1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Orban mięknie, by dostać pieniądze z UE

13 października 2022

Węgry dostały dwa dodatkowe miesiące na wdrożenie reform antykorupcyjnych pod groźbą zamrożenia funduszy UE. Orban publicznie walczy o „suwerenność”, ale ulega presji Brukseli, by ocalić również zagrożone 70 proc. KPO.

https://p.dw.com/p/4I8ap
Tschechien Prag | Gründungsgipfel Europäische Politische Gemeinschaft | Viktor Orban, Ungarn
Zdjęcie: Ludovic Marin/AFP/Getty Images

Komisja Europejska we wrześniu jednomyślnie – w ramach przepisów „pieniądze za praworządność” – przyjęła wniosek o zablokowanie 7,5 mld euro dla Węgier, co stanowi około jednej trzeciej całej węgierskiej działki z polityki spójności w unijnej siedmiolatce budżetowej 2021-2027. Dla zatwierdzenia tej decyzji trzeba głosów co najmniej 15 z 27 państw Unii (obejmujących 65 proc. ludności UE) w Radzie UE, która według standardowych reguł powinna zagłosować w ciągu miesiąca od wniosku Komisji. Jednak Węgry dostały w czwartek (13.10.2022) dodatkowe dwa miesiące, czyli czas maksymalnie do 19 grudnia, bo przepisy UE nie pozwalają na większe odroczenie głosowania.

Dzisiejszą decyzję Rady UE przyjęto jednomyślnie, choć podczas wczorajszej narady ambasadorów 27 krajów Unii trzy kraje Beneluksu oraz Irlandia w pisemnej deklaracji zażądały od Komisji Europejskiej, by tuż po 19 listopada przedstawiła zaktualizowaną analizę zagrożeń dla funduszy UE wynikłych z naruszeń praworządności na Węgrzech.  – Będziemy nadal uważnie monitorować sytuację. I pozostaniemy w pełni zaangażowane w poszukiwanie trwałych rozwiązań dla ochrony budżetu Unii – głosi deklaracja, którą podczas obrad za zamkniętymi drzwiami poparły też m.in. Niemcy, Francja, Dania.

Dodatkowe dwa miesiące to element wrześniowego kompromisu Viktora Orbana z Komisją Europejską. Premier w przemówieniach na Węgrzech wciąż atakuje eurokratów czyhających na węgierską suwerenność, ale po oficjalnym ostrzeżeniu z Brukseli, że groźba utraty funduszy jest realna, ekspresowo zgodził się na 17 warunków, w tym – to kluczowe wedle oceny Komisji – na powołanie antykorupcyjnego Urzędu ds. Etyki. Rządowe prace nad tym projektem ruszyły 5 września, by zgodnie z obietnicą daną Brukseli już z końcem września mógł zająć się nim węgierski parlament. Teraz Węgry mają czas do 4 listopada na obsadzenie składu tego Urzędu, który musi zacząć działać do 19 listopada. – Nie ma żadnej szczerej odwilży między nami i Budapesztem. Jednak wizja utraty pieniędzy działa – tłumaczy jeden z naszych rozmówców w instytucjach UE.

Część europosłów oraz działaczy praworządnościowych przekonuje, że reformy uzgodnione z Orbanem to znacznie za mało. Jednak w Komisji Europejskiej przekonują, że Urząd ds. Etyki przyniesie poważną zmianę w ochronie funduszy przed przekrętami na Węgrzech (taki jest cel „pieniędzy za praworządność”), o ile reforma zostanie poprawnie wdrożona. A jeśli nie, to czy sojusznicy Orbana w grudniu nie zablokowaliby UE decyzji o zamrożeniu pieniędzy? W Brukseli dominuje pogląd, że tych sojuszników jest za mało. Wprawdzie premier Mateusz Morawiecki publicznie obiecał Orbanowi wsparcie, ale to nie wystarcza nawet przy dołączeniu – co wcale nie jest pewne – nowego rządu Włoch od koalicji blokującej w Radzie UE. – W przypadku Węgier chodzi o naruszenia praworządności, które prowadzą do korupcji przy funduszach UE. Nie jest łatwo publicznie tego bronić – tłumaczy jeden z dyplomatów Brukseli.

