Niemiecka prasa: Kaski w Niemczech dla rowerzystów? Nie, dziękujemy
18 czerwca 2014„Ludwigsburger Keiszeitung”:
„Na szczęście w przypadku żenującego zachowania towarzystwa ubezpieczeniowego zwyciężył zdrowy rozsądek. A przy okazji Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe pozbawił na razie argumentów zwolenników wprowadzenia obowiązku noszenia kasku. I dobrze. Bez wątpienia ten proces sądowy mocno zaostrzył debatę o obowiązku wprowadzenia ochrony głów rowerzystów. Zresztą toczy się ona od wielu lat. Orędownicy bezpieczeństwa i ci uszczęśliwiający innych na siłę, są w tym kraju wszechobecni i myślą typowo po niemiecku – kto nie słucha, ten musi poczuć. Ma to znaczyć, że kto nie nosi kasku na rowerze, tego musi do tego po prostu zmusić ustawodawca. Nie, dziękujemy”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung”:
„Jest to też jest kwestia do rozważenia w kategoriach stanowienia o sobie i paternalizmu: winę poprzedza pewne zachowanie. Kto traktuje ulicę jak pole walki, ten musi ponieść konsekwencje. Są to na przykład kierowcy, który używają swych samochodów jako broni. I dotyczy to rowerzystów, którzy uważają, że jako rzekomo słabsi w ruchu drogowym mogą sobie pozwalać na wszystko – i nie bez powodu często noszą kaski ochronne przypominające hełmy stalowe. To też nie zwalnia ich jednak od obowiązków i odpowiedzialności. Są jak dzieci – a te trzeba traktować protekcjonalnie. Kaski na głowach dorosłych rowerzystów świadczą o rozsądku. Ale wprowadzenie obowiązku noszenia ich do każdej jazdy na rowerze, nie jest konieczne”.
„Süddeutsche Zeitung”:
„Jazda rowerem jest generalnie bardzo bezpieczna, przyjazna środowisku i korzystna dla zdrowia. I jest to środek transportu, z którego najłatwiej korzystać, gdyż nie ma konieczności szukania miejsca do parkowania, czy uciążliwego przebierania się. Coraz więcej Niemców ceni to sobie i przesiada się na rower. Wielu z nich by tego nie robiło, gdyby za każdym razem musieli zakładać kask - z punktu widzenia zdrowia, środowiska i komunikacji byłoby to całkowicie nierozsądne”.
„Hannoversche Allgemeine Zeitung”:
„Gdyby chodziło tylko o maksymalną ochronę zdrowia i minimalizowanie kosztów dla ogółu, państwo musiałoby poza noszeniem kasków przez rowerzystów wymusić o wiele więcej: odchudzanie, kontrole u lekarza, rezygnację ze słodyczy i chipsów. Zabronić musiałoby picia alkoholu, obciążonych ryzykiem sportów jak jazda na nartach, jazda konna czy latania na lotniach, jak i oczywiście palenia, nie tylko w restauracjach, ale i pod gołym niebem. Wyśmiewany przez wielu „dzień wegetarianizmu” nie byłby prawie zauważany w tak zoptymalizowanym społeczeństwie opiekuńczym. Lecz z wolnością, według definicji prawa, miałoby to już niewiele wspólnego”.
„Heilbronner Stimme”:
„Jazda na rowerze nie jest ryzykownym sportem, lecz korzystną dla zdrowia formą ruchu na co dzień. I w tej sprawie związek rowerowy ADFC ma rację. Czy nie mamy już od dawna nadmiaru regulacji? Jeśli rzeczywiście w przypadku każdego ryzyka wypadku czy odniesienia urazów chcielibyśmy zapobiegać temu ustawowo, pozbawilibyśmy się jako społeczeństwo wszelkich przyjemności. Wtedy też wszyscy kierowcy pojazdów i też piesi mogliby pojawiać się na ulicach tylko w kaskach, motocykliści w ogóle by zniknęli".
Barbara Cöllen
red. odp.: Elżbieta Stasik