1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka kultura pamięci. Wojna w Ukrainie ją zmieni

Joanna de Vincenz
1 września 2022

Jeszcze niedawno pamięci o 1 września 1939 r. towarzyszyło w Niemczech hasło „Nigdy więcej wojny”. Teraz wojna w Ukrainie to zmieni – mówi szef Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich Peter Oliver Loew.

https://p.dw.com/p/4GGOk
Napaść Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r.
Napaść Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r. Zdjęcie: picture alliance

DW: W książce*, którą właśnie opublikował pan razem z prof. Waldemarem Czachurem, poświęconej pamięci o 1 września 1939 roku, można przeczytać, że w pierwszych dziesięcioleciach po wojnie pamięć ta układała się w równoległe monologi. Dlaczego tak się działo?

Prof. dr Peter Oliver Loew: Po II wojnie światowej społeczeństwa w Europie w pierwszej linii zajmowały się własnym cierpieniem i stratami oraz konstytuowaniem się na nowo jako społeczeństwo. Na empatię dla sąsiadów oraz wyrozumiałość dla losów innych nie było zaraz po wojnie wiele miejsca. Dlatego najpierw rozwinęły się monologi pamięci. Co prawda Polska odgrywała pewną rolę w kulturze pamięci obu niemieckich państw, a i Niemcy istniały w polskiej pamięci o wojnie, to nie dochodziło do dialogu, do wysłuchania drugiej strony i rozmowy między społeczeństwami. Rozwinęły się pamięci istniejące równolegle, co ostatecznie w wielu aspektach przetrwało do dziś.

Książka bazuje na badaniach doniesień prasowych na temat upamiętniania 1 września w latach 1945-1989. W ówczesnej polskiej prasie panował konsensus, że media w RFN milczą na temat kolejnych rocznic września, za to w NRD pamięć o wybuchu wojny jest pielęgnowana. Na ile odpowiadało to rzeczywistości?

- Częściowo pokrywało się to z prawdą. Wówczas, podobnie jak i dziś, polskie media chętnie relacjonowały, co zagranica mówi o Polsce. Przyglądano się temu, co dzieje się w Niemczech, zarówno w RFN, jak i w NRD. W Niemieckiej Republice Demokratycznej już krótko po wojnie starano się ustanowić 1 września dniem pamięci. Było to dla NRD i komunistów z Niemiec stosunkowo proste. 1 września można było przedstawiać jako konsekwencję najeźdźczej wojny przeciwko Polsce i Europie, do której dążył kapitalistyczno-faszystowski Zachód. W Niemczech Zachodnich było to bardziej złożone - mieliśmy tu w większym stopniu do czynienia z kontynuacją elit. Społeczeństwo było bardziej zajęte stratami i zniszczeniami, jakie samo poniosło, aniżeli historią reżimu okupacyjnego stworzonego w Europie przez Niemców, w tym historią wojennej okupacji w Polsce. Dlatego trwało to 20-30 lat, zanim 1 września przyciągnął większą uwagę opinii publicznej i polityki w Niemczech Zachodnich.

Peter Oliver Loew
Peter Oliver Loew, dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w DarmstadtZdjęcie: DPI/Grzegorz Litynski

Ale raczej nie koncentrowano się wówczas na okupacji Polski, tylko pod pacyfistycznym sloganem „Nigdy więcej wojny” zachodnioniemiecka lewica oraz związki zawodowe apelowały po prostu o pokój na świecie.

- Rzeczywiście, od końca lat 50-tych 1 września obchodzony był przez ruch związkowy przede wszystkim w duchu demonstracji antywojennych. Wprawdzie powoływano się na historyczną datę 1 września, ale podczas Dnia Antywojennego właściwie prawie wcale nie przekazywano wiedzy o ataku na Polskę i okupacji hitlerowskich Niemiec w Europie. Raczej chodziło o pacyfistyczne przesłanie, że nigdy więcej Niemcom nie wolno doprowadzić do wojny. Aby tak się stało, powinniśmy troszczyć się o rozbrojenie, o demilitaryzację i o lepsze stosunki z komunistyczną częścią Europy. Oczywiście istniały pojedyncze głosy i podmioty, które zajmowały się wówczas Polską, ale były one w absolutnej mniejszości. Podczas uroczystości rocznicowych prawie wcale nie odnoszono się do Polski. Wiedza o losie Polski podczas II wojny światowej była niezwykle mała. Tylko nieliczne historyczki i historycy starali się coś zmienić, prowadzić badania i pisać na ten temat.

W książce dość szczegółowo opisują panowie falę spotkań niemiecko-polskich w Niemczech w roku 1989, w 50. rocznicę napaści Niemiec na Polskę. Czy nie stały się one nieformalnym progiem do kolejnego etapu pojednania między Polską a Niemcami, pogłębianego po 1989 roku?

- To był niezwykle ważny moment! 50 lat od wybuchu wojny było wystarczająco długim przedziałem czasowym, aby móc dopuścić do głosu następne pokolenia, niepamiętające już wojny oraz aby wystartować z nowymi inicjatywami. To była jednocześnie końcówka lat 80-tych. W Polsce dokonała się rewolucja „Solidarności”, a przez Niemcy, zarówno zachodnie, jak i wschodnie, przetoczyła się prawdziwa fala empatii dla Polski i Polaków. Wystarczy wspomnieć wielką akcję wysyłania paczek z pomocą humanitarną do Polski czy przyjęcie w Niemczech Zachodnich setek tysięcy osób z Polski. Wszystko to doprowadziło w latach 80-tych do sytuacji, gdzie w obu niemieckich państwach pojawiła się duża gotowość do wejścia z Polską w dialog i do zwrócenia większej uwagi na losy Polski  podczas II wojny światowej.

