoskiego wicepremiera Mattea Salviniego. Natomiast Paweł Kukiz (Kukiz'15) już zadeklarował sojusz z – niejednorodnym ideowo, lecz zasadniczo wyrosłym z lewicowego alterglobalizmu – włoskim Ruchem 5 Gwiazdek.

Mainstream górą, ale czy będą eurosceptyczni komisarze UE?

Presja ze strony populistów i rzeczników „demokracji nieliberalnej” do pewnego stopnia modyfikuje linię programową partii głównego nurtu, a nawet skaża kształt najważniejszych unijnych międzynarodówek – wkład Węgrów wybranych z list coraz bardziej skrajnego Fideszu do Europejskiej Partii Ludowej ma – wedle najnowszych sondaży – wzrosnąć z 12 do 13 eurodeputowanych. Jednak prounijny główny nurt, do którego zasadniczo zalicza się centroprawica, centrolewica, liberałowie (zapewne w koalicji z macronistami) oraz Zieloni, skurczyłby się – według najnowszej prognozy – tylko o kilka punktów, czyli z 69,6 proc. mandatów w Parlamencie Europejskim obecnej kadencji do około 64,5 proc. po maju tego roku.

Gdyby potwierdziły się prognozy o tak zupełnie nierewolucyjnych zmianach w nowym Parlamencie Europejskim, to znaczniejszym wyzwaniem dla instytucji UE pozostałyby rządy krajów Unii i ich ministrowie w Radzie UE. A w kontekście nowego cyklu politycznego w Brukseli – wybór nowych komisarzy UE. Kogo w Komisji Europejskiej będą bowiem chciały umieścić Węgry, Włochy, Polska?

Czy Viktor Orban będzie forsować na komisarza jakiegoś twardego obrońcę polityki Budapesztu np. w sprawie migracji? – Niewykluczone, że w tym roku to spory o komisarzy będą najgorętsze – mówi jeden z wysokich urzędników UE. Europarlament zgodnie z traktatami UE musi zatwierdzić kolegialnie cały skład nowej Komisji Europejskiej (najpewniej jesienią tego roku). Ale nominacje na poszczególnych komisarzy UE odbywają się „na podstawie sugestii zgłaszanych” przez kraje Unii przewodniczącemu elektowi Komisji Europejskiej.

Bohaterem spekulacji co do polskiego kandydata na komisarza UE jest od dość dawna wicemarszałek Senatu Adam Bielan. Ale o posadę w KE ma też zabiegać m.in. minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński. A jeśli sondaże przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi w Polsce bardzo wyraźnie wskazywałyby na wygraną opozycji, to – jak wynika z naszych rozmów w Brukseli – europarlament mógłby tak przewlec przesłuchania polskiego kandydata, by pozwolić na nominację komisarza UE już przez nowy rząd w Warszawie.