1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: FDP chwyta się brzytwy

Tomasz Kujawiński27 grudnia 2012

Dominującym tematem dzisiejszych komentarzy prasowych są plany szefa FDP Philippa Röslera, w których przewodniczący partii określa tematy działania na następne przedwyborcze miesiące.

https://p.dw.com/p/179G2
Bundeswirtschaftsminister Philipp Rösler (FDP) stellt am 17.10.2012 in Berlin auf einer Pressekonferenz die Herbstprognose der Bundesregierung vor. In der Schuldenkrise verliert die deutsche Wirtschaft zunächst an Fahrt, der Arbeitsmarkt bleibt voraussichtlich aber trotzdem stabil. Das stellte Rösler bei der Präsentation in Aussicht. Foto: Kay Nietfeld/dpa +++(c) dpa - Bildfunk+++
Deutschland Philipp Rösler stellt Herbstprognose der Bundesregierung vorZdjęcie: picture-alliance/dpa

Monachijski Münchener Merkur pisze: W roku 2009 FDP poszła do wyborów z kuszącym pomysłem: skrócić wydatki państwa i subwencje, po to aby obniżyć podatki większości płatników. Wtedy FDP chciała być partią dla ludu. Dzisiaj jej szefowi Röslerowi wystarczy, że zagłosują na jego partię szefowie koncernów notowanych w indeksie DAX i przedsiębiorcy oferujący zakładom pracowników tymczasowych. Czy to wystarczy, żeby przekroczyć pięcioprocentowy próg wyborczy? „Hire and fire” na rynku pracy i wyprzedaż państwa i infrastruktury państwowej, czyli to, co proponuje Rösler, to tak naprawdę pomysły, które już zweryfikował czas. Czy ten człowiek przespał kryzys finansowy i koniec doktryny deregulacji? Swoim błądzeniem w starych pomysłach na lepszy świat, nie uratuje on ani FDP, ani swojego stołka.

Krytycznie do planów Röslera odnosi się dziennik Nürnberger Nachrichten: Rösler staje po stronie pracodawców i nie robi z tego żadnej tajemnicy. Jak dotąd żaden polityk nie lobbował w tak otwarty sposób na rzecz wolnego rynku. Żądania Röslera pokrywają się jeden do jednego z żądaniami właśnie pracodawców. Nie są one niczym innym, jak czystą prowokacją w kraju, w którym różnica między biednymi i bogatymi obywatelami stale powiększa się. Nasuwa się pytanie: Czy są w ogóle wyborcy, którzy zgadzają się na tak jednostronną politykę? Sondaże wskazują, że kurs Röslera jest bardzo ryzykowny dla niego samego, dla jego partii – ale także dla całego społeczeństwa.

Podobnie komentator Südwestpresse: Zgrabnie i elastycznie za każdą cenę: mniej państwa, za to umowy śmieciowe, z których nie można żyć. Oto dwa tematy, ale jedna zasada. Minister gospodarki Philipp Rösler ustawia FDP na najbliższe wybory do Bundestagu. Brakuje tylko, żeby obiecał to, czego i tak nie będzie w stanie spełnić: obniżenia podatków. Afiszowy pokaz arcyliberalnych żądań, to przysłowiowe chwytanie się brzytwy przez tonącego. Partia Röslera może już w najbliższych miesiącach zniknąć ze sceny politycznej. A czy Rösler swoim wyznaniem wiary w samooczyszczającą siłę rynku uratuje FDP, stoi pod znakiem zapytania.

Innym tematem, który wpisuje się w przedwyborcze zagrywki partyjne, jest zapowiedź premier landu Turyngii Christine Lieberknecht (CDU) chęci wprowadzenia w RFN płacy minimalnej, której najzagorzalszym przeciwnikiem jest właśnie partia Philippa Röslera FDP.

Koloński Kölner Stadt Anzeiger komentuje następująco: Christine Lieberknecht jest osobą wierzącą. Premier landu Turyngii wierzy w to, że płaca minimalna zostanie wdrożona w życie w 2013 r. A z powodu zbliżających się wyborów do Bundestagu, koalicyjna FDP pójdzie na ustępstwa. Niestety może być całkiem odwrotnie. Właśnie z powodu wyborów FDP może zawzięcie pozostawać przeciwna wprowadzeniu płacy minimalnej i nie przychyli się do postulatów SPD, Zielonych, Die Linke i części CDU. Wynika to choćby z planów ministra gospodarki Philippa Röslera. Szef FDP najwyraźniej wierny jest hasłu byłego szefa SPD Franza Münteferinga: Jasny cel! (KLARE KANTE)

Ten sam temat podejmuje komentator Frankfurter Rundschau: Lieberknecht stoi na czele wielkiej koalicji CDU-SPD w Turyngii i do tego pasuje jej inicjatywa wprowadzenia płacy minimalnej. SPD zrobi wszystko, aby wprowadzić w opresję CDU i FDP. Walka wyborcza sprawia, że zwalczające się ugrupowania znajdują wspólny język. Na pomysł, do którego zapaliłyby się wszystkie partie, nie ma miejsca. Ale być może Lieberknecht chce w Berlinie takiej samej koalicji jak w Turyngii. Po wyborach.

Tomasz Kujawiński

red. odp.: Elżbieta Stasik