1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

O dwóch Niemcach, którzy wstrzymali kasę dla Polski

31 marca 2023

Po artykule w tygodniku „Der Spiegel” niemieccy europosłowie Daniel Freund i Moritz Koerner zostali okrzyknięci odpowiedzialnymi za zamrożenie unijnych funduszy dla Polski. Teraz obaj zasypywani są wyzwiskami i groźbami.

https://p.dw.com/p/4PZZm
Daniel Freund, poseł do Parlamentu Europejskiego
Daniel Freund, poseł do Parlamentu EuropejskiegoZdjęcie: Dominic Heidl

„Szmaty, które nienawidzą Polaków”, „szwaby”, „niemieckie świnie”, „naziści”, powinni trafić „do gazu” – to tylko część wiadomości, które od kilku dni zalewają media społecznościowe i skrzynki dwóch niemieckich europosłów Daniela Freunda z Zielonych i Moritza Koernera z Renew. Obok zdjęć oficerów SS, Hitlera i obozu koncentracyjnego Auschwitz.

Wiadomości pisane są po polsku, niemiecku i angielsku, ich autorzy rzadko podpisują się imieniem i nazwiskiem, częściej korzystają z nicków. Zaczęło się po ubiegłotygodniowym artykule w tygodniku Der Spiegel „Dwaj przeciwko von der Leyen” o roli jaką mieli odegrać obaj politycy w skłonieniu szefowej Komisji Europejskiej do zajęcia twardego stanowiska w kwestii przyjęcia mechanizmu praworządności, co ponoć miało się przyczynić do późniejszego zablokowania funduszy unijnych dla Węgier i Polski.

Temat szybko został podchwycony przez polskie media, głównie publiczne, które pisały o dwóch Niemcach odpowiedzialnych za zamrożenie wypłat dla Polski. Stanowisko w tej sprawie zajął m.in. Grzegorz Puda minister funduszy i polityki regionalnej, który na swoim Twitterze napisał, że nie jest tajemnicą, że blokowanie funduszy unijnych dla Polski pod pretekstem praworządności jest wymuszane na KE przez niemieckich europosłów. „W kuluarach UE mówi się już wprost o politycznym interesie działań przeciwko Polsce. Mimo to prowadzimy normalny dialog z KE, licząc na praworządność w jej szeregach” – pisał szef MFiPR.

Chodzi o Węgry

Koerner i Freund mówią, że poszło tak naprawdę o jedno zdanie: „Ich walka o większą praworządność zwiększyła presję na przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, aby wreszcie zajęła się Polską i Węgrami”. – Der Spiegel napisał o naszej walce o praworządność, która szczerze powiedziawszy dotyczyła bardziej zamrożenia funduszy dla Węgier, bo negocjowaliśmy wtedy właśnie mechanizm warunkowości i domagaliśmy się jego uruchomienia. To nie dotyczyło Polski – mówi DW Moritz Koerner.

Faktycznie, autor przypomniał w artykule negocjacje z grudnia 2020 r. dotyczące tzw. mechanizmu pieniądze za praworządność, blokującego wypłatę środków (z budżetu UE i Funduszu Odbudowy) tym krajom Unii, gdzie naruszenia praworządności mogą mieć wpływ na poprawne wydawanie przez nie funduszy unijnych.

Moritz Koerner pokazuje telefon z komentarzami pełnymi mowy nienawiści
Internauci nie zostawiają na posłach suchej nitkiZdjęcie: Jowita Kiwnik Pargana/DW

Miało to chronić budżet Unii przez oszustwami i korupcją. Sprzeciwiły się temu Węgry oraz Polska, mimo że mechanizm warunkowości właściwie jej nie dotyczył, bo Polska w UE problemu z korupcją nie miała. Przepisy weszły w życie w styczniu 2021 r. i rzeczywiście – o czym też pisze niemiecki tygodnik – Ursula von der Leyen zwlekała z ich zastosowaniem, co spotkało się z niezadowoleniem eurodeputowanych.

