1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecki przemysł ostrzega. Maleją złoża rzadkich metali

27 listopada 2017

Niemiecki przemysł motoryzacyjny stoi przed dylematem. Akumulatory do samochodów elektrycznych wymagają importu metali ziem rzadkich. A wraz ze wzrostem popytu kurczą się ich zasoby.

https://p.dw.com/p/2oHy6
Akumulatory do samochodów elektrycznych budowane są w oparciu o metale ziem rzadkich
Akumulatory do samochodów elektrycznych budowane są w oparciu o metale ziem rzadkichZdjęcie: picture-alliance/dpa/A. Burgi

Jak powiedział Torsten Brandenburg z Niemieckiej Agencji Surowców DERA gazecie „Welt am Sonntag”: „W przypadku surowców, a głównie metali ziem rzadkich, w oparciu o które budowane są akumulatory do samochodów elektrycznych, niemiecka gospodarka skazana jest na import”. Jednocześnie dodał, że rośnie nie tylko niebezpieczeństwo „powstania niedoborów w zaopatrzeniu”, lecz także zagrożenie, że właściciele złóż surowców mogą zacząć dyktować ceny.

Popyt większy od mocy wydobywczej

Liczba koncernów zajmujących się na świecie wydobyciem metali ziem rzadkich jest niewielka. „Sześćdziesiąt procent globalnego zapotrzebowania na kobalt pochodzi z Konga, 70 proc. grafitu z Chin” – wyjaśnia Torsten Brandenburg. Większość litu wydobywana jest przez cztery firmy w trzech krajach Ameryki Południowej.

Opinię tę potwierdza także Matthias Wachter, kierownik wydziału ds. bezpieczeństwa i surowców Federacji Niemieckiego Przemysłu (BDI). Ponieważ przed rozwojem e-mobilności surowce te miały tylko niewielkie zastosowanie i kraje posiadające ich złoża wydobywały je w ograniczonym stopniu, teraz przy gwałtownie rosnącym popycie nie są w stanie go zaspokoić. – Wzrasta niebezpieczeństwo powstania niedoborów w zaopatrzeniu w surowce, gdyż zapotrzebowanie rośnie szybciej niż możliwości wydobycia – wyjaśnia ekspert.

Na skutki nie trzeba będzie długo czekać. Zdaniem Matthiasa Wachtera dojdzie do globalnego wyścigu producentów w zabezpieczaniu koniecznych ilości surowca na najkorzystniejszych zasadach. Zdaniem eksperta z BDI, bez dostatecznego zaopatrzenia, np. w kobalt, grafit, lit, mangan nie będzie też technologii przyszłości „made in Germany”.

Uyuni-Salzsee in Bolivien
Największe słone jezioro na świecie Salar de Uyuni w Boliwii zawiera największe złoża lituZdjęcie: picture alliance/dpa/G. Ismar

Rozwój własnego know-how

Niemieckie koncerny samochodowe Volkswagen, Daimler i BMW zaopatrywały się dotąd w ogniwa akumulatorów do samochodów elektrycznych w Azji. Nad tym, by ruszyć z własną produkcją, pracują aktualnie niemieccy chemicy. Producent samochodowy BMW podał pod koniec ubiegłego tygodnia do publicznej wiadomości, że zamierza do 2021 roku wypracować wiedzę potrzebną do otwarcia własnej fabryki ogniw akumulatorów. Dlatego planuje zainwestować 200 mln euro w centrum kompetencyjne w Monachium, które zajmie się tą kwestią. By zapewnić od 2021 r. seryjność produkcji, przewidziane jest powiększenie załogi z 50 do 200 osób.

Aktualnie BMW zaopatruje się w ogniwa akumulatorów do własnego modelu samochodu elektrycznego BMWi3 w koncernie Samsunga w Korei Płd. oraz u jednego z chińskich producentów. Ogniwa składane są w gotowe pakiety akumulatorów w bawarskiej miejscowości Dinglofing, w zakładach BMW Spartanburg w USA oraz w chińskich zakładach Shenyang.

Bosch i Continental

Również dostawcy części samochodowych Bosch i Continental zastanawiają się nad budową fabryki ogniw do akumulatorów. Jednak planom tym stoją na przeszkodzie zbyt wysokie ceny energii elektrycznej w Niemczech. Rady i związki zawodowe naciskają, by odważyć się na takie rozwiązanie, nawet, jeśli zapewni to tylko nieliczne miejsca pracy. Wg wstępnych szacunków Continentalu koszty powstania fabryki ogniw dla 500 tys. samochodów elektrycznych rocznie wyniosłyby 3 mld euro. Tymczasem Volkswagen i Daimler przewidują, że do 2025 r. jedną czwartą sprzedaży własnych pojazdów będą stanowić samochody elektryczne. W przypadku VW oznaczałoby to sprzedaż ponad dwóch milionów, a Daimlera ponad pół miliona pojazdów rocznie.

Alexandra Jarecka (afp, dpa, dw)

Dlaczego Niemcy wciąż nie stawiają na samochody elektryczne?