1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Otwarte rany Nigerii [KOMENTARZ]

Małgorzata Matzke14 kwietnia 2015

Dokładnie przed rokiem bojówki Boko Haram uprowadziły prawie 300 dziewcząt z miejscowości Chibok. Ślad po nich przepadł - i tak już pewnie pozostanie, uważa Jan-Philipp Scholz.

https://p.dw.com/p/1F8Tn
Nigeria Proteste Chibok Mädchen
Wydarzenia sprzed roku obudziły społeczeństwo obywatelskie w NigeriiZdjęcie: picture-alliance/AP Photo/S. Alamba

Zaledwie w kilka tygodni po tym, jak 14 kwietnia 2014 r. terroryści z Boko Haram uprowadzili 276 dziewcząt ze szkoły w miejscowości Chibok, stał przede mną jeden z ojców ofiar porwania. Opowiadał mi, jak tego ranka na motorze zawiózł córkę do szkoły. Córką żegnając się z nim zawołała: Dzięki tato, zobaczymy się później! A potem ojciec powiedział coś, co aż trudno sobie wyobrazić; że nie ma nadziei kiedykolwiek zobaczyć swoją córkę żywą.

Co można powiedzieć takiemu ojcu, który pogrzebał już wszelkie nadzieje? Nie wiedziałem i do dziś tego nie wiem. Może już wtedy wszyscy przeczuwali, że przypuszczalnie będzie on miał rację. Że wszystkie optymistyczne, pełne empatii słowa pociechy będą brzmiały sztucznie i pusto. Zbyt wiele słyszało się już o niemocy i niechęci nigeryjskiej armii, żeby w niej pokładać jakiekolwiek nadzieje. Zbyt mało zaufania miało się do prezydenta Goodlucka Jonathana, który nie chciał nawet pojechać do zrozpaczonych rodzin, by móc od niego oczekiwać jakiejkolwiek pomocy.

Chibok jako podwójny symbol

Od kwietnia 2014 r. Chibok stał się podwójnym symbolem: symbolem fiaska nigeryjskiego państwa w walce z islamistycznymi terrorystami. Od chwili wydarzeń przed rokiem Boko Haram uprowadziło ponad 2 tysiące dalszych dziewcząt i kobiet, jak podaje w najnowszym raporcie Amnesty International. Na konto terrorystówi spod znaku Boko Haram idzie także co najmniej 300 ataków na ludność cywilną. Jak podaje UNICEF, ze względu na konflikt, ucieczką salwowało się ok. 800 tys. dzieci.

Jan-Philipp Scholz
Korespondent DW w Lagos Jan-Philipp Scholz: Walkę z Boko Haram można rozstrzygnąć tylko militarnieZdjęcie: DW/M. Müller

Ich los nie budzi już takiego zainteresowania, jak porwanie prawie 300 dziewczynek ze szkoły, ale mimo to coś się zmieniło. Chibok stał się symbolem przebudzenia międzynarodowej społeczności i nigeryjskiego społeczeństw obywatelskiego, co powinno było już dawno temu nastąpić.

Od wydarzeń 14 kwietnia ubiegłego roku nawet skostniała i pławiąca się w samozadowoleniu elita polityczna Nigerii jest nagle konfrontowana z całym szeregiem krytycznych pytań - inaczej niż kiedyś. Można wręcz powiedzieć, że w wyniku porwania wyborcze fiasko poniósł, jeszcze pełniący funkcję prezydenta Goodluck Jonathan. Oprócz szerzącej się korupcji, decydującym w wyborach tematem była dla Nigeryjczyków właśnie nieudolność władz w walce z terrorystami.

Walka tylko dla walki

Ale czy nowy prezydent Nigerii Muhammadu Buhari spełni daną obietnicę, że w ciągu pół roku rozgromi Boko Haram? Jedno jest pewne, jedna część problemu rozwiąże się sama. Żadną tajemnicą nie jest to, że część północno-nigeryjskiej muzułmańskiej elity wspierała finansowo terrorystów, by pozbyć się niechcianego, chrześcijańskiego prezydenta Jonathana. Według wyzutej ze skrupułów kalkulacji miała ona nadzieję, że nowy prezydent, z ich regionu, dopuści ich bliżej do obficie tryskających źródeł nigeryjskiej ropy. Te zastrzyki finansowe dla Boko Haram wyschną więc w momencie nastania nowego prezydenta.

Tyle, że problem jest dużo bardziej złożony. Wielu młodych mężczyzn z północnej Nigerii, walczących pod flagą Boko Haram, przyłączyło się do terrorystów z zupełnie innego powodu: nie mają nic do stracenia. Dla nich walki, rabunek i gwałt stały się celem samym w sobie. Część z nich jest tak zradykalizowana, że faktycznie wierzą w puste islamistyczne hasła, na których lep kiedyś poszli.

Nadzieja w wojsku?

Jakby ostro to nie zabrzmiało: w ostateczności walkę z Boko Haram można rozstrzygnąć tylko militarnie. Terrorystów trzeba tak osłabić, żeby ich przywódcom nie pozostało nic innego, jak przyjąć ofertę rozmów ze strony nowego rządu. Czy były generał Buhari odniesie na tym polu sukces, będzie zależało przede wszystkim od tego, czy uda mu się ruszyć skostniałe i skorumpowane do głębi struktury we własnej armii. Do tej pory znaczna część nigeryjskiego budżetu na obronność znikała w kieszeniach wysokich oficerów. Dla większości uczennic szkoły w Chibok będzie już przypuszczalnie za późno. Ale nie dla wielu tysięcy uczennic i uczniów w północnej Nigerii, którzy pragną tylko jednego: móc się uczyć. Jest to jakaś perspektywa dla regionu, który już zbyt długo nie ma żadnych perspektyw.

Jan-Philipp Scholz / tł. Małgorzata Matzke