Po zakończeniu wojny i przesunięciu w 1945 r. granic Polski na zachód można było myśleć, że Stalin na trwałe wpisał wzajemną wrogość w przyszłe stosunki Polski i Niemiec. Stało się jednak inaczej.

- W rzeczy samej. Owszem, trwało to trochę, ale w latach 80-tych duża część społeczeństwa niemieckiego opowiedziała się już za rzeczywistym porozumieniem z Polską i współpracą – by budować wspólną przyszłość w Europie. Niemniej właśnie w Niemczech Zachodnich żyło wiele milionów wypędzonych z byłych niemieckich prowincji wschodnich. Ta grupa przez dziesięciolecia była mało zainteresowana rozmową z Polską, za to w szczególnym stopniu własnymi stratami. W pewnym sensie to zrozumiałe. Z drugiej strony zawsze obciążało to politykę RFN względem Polski i ją hamowało. Można to obserwować w latach po 1989 r., kiedy Helmut Kohl i jego rząd długo zwlekali, zanim zajęli się ostatecznym uznaniem granicy na Odrze i Nysie. Ciągle mieli na uwadze, by nie stracić milionów głosów z obozu wypędzonych. Potem w latach 90-tych wszystko dobrze się potoczyło. Poprzez polsko-niemiecki traktat graniczny z 1990 roku oraz traktat o dobrym sąsiedztwie z 1991 roku stworzyliśmy bardzo dobry fundament dla kształtowania stosunków bilateralnych. Z pewnością nie byłoby to możliwe bez roku 1989 i wszystkiego, co się wówczas wydarzyło. Do tego zalicza się nie tylko upadek muru berlińskiego, lecz także nowe podejście do pamięci o II wojnie światowej w latach po przełomie 1989 roku.

Po 1989 r. Polska i Niemcy stały się zdolne do dialogicznej pamięci o II wojnie światowej. Potrafimy dziś prowadzić wspólne badania i debaty także o problematycznych kwestiach, wspólnie zapełniać tzw. białe plamy.

- Z całą pewnością. Lata 90-te były dobrym czasem dla rozmów o historii i dla starań o dialogiczną pamięć. Obie strony wykazywały dużą gotowość do usuwania tematów tabu. Po niemieckiej stronie na przykład były to zagadnienia pracy przymusowej, po polskiej – tematyka wypędzeń. Zabiegi o pamięć dialogiczną nie były jednak proste, bo II wojna światowa wywoływała zupełnie różne emocje w obu społeczeństwach. Dla Polski była największą katastrofą w historii, oznaczała niewyobrażalne straty. To oczywiste, że w tym kontekście w centrum uwagi jest przede wszystkim własne społeczeństwo i kraj. W Niemczech było inaczej. Też myślano tu o własnym społeczeństwie, ale zadając sobie ciągle pytanie, jak mogło do tego dojść? W którym momencie popełniliśmy błąd? Z biegiem czasu odczuwano też coraz większą odpowiedzialność za Holokaust, a także zbrodnie podczas okupacji innych krajów Europy. W tym kontekście Polska była jednym z wielu krajów okupowanych i wcale nie musiało tu być automatyzmu, że myśląc o wojnie, od razu zajmowano się w Niemczech Polską. Dlatego obu społeczeństwom nie zawsze udawało się nawiązać konstruktywną rozmowę, często bywały to monologi w pustkę.

Uroczystości upamiętniające 1 września 1939 r. odbywają się w tym roku w cieniu wojny w Ukrainie. Czy trwająca obecnie wojna zmieni w przyszłości ocenę 1 września 1939 roku?

- Tak, absolutnie! Nastąpią duże zmiany w niemieckiej kulturze pamięci. Dotychczas kiedy upamiętnialiśmy w Niemczech 1 września, to rzeczywiście motywem przewodnim było hasło „Nigdy więcej wojny!” i przeświadczenie, że nigdy więcej Niemcom nie wolno angażować się militarnie w Europie poza swoimi granicami. Prawdopodobnie należałoby w przyszłości uzupełnić to hasło: Nigdy więcej wojny najeźdźczej! Natomiast wojna obronna wszędzie tam, gdzie to konieczne w obronie wolności. Nasze liberalne społeczeństwa najwidoczniej można obronić tylko przy użyciu broni, jeśli Zachód z jego wspólnotą wartości zostają zbrojnie zaatakowane. Na taką okoliczność musimy być gotowi i to także nauka, która płynie z 24 lutego 2022 roku. W kontekście rocznicy 1 września 1939 konstatujemy, że dobrze, jeśli społeczeństwa są lepiej przygotowane na wypadek wojny, aniżeli miało to miejsce w przypadku Polski w 1939 lub Francji w 1940 roku.

* Waldemar Czachur, Peter Oliver Loew: „Nigdy więcej wojny!”. 1 września w kulturze pamięci Polski i Niemiec w latach 1945-1989, Warszawa 2022