1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: „Przełom skończył się pójściem na łatwiznę"

opr. Elżbieta Stasik3 lipca 2015

Komentarze piątkowej prasy (3.07.2015) koncentrują się na porozumieniu przywódców partii koalicyjnych ws. polityki klimatycznej. Porozumienie zostało przyjęte z mieszanymi uczuciami.

https://p.dw.com/p/1Frz1
Kohlekraftwerk Mehrum
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/Julian Stratenschulte

Stołeczny „Der Tagesspiegel“ krytykuje:

„To, co rzeczywiście mogło być osiągnięciem, przełomem w polityce klimatycznej, skończyło się pójściem na łatwiznę. Merkel, jej zastępca Gabriel i szef CSU Seehofer uzgodnili, że koncerny energetyczne wyłączą do 2017 roku swoje przestarzałe elektrownie – ale mogą je trzymać w rezerwie. W razie potrzeby, w godzinach szczytu, kiedy w wolny od pracy dzień Niemcy na okrągło korzystają z kuchenki, pralki i zmywarki, ale wiatr i słońce nie dostarczają ekologicznej energii, elektrownie te mogą znowu pracować. Za to trzymanie w pogotowiu energii z węgla mają zapłacić płatnicy rachunków za prąd – 230 mln euro rocznie. Za bezruch. Najwcześniej w 2018 roku koncerny energetyczne powinny zredukować nieco emisję CO2. Ewentualnie, może, zobaczymy – typowa Merkel: odczekać”.

W podobnym tonie komentuje „Landeszeitung“ (Lueneburg):

„Trzeba przyznać, że podczas swojej długiej nocy przełomu energetycznego koalicjanci wyprodukowali nie tylko puste frazesy. Zdegradowanie siłowni na węgiel brunatny na tryb czuwania, podtrzymuje szansę dotrzymania celów klimatycznych. Kontrowersyjne jednak, za co ta trójka szefów partii żąda pieniędzy od podatników: za osłodzenie koncernom odebrania im 13 procent mocy ich energetyki węglowej. Urok koncepcji Gabriela, zatopionej teraz w kopalnianych szybach, polegał na przyklejeniu CO2 etykietki z ceną. Znaleziony kompromis, by opróżnić kieszenie podatników, podtrzymuje iluzję, iż przełom w polityce klimatycznej jest możliwy, także, kiedy dalej sypie się węgiel. Z tego punktu widzenia, w noc przełomu energetycznego wielka koalicja straciła z oczu właściwy cel tego spotkania”.

Zdaniem dziennika „Handelsblatt“ (Duesseldorf):

„Kiedy Gabriel triumfuje, bo dzięki podjętym decyzjom wdrażanie przełomu energetycznego mieści się w planowanym czasie, trudno to kwestionować. Ale wicekanclerz musiał zapłacić za to wysoką cenę – a z nim użytkownicy energii. Może się wkurzać, że eksploatatorzy siłowni węglowych postawili w końcu na swoim. Z punktu widzenia kosztów, propozycja opłaty klimatycznej za nieefektywne elektrownie wypadłaby znacznie taniej, niż rozwiązanie, które znaleziono dla przestarzałych elektrowniach na węgiel brunatny - rozwiązanie, co do którego porozumieli się teraz Merkel, Gabriel i Seehofer. To czołowe polityczne trio zdecydowało się na przyjęcie bardzo eleganckiego finansowania swoich drogich planów i nie będzie musiało się nawet tłumaczyć z powstających kosztów: pieniądze te będą po prostu ściągane od ludzi w miesięcznym rachunku za prąd”.

Reutlinger General-Anzeiger“ patrzy na przyjęty kompromis z nieco innej perspektywy:

„Za darmo się tego wszystkiego nie dostanie. Pytanie więc, kto zapłaci? Odpowiedzi nie trzeba długo szukać: rachunek płaci podatnik lub konsument energii, słowem: my wszyscy. Ale nie ma alternatywy do przyjętego planu działania. Jeżeli ktoś poważnie chce chronić klimat, za słowami muszą następować czyny. Wytyczony cel klimatyczny jest do osiągnięcia tylko wówczas, gdy emisja szkodliwego CO2 zostanie radykalnie zredukowana. Jeżeli tak się nie stanie, zmiany klimatyczne ze swoimi drastycznymi skutkami będą się dalej nasilać. A to kosztuje jeszcze więcej”.

Stuttgarter Zeitung“ konstatuje:

„Jeżeli głównym celem niemieckiego rządu jest redukcja CO2, wystarczyłoby wyznaczenie za każdą wyemitowaną tonę dwutlenku węgla stałej ceny, wyliczonej według oczekiwanych szkód dla środowiska. Wówczas także bez subwencji niskoemisyjne technologie stałyby się atrakcyjne – wszystko jedno, czy chodzi o siłownie wiatrowe, domy energooszczędne czy jeszcze bardziej ekonomiczne samochody. Logiczne, że ważność takich ustaleń nie kończyłaby się na granicy państwa, tylko musiałaby obowiązywać przynajmniej dla całej UE”.

opr. Elżbieta Stasik