W październiku 2021 r. Parlament Europejski pozwał Komisję do TSUE za opieszałość. Wyrok nie zapadł, ponieważ von der Leyen ostatecznie zmieniła kurs. Komisja wszczęła postępowanie przeciwko Węgrom. – Obydwa kraje czekają też na środki z KPO – pisze Der Spiegel. W Polsce winą za ich zablokowanie zostali właśnie obarczeni dwaj niemieccy europosłowie.

Razem w walce o praworządność

Moritz Koerner przyznaje, że jest zaskoczony skalą zainteresowania ze strony polskich mediów. – To stara sprawa, zresztą nasza praca nie jest żadną tajemnicą – mówi.

Przyznaje, że faktycznie – o czym pisał Der Spiegel – chociaż razem z Freundem są z innych frakcji politycznych, które mają różne podejście np. do polityki ochrony środowiska, finansów czy wolnego handlu, to w Brukseli w kwestii praworządności ściśle ze sobą współpracują.

– Rzeczywiście byliśmy jednymi z najbardziej aktywnych polityków w tej sprawie, organizowaliśmy wiele konferencji prasowych, byliśmy głośni. To co robiliśmy to było głównie wywieranie presji na Komisję ze strony opinii publicznej. Nie były to żadne tajne negocjacje za zamkniętymi drzwiami, jak próbuje się sugerować – kwituje w rozmowie z DW niemiecki polityk. I dodaje, że ani on, ani Daniel Freund nigdy nie spotkali się sam na sam z szefową Komisji, żeby rozmawiać z nią o praworządności.

– Nakładanie na nas jakiejkolwiek odpowiedzialności za blokadę funduszy dla Polski nie ma sensu. Zresztą Der Spiegel nic takiego nie napisał – dodaje Daniel Freund.

– Jeśli chodzi o Węgry to wygląda to trochę inaczej, bo tu wchodzi w grę mechanizm warunkowości, który negocjowaliśmy i który został wobec Węgier zastosowany. Tu faktycznie odegraliśmy sporą rolę, jeśli chodzi o zablokowanie funduszy – przyznaje Koerner.

Moritz Koerner
Moritz Koerner, poseł Parlamentu EuropejskiegoZdjęcie: Jowita Kiwnik Pargana/DW

Winni „źli Niemcy”

Obaj politycy uważają, że obarczanie ich winą za zamrożenie polskiego KPO jest elementem kampanii przedwyborczej PiS i próbą odwrócenia uwagi od tego, że polski rząd jak dotąd nie spełnił kamieni milowych, które pozwoliłyby odblokować fundusze.

– Polski rząd zaczyna kampanię wyborczą, a jednym z jej elementów są „źli Niemcy” – uważa Koerner.

– Łatwo powiedzieć: „Zobaczcie, tu są dwaj Niemcy, którzy zabrali wam pieniądze!” – mówi Freund. – Tymczasem jedynymi, których można winić za zablokowanie środków dla Polski są polskie władze – dodaje. I przypomina, że wszystkie kraje członkowskie, w tym Polska, zgodziły się na spełnienie wyraźnych warunków, aby otrzymać pieniądze. – Jeśli polscy rządzący postanowili, że nie zamierzają jej przestrzegać to muszą się liczyć z konsekwencjami. A oni próbują zmyć z siebie odpowiedzialność i przekonać wyborców, że to wina złej Brukseli, złych Niemiec, albo niemieckich europosłów. Mam nadzieję, że Polacy zdają sobie sprawę, że to nieprawda – ocenia Zielony.

– To nie jest tak, że UE chce zabrać pieniądze Polakom. Unia – bardzo słusznie – jest pod wrażeniem silnego zaangażowania Polski, jeśli chodzi o pomoc Ukrainie, ale to nie zmienia faktu, że kraj musi rozwiązać swoje problemy z praworządnością i zapewnić niezależność sądownictwa. Jeśli nie będziemy brali demokracji i praworządności na poważnie to możemy zapomnieć o wszystkim, co tu robimy – kwituje polityk Renew.