1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: rośnie opór przeciwników szczytu G20 w Hamburgu

25 czerwca 2017

Przeciwnicy szczytu grupy G20 w Hamburgu przystępują do ofensywy. Chcą wnieść skargę do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe przeciwko zakazowi urządzenia "antykapitalistycznego miasteczka namiotowego".

https://p.dw.com/p/2fLH3
Deutschland G20-Gipfel in Hamburg - Fläche für Protestcamp im Stadtpark
Park miejski w Hamburgu, w którym przeciwnicy szczytu G20 chcą urządzić miasteczko namiotoweZdjęcie: picture-alliance/dpa/D. Bockwoldt

Organizatorzy zaplanowanego "antykapitalistycznego miasteczka namiotowego" nie zgadzają się z decyzją wyższego sądu administracyjnego w Hamburgu, który w wydanym w piątek 23 czerwca oświadczeniu odmówił zgody na jego założenie w parku miejskim, w ramach szeroko zakrojonej akcji protestacyjnej przeciwko lipcowemu szczytowi grupy G20 w Hamburgu. Sąd uzasadnił swą decyzję tym, że liczące do 3 tys. namiotów miasteczko nie mieści się w ramach demonstracji, chronionych postanowieniami niemieckiej konstytucji. 

"Już podczas obecnego weekendu zaskarżymy tę decyzję przed Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym w Karlsruhe i mamy nadzieję na szybki wyrok", oświadczyli przedstawiciele grupy przygotowującej  miasteczko. Dla podkreślenia swego stanowiska, grupa ta zamierza zorganizować w poniedziałek 26 czerwca milczącą manifestację protestacyjną w parku miejskim.

Hamburski oddział partii Zielonych zaproponował, żeby władze miasta oddały do dyspozycji organizatorów miasteczka inny, lepiej nadający się do tego celu teren. Zdaniem Zielonych niezbędnym warunkiem takiego uregulowania sporu o ów "obóz protestacyjny" jest znalezienie "rzetelnego i wiarygodnego organizatora" oraz zagwarantowanie, że obóz będzie spełniał wszystkie, obowiązujące w Niemczech warunki dotyczące bezpieczeństwa i higieny na jego terenie.

"Polityka wobec uchodźców musi zostać zmieniona"

Wczoraj, w sobotę 24 czerwca, przeciwnicy szczytu G20 dali wyraz swej negatywnej postawie wobec niego dwiema demonstracjami. W pierwszej, domagającej się wprowadzenia zmian w światowej i niemieckiej polityce wobec uchodźców, uczestniczyło, wg informacji hamburskiej policji, ok. 650 osób, które przeszły w pokojowej atmosferze ulicami miasta.

Deutschland Demonstration gegen G20-Flüchtlingspolitik
Demonstracja przeciwko polityce wobec uchodźców państw grupy G20Zdjęcie: picture-alliance/dpa/Markus Scholz

Demonstracja odbyła się pod hasłem "Wir sind hier" - w wolnym tłumaczeniu: "my już tu jesteśmy". Wśród jej uczestników byli także uchodźcy z Sudanu, Afganistanu, Syrii i Erytrei, którzy domagali się objęcia ich ustawodawstwem socjalnym, wstrzymania deportacji do krajów pochodzenia osób, którym odmówiono w Niemczech azylu oraz zagwarantowania im prawa pobytu w Niemczech. Demonstranci nieśli transparenty, na których powtarzał się napis "żaden człowiek nie jest nielegalny" i skandowali hasła oskarżające państwa grupy G20 o stworzenie przyczyn tzw. kryzysu migracyjnego. "To one wywołują wojny i wyzyskują nasze kraje", krzyczeli uczestnicy tego pochodu protestacyjnego.

Deutschland Demonstration gegen Gefangenensammelstelle
Demonstracja przeciwko centralnemu obozowi zbiorczemu osób zatrzymanychZdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Scholz

Druga demonstracja z udziałem ok. 300 osób odbyła się pod hasłem "GeSa to hell", co w tym przypadku należałoby przetłumaczyć "do diabła z obozem zbiorczym dla zatrzymanych". Chodziło w niej o "Gefangenensammelstelle", w skrócie GeSa, czyli obóz dla osób zatrzymanych przez policję podczas szczytu grupy G20 w Hamburgu w dniach 7 i 8 lipca. Obóz ten, urządzony na terenie byłej hali targowej, był ostatnio wykorzystywany jako "ośrodek pierwszego kontaktu" dla uchodźców. W ramach przygotowań do szczytu G20 został za 3 mln euro rozbudowany i przystosowany do przyjęcia, w razie potrzeby, do 400 zatrzymanych przez policję. Może to okazać się przydatne, bowiem niemieckie władze bezpieczeństwa liczą się z przyjazdem na hamburski szczyt G20 wielu tysięcy demonstrantów i zadymiarzy z Niemiec i zagranicy.

DW, dpa / Andrzej Pawlak