1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

O dwóch Polakach z kolońskiej ulicy. „Tutaj da się przeżyć”

12 maja 2018

Bezdomnych Sebastiana i Kazimierza można spotkać codziennie przy Berliner Strasse w Kolonii. Od pół roku są nierozłączni. Okoliczni mieszkańcy przywykli do ich widoku i im nawet pomagają.

https://p.dw.com/p/2xWKU
Kazimierz i Sebastian są przyjaciółmi od pół roku
Kazimierz i Sebastian są przyjaciółmi od pół rokuZdjęcie: M. Atamanczyk

Są zwykle schludnie ubrani, uśmiechnięci, uprzejmie pozdrawiają przechodniów. Sebastian i Kazimierz wcale  nie odpowiadają obiegowym opiniom na temat bezdomnych. Sytuacja zmienia się całkowicie, kiedy Polacy są już po sporej dozie taniego wina lub kilku piwach. Nietrzeźwy Sebastian bywa wtedy agresywny także wobec stróżów porządku publicznego i trafił już za to wielokrotnie do aresztu. Bywało też, że pijanego do nieprzytomności Polaka zabierano z ulicy do szpitala. Odkąd jednak zaprzyjaźnił się z Kazimierzem i spędza czas na Berliner Strasse w kolońskiej dzielnicy Muelheim, rzadziej dochodzi do takich incydentów. Zwykle przyjaciel przejmuje kontrolę nad sytuacją, bo jak twierdzi, ma mocniejszą głowę.

Historia Sebastiana

Czterdziestoletni Sebastian pochodzi z Koszalina i żyje w Kolonii od 8 lat. Technik budowlany z zawodu stracił z powodu nałogu pracę w dużej firmie budowlanej. Pieniądze z dorywczej pracy nie starczały na utrzymanie żony i dwójki dzieci. Zaciągnięte kredyty, problemy z komornikiem, rozpad małżeństwa skłoniły go do szukania szczęścia w Niemczech. Zdecydował się na ten wyjazd za namową sąsiada. Żaden z nich nie znał języka i sąsiad już po dwóch latach zapił się na śmierć, a Sebastian utrzymywał się z dorywczych prac na niemieckich budowach. Kilka miesięcy żył na kolońskiej ulicy, a potem zamieszkał z Polką, która podobnie jak on zaglądała regularnie do kieliszka. Kiedy zmarła ponad pół roku temu, Sebastian znalazł się ponownie na bruku. Niedawno złamał po pijanemu nogę, którą złożono na koszt UE w szpitalu, ale wciąż jeszcze porusza się o kulach.

Historia Kazimierza 

Prawie dwadzieścia lat starszy od Sebastiana Kazimierz przyjechał do Niemiec z Górnego Śląska 19 lat temu. Z zawodu kierowca jeździł ciężrówkami dostawczymi po całej Europie. Także Kazimierzowi rozpadło się małżeństwo. Tyle, że powodem nie był alkohol, utrata pracy czy długi, lecz wymuszona zawodem ustawiczna rozłąka z rodziną. Egzystencjalne problemy w Niemczech zaczęły się na dobre od choroby płuc i astmy. Kazimierz stracił pracę, a potem mieszkanie. Od pięciu lat żyje bez dachu nad głową w kolońskiej dzielnicy Muelheim, a od pół roku koczuje z Sebastianem w opuszczonej przyczepie campingowej w lesie na peryferiach miasta.

We dwóch

Kazimierz znalazł Sebastiana pewnego grudniowego dnia, kiedy ten nocował w jednym ze śmietników. Odtąd wspólnie organizują swoje życie, bo we dwóch na ulicy jest łatwiej. - Nie trzeba się bać, jeden drugiego pilnuje - mówi Sebastian. Bezdomni, jak twierdzi, padają często ofiarą pobicia, podpalenia. Raz bezdomny Rumun groził mu nożem, bo chciał zabrać mu buty.

Kiedy Sebastian siedzi na chodniku zbierając pieniądze do papierowego kubka, Kazimierz organizuje jedzenie, nierzadko szukając w pobliskich śmietnikach. Zdarza się, że na posiłek zaprasza ich Koreańczyk, właściciel pobliskiej budki z azjatyckim jedzeniem.  - Kazimierz jest jak ojciec. On mnie wszystkiego nauczył, pokazał gdzie można dostać talerz zupy, ubranie, gdzie można się wykąpać, załatwić zabieg u dentysty czy innego lekarza za darmo. Jest oblatany – tłumaczy Sebastian. - Opiekujemy się sobą i dzielimy ostatnią kromką chleba. Dla mnie to przyjaźń - mówi Polak.

Rośnie liczba bezdomnych

Jak podaje Niemieckie Stowarzyszenie Pomocy Bezdomnym (BAG) bez dachu nad głową żyje w Niemczech około 860 tys. osób. A około 50 tys. bezdomnych to obywatele UE, głównie Rumunii, Bułgarzy i Polacy.

Według danych niemieckiego portalu statista.com powodem bezdomności w Niemczech jest przede wszystkim utrata pracy (51 proc.), uzależnienia i nałogi (48 proc.), zadłużenie (44 proc.) oraz brak środków finansowych na czynsz (38 proc.).Jednak około 16 procent osób bezdomnych podaje, że świadomie zdecydowali się na życie na ulicy.

Bezdomność w Niemczech [SONDA]

Lepiej w Niemczech niż w Polsce

Również Sebastian i Kazimierz dokonali takiego wyboru. Siostra Kazimierza, lekarka we Włoszech, proponowała mu wielokrotnie pracę w fabryce. Nie skorzystał, bo nie chce zrezygnować z wolności, którą daje mu życie na ulicy. - Jestem dziadem, ale wolnym ptakiem i człowiekiem zaradnym, nie zginę - zapewnia i jednym tchem wymienia niektóre z możliwości dla bezdomnych w Kolonii. Na Severinsstrasse jest np. noclegownia ze śniadaniem. Na jednym z centralnych placów miasta Appelhofplatz pod kościołem Św. Marii każdego wieczoru od poniedziałku do piątku można zjeść ciepłą zupę i dwa razy w tygodniu skorzystać z porady lekarskiej.

Oferta pomocy dla bezdomnych w Kolonii jest niemała. Na stronie internetowej miasta jest wykaz adresów dziewięciu inicjatyw obywatelskich i organizacji pomocowych. Jednak obaj Polacy nie korzystają z oficjalnych noclegowni czy darmowych stołówek. W "swojej" dzielnicy mają wszystko czego potrzebują i tam spędzają cały dzień. W domu dzielnicowym Buergerhaus Muetze mogą kupić za 10 centów czyste ubranie, mogą się też umyć.

Ale wstyd

Sebastiana nie opuszcza jednak męczące uczucie wstydu i zażenowania. Rodzice błagają, żeby wrócił do kraju, a on po ośmiu latach pobytu w Niemczech „jest bez grosza przy duszy”, podczas gdy inni rodacy w rok czasu potrafili dorobić się mieszkania. Przy tym zdaje sobie sprawę z tego, że wszystkiemu winny jest nałóg. Sebastian i Kazimierz zaczynają każdy dzień od wypicia butelki wina.- Lubię pić i nie chcę przestać, bo nie myślę wtedy o rodzinie – usprawiedliwia się Sebastian.

Stosunek Niemców

Okoliczni mieszkańcy oswoili się z widokiem dwóch przyjaznych Polaków. Odpowiadają grzecznie na pozdrowienia. - Są dla nas dobrzy, są w porządku, są solidarni i gotowi do pomocy - chwali Niemców Sebastian. -Tu się da przeżyć. Mamy jedzenie za darmo, ubranie za darmo, pieniądze na kubek rzucą, alkoholu pod dostatkiem, bo co chwilę jakiś kolega postawi piwo czy wino. Sprzedam dwie plastikowe butelki i mam piwo. A w Polsce nawet peta nie znajdę na ulicy - tłumaczy. I jak zapewnia, wielu bezdomnych Polaków z Kolonii, których zna, woli żyć w Niemczech niż w Polsce.