Urząd ds. Etyki, który zyska szeroki wgląd w dokumenty administracji publicznej i samorządowej, będzie mieć prawo do interwencji w zamówienia publiczne oparte na unijnych funduszach, w nadzór wydatków i sposobu ich audytu. Ponadto będzie mieć prawo do wystąpienia o kontrolę sądową wszystkich decyzji podejmowanych przez władze publiczne w sprawie udzielania zamówień publicznych wiążących się z jakimkolwiek wsparciem Unii.

Sądownictwo w węgierskim KPO

– Z zadowoleniem przyjęliśmy dodatkowe zobowiązanie Węgier, że wszystkie węgierskie sądy rozpatrujące sprawy cywilne, administracyjne i karne, w tym sądy właściwe dla ochrony interesów finansowych Unii, muszą spełniać wymogi niezależności, bezstronności i być ustanowione na mocy prawa zgodnie z Traktatem o UE oraz odpowiednim dorobkiem prawnym UE – tak Komisja tłumaczyła Radzie UE swe wsparcie dla kompromisu z Orbanem. Premier Węgier, podobnie jak władze Polski, zwykł przekonywać, że kwestie sądownictwa leżą poza uprawnieniami instytucji UE. Jednak zabiegając o pieniądze przystał – przynajmniej w pisemnych deklaracjach dla Komisji – na orzecznictwo TSUE w tej kwestii, którego dorobek wzrósł w ostatnich latach wskutek skarga Komisji i pytań prejudycjalnych związanych z Polską.

Premierzy Węgier i Polski, wrzesień 2020r.
Premierzy Węgier i Polski, wrzesień 2020r.Zdjęcie: Czarek Sokolowski/AP/dpa/picture alliance

Rząd Orbana równocześnie z rozmowami o „pieniądzach za praworządność” negocjuje swój Krajowy Plan Odbudowy (5,8 mld euro dotacji), bo Węgry są jedynym krajem Unii, którego KPO nie został jeszcze zatwierdzony. A jeśli Budapeszt nie zdąży do końca tego roku, to zgodnie z ogólnymi przepisami o Funduszu Odbudowy przepadnie mu 70 proc. KPO. Polsce to już nie grozi, bo Rada UE zatwierdziła polski KPO w czerwcu, a zatem można na jego podstawie zaciągać zobowiązanie finansowe, choć ich zwrot z KPO odsuwa się z powodu niewypełnienia praworządnościowych kamieni milowych.

Kluczowe rozwiązania z kompromisu co do „pieniędzy za praworządność” posłużą także węgierskiemu KPO. Jednak Bruksela ponadto domaga się, by w jego warunkach wypłaty pieniędzy (kamieniach milowych) znalazły się też mocno zapisane kwestie niezależności sądownictwa czy też niedyskryminacji w szkolnictwie (kwestie LGBT+).   

Polska niezagrożona

Johannes Hahn, komisarz UE ds. budżetu, w listopadzie 2021 roku wysłał także do władz Polski pismo domagające się – na podstawie przepisów „pieniądze za praworządność” – wyjaśnień co do zagrożeń związanych z lekceważeniem pierwszeństwa prawa UE oraz upolitycznieniem prokuratury. – Co sprawiło, że Komisja Europejska postanowiła nie kontynuować tego postępowania wobec Polski? – W przypadku Polski nie dostrzegliśmy wystarczająco bezpośredniego związku między problemami sądownictwa i (ewentualnymi) zagrożeniami dla funduszy UE. A zatem kwestią niezależności sądownictwa możemy zajmować się za pomocą innych narzędzi – tłumaczył we wrześniu Hahn. Jak wynika z przecieków, Komisja przygląda się m.in. Bułgarii pod kątem naruszeń praworządnościowych groźnych dla budżetu UE.