1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: parlament może sam się pozbawić władzy.

Malgorzata Matzke29 lutego 2012

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego wzmacnia prawa parlamentu i unaocznia słabość koalicji rządowej.

https://p.dw.com/p/14Bg7
Trybunał KonstytucyjnyZdjęcie: picture-alliance/dpa

"Fundusz kryzysowy EFSF i parasol ratunkowy ESM, stabilizacja banków i umorzenie długów, obligacje państwowe i rynek wtórny: ekonomiści żonglują pojęciami przy których laikom opadają szczęki. Jak czują się w takiej sytuacji nasi posłowie - pyta Hessische/Niedersaechsische Allgemeine. Czy naprawdę rozumieją wszystkie szczegóły ustaleń? Można mieć co do tego wątpliwości. To nieco dziwne, że tylko dwóch posłów do Bundestagu wniosło skargę na utworzenie 9-osobowego gremium, które w kryzysowych sytuacjach ma decydować o wyasygnowaniu gigantycznych kwot z budżetu. Tym samym werdykt sędziów z Karlsruhe jest dzwonkiem, który ma obudzić parlament, by na serio skorzystał ze swych uprawnień kontrolnych. W obliczu coraz bardziej kompleksowych i skomplikowanych problemów istnieje realne niebezpieczeństwo, że parlament sam się pozbawi władzy."

Handelsblatt twierdzi, że "Faktycznie orzeczenie Trybunału w Karlsruhe jest już trzecim z rzędu kubłem zimnej wody na głowę kanclerz Merkel. Najpierw koalicja CDU/CSU/FPD prawie dokonała autodestrukcji, poszukując kandydata na prezydenta Niemiec. W poniedziałek, w głosowaniu nad pakietem pomocowym dla Grecji, w Bundestagu nie uzyskała ona tzw. większości kanclerskiej (i zdana była na poparcie opozycji - przyp.red.). Ta symbolicznie znacząca większość już raz była zagrożona, kiedy we wrześniu na porządku dziennym stała kwestia rozszerzenia parasola ratunkowego dla euro. Teraz tej kanclerskiej większości w ogóle nie było. Widać jak na dłoni, jak postępuje erozja posłuszeństwa w szeregach rządzącej koalicji."

"Sędziowie z Karlsruhe mają rację i to z dwóch powodów - zaznacza komentator Heilbronner Stimme. Po pierwsze nie można ograniczać prawa parlamentu do współdecydowania w tak historycznie ważkich decyzjach, a już na pewno nie przez jakieś mini-gremium zobowiązane jeszcze do poufności. A po drugie, nawet pominąwszy demokratyczną legitymację, kryzys zadłużenia wymaga jak najdalej idącej przejrzystości. Dlaczego? Ponieważ uchwały, kosztujące bajońskie sumy, obciążają obywateli. A w narodzie rodzą się tymczasem poważne wątpliwości co do kursu Angeli Merkel, i to wyraźniejsze, niż w koalicji rządowej."

"W demokracji bardziej niż szybkie decyzje liczą się uprawnienia parlamentu - zaznacza Hamburger Abendblatt. To wczoraj rząd dostał od Trybunału Konstytucyjnego na piśmie. Parlament reprezentuje bowiem obywateli, a ci mają pełne prawo dowiedzieć się, co, kiedy i dlaczego dzieje się z ich pieniędzmi. Wyjątki, które dopuszczają najwyżsi sędziowie, są bardzo nieliczne. Teraz Bundestag będzie musiał przedstawić regulację zgodną z konstytucją. I zamiast prób uporania się z kryzysem drogą okrojenia praw parlamentu, posłowie do Bundestagu znów będą musieli zastanowić się nad przyczynami kryzysu: niepohamowanym zaciąganiem długów i brakiem kontroli rynków finansowych. Otwiera się przed nimi wiele pól działania."

Kryzys? Jaki kryzys?

Maerkische Oderzeitung pisze o wyśmienitych nastrojach wśród niemieckich konsumentów:

"Ceny benzyny, prądu i gazu windują stopę inflacji. Ale Niemcy nie dają sobie zepsuć frajdy wydawania. Wskaźnik nastrojów wśród konsumentów pnie się w górę. Nie bez powodów. Rynek pracy, który daje wielu ludziom normalne zatrudnienie. Nowe uzp, które po latach realnego spadku płac teraz przynoszą prawdziwe podwyżki. Do tego niska stopa procentowa. I topniejące zaufanie do waluty euro. Wszystko to prowadzi do tego, że Niemcy, kupując żywność, coraz bardziej zwracają uwagę na jej jakość, że obok smartfonów świetnie sprzedaje się biżuteria i zegarki. Taka sytuacja trwać będzie tak długo, jak niemiecka gospodarka utrzyma swą zadziwiającą siłę. To zależy z kolei od stabilizacji w eurostrefie. A ponieważ ta jest wysoce niepewna, lepiej dziś niż jutro pozwolić sobie na zbytek i przyjemności."

Małgorzata Matzke

red. odp.: Andrzej Paprzyca