1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Nowa usługa na lotnisku: psy tropią pluskwy

18 lipca 2018

Kiedy na lotnisku widzi się patrol z psem, wiadomo, że chodzi o narkotyki. Ale we Frankfurcie może chodzić też o pluskwy.

https://p.dw.com/p/31hQA
Bettwanze
Pluskwy są wszędzie tam, gdzie są ludzie Zdjęcie: NDR

Turystyczny plecak kończy swoją podróż w dziwnych okolicznościach. Mężczyzna wrzuca go do czarnego plastikowego worka, potem do następnego i jeszcze jednego, robiąc mocne supły. – Strzeżonego Pan Bóg strzeże – mówi Larry Hansen, szczelnie zawiązując worki.

Po wielu latach podróży i tysiącach kilometrów, w hali przylotów frankfurckiego lotniska rozchodzą się drogi plecaka i jego właścicielki. – Lepiej tak, niż gdyby w domu zaczęły się kłopoty – mówi wyraźnie strapiona turystka.  Źródło kłopotów kryje się w jej bagażu, ma kilka milimetrów, jest brązowe, chętnie podróżuje i ma ogromną wolę przeżycia: Cimex lectularius – pluskwa domowa. Kto raz ma je w domu, ten szybko się ich nie pozbędzie.

– One włażą w najmniejsze szczeliny – wyjaśnia Larry Hansen. – Kiedy ktoś ucieka z zapluskwionego łóżka do pokoju obok, ten tylko pogarsza sytuację, bo pluskwy zawsze podążają za swoimi ofiarami. W takich przypadkach pomaga tylko dezynsekcja całego mieszkania.

Aby sprawy nie zaszły tak daleko, o to dbają Larry Hansen, Matthias Krikel wraz z Corą i Buddym. Tworzą oni Bed-Bugs-Team, psie patrole, tropiące pluskwy w bagażach na frankfurckim lotnisku. Cora i Buddy to dwa wytresowane psy, które są w stanie wywęszyć nawet najmniejsze ślady tych pasożytów. Po kilkumiesięcznym szkoleniu musiały razem z przewodnikami zdać egzamin i od tego roku zaczęły służbę na największym niemieckim lotnisku, której jest jak dotąd jedynym na świecie oferującym takie usługi prywatnym pasażerom.

 Frankfurt bagaż pasażer pluskwy
Od tego roku lotnisko we Frankfurcie n. Menem ofertuje szczególną usługęZdjęcie: DW/S. Jordans

Sukces w 90 procentach

We Frankfurcie pracuje pięć takich zespołów, czterech mężczyzn i kobieta oraz dwa psy. Ich służba zaczyna się o 5:30 rano a kończy o 22:00, tak długo jak we Frankfurcie lądują samoloty. Co trzecia czy czwarta akcja wieńczona jest sukcesem i psy znajdują w bagażu nieproszonych gości. Nikogo nie zmusza się, żeby poddał swój bagaż takiej kontroli. Jest to absolutnie dobrowolne – wyjaśnia Hansen. Kto chce skorzystać z tej usługi, musi tylko zgłosić się online. Przeszukanie trzech sztuk bagażu kosztuje 105 euro, każdego dalszego niecałe 30 euro. Psom udaje się wytropić pluskwy w ponad 90 proc. – mówi Hansen nie bez dumy.

– Pasażer musi otworzyć bagaż, ale my nie zwracamy w ogóle uwagi na zawartość – uspokaja. Nas interesuje tylko, czy pies podnosi alarm czy nie. Labrador Buddy wsadził nos głęboko w ubrania i węszy w plecaku podróżniczki, który przejechał z nią Nepal, Indie, Sri Lankę, Malezję, Singapur i Japonię. Pies po obwąchaniu zawartości plecaka spokojnie położył się koło bagażu. To znak, że coś znalazł – nie w kosmetyczce tylko w kwiecistej sukience i na dnie plecaka. Po 20 minutach pies musi mieć przerwę, bo tak skoncentrowane węszenie jest dla niego jak sport wyczynowy.

Frankfurt pluskwy
Buddy ma bardzo delikatny węch, wyszkolony w tropieniu pluskiewZdjęcie: DW/S. Jordans

Zawsze blisko człowieka

Dziewczyna, w której plecaku znalazł pluskwy, mityguje się i zastanawia, skąd przywiozła tych gości na gapę. – Nocowałam raz w hostelu, gdzie w jednym pokoju było 16 łóżek i kupa ludzi – opowiada, dodając że od tego czasu ma też ślady ukąszeń i swędzenie. Larry Hansen uspakaja ją, że pluskwy to nie tylko problem, jakiego można nabawić się w zbiorowych noclegowniach czy w egzotycznych krajach.

Świat to jest wioska i pluskwy są wszędzie – mówi. Dlatego też wszędzie mogą się do człowieka przyczepić: są w siedzeniach  autobusowych i samolotowych, w krzesłach kinowych, w schroniskach młodzieżowych i luksusowych hotelach albo w sklepach. I wcale nie świadczą o braku higieny. Pluskwy żywią się ludzką krwią, czyli są wszędzie tam, gdzie są ludzie – wyjaśnia ekspert, dodając, że ich ulubione kryjówki to noszona bielizna i walizki.

Dlatego niektóre hotele i linie lotnicze już od sześciu lat angażują frankfurckich specjalistów, tylko nikt o tym głośno nie mówi. W Szwecji np. ubezpieczenie wyposażenia domu przejmuje koszty dezynsekcji. W Szwajcarii są hotele, które reklamują się, że ich pokoje są regularnie przeszukiwane. We Francji kina korzystają z pomocy specjalistów od dezynsekcji. Dobrze byłoby, gdyby wielu podróżnych korzystało z takiej usługi, bo inaczej pluskwy tylko roznoszą się po świecie.

Ta pozycja psa wskazuje, że znalazł pluskwy
Ta pozycja psa wskazuje, że coś znalazł Zdjęcie: DW/S. Jordans

Byle nie do pieca

Psy i ich opiekunowie na lotnisku mają za zadanie jedynie znaleźć pluskwy – żeby je potem unicestwić, potrzebny jest inny specjalista. Na lotnisku jest dwóch speców od dezynsekcji, którzy mogą przystąpić do działania – wyjaśnia rzeczniczka prasowa lotniska Sandy Chen.

Larry Hansen radzi, by właśnie w ich ręce oddać bagaż, bo oni wytrzebią pluskwy przy pomocy bardzo wysokiej temperatury albo profesjonalnych środków owadobójczych. Po jednym dniu bagaż można odebrać albo zostanie on odesłany na wskazany adres. Normalne spraye owadobójcze z drogerii nic tu nie pomogą, podobnie jak dobre rady z Internetu. Kiedy ludzie wsadzają np. swoje rzeczy do piekarnika, może dojść do pożaru. Poza tym piekarniki nie trzymają stałej temperatury. Pluskwy czują, kiedy robi się gorąco, i potrafią schować się w jakieś szczelinie piekarnika. Pranie rzeczy w 60° też nie jest pozbawione ryzyka, ponieważ temperatura nie jest tak wysoka od samego początku prania, i jak się robi nieprzyjemnie pluskwy uciekają, chowając się w pralce.  – Odkryliśmy już żywe osobniki w elektronice pralki – wyjaśnia ekspert od dezynsekcji. Kto jednak się upiera, że sam poradzi sobie z nieproszonymi gośćmi, ten może spróbować zamrażarki. Rzeczy powinny w niej pozostać przez co najmniej 12 dni.