1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Moment, w którym Johnson się złamał. Telefon od Merkel

21 października 2019

Boris Johnson po rozmowie z Angelą Merkel był w sytuacji bez wyjścia. Ruch, który wtedy wykonał, zaskarbił mu szacunek w Brukseli. W UE zrozumieli, że jeśli ktoś może doprowadzić do Brexitu z umową, to tylko on.

https://p.dw.com/p/3Rev6
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson Zdjęcie: picture-alliance/dpa/PA Wire/House of Commons

8 października Johnson usłyszał w słuchawce prosty przekaz kanclerz Merkel: W przypadku wyjścia Wielkiej Brytanii z UE Bruksela nie zaakceptuje żadnych kontroli na granicy między Irlandią a częścią Zjednoczonego Królestwa – Irlandią Północną.

Wiedział też, że UE nie zgadza się, by tę kwestię odłożyć na „po Brexicie”. (Kontynent boi się, że jakikolwiek fizyczny podział Irlandii zniszczyłby kruchy, wypracowany z wielkim trudem po latach krwawego konfliktu z IRA, pokój – przyp. red).

Downing Street pod presją

W sytuacji, jaka rysowała się po rozmowie z Merkel, Wielka Brytania wychodziła z UE bez umowy. "Na szali leży przyszłość Europy i Wielkiej Brytanii oraz bezpieczeństwo i interesy naszych obywateli. Nie chcecie umowy, nie chcecie odroczenia, nie chcecie unieważnić [Brexitu - przyp.red.]. Dokąd zmierzacie?" – napisał tego samego dnia na Twitterze Donald Tusk.

Szef Rady Europejskiej mówił w ten sposób Johnsonowi, że ten zmierza wprost ku katastrofie – wyjściu Londynu z Unii bez umowy. "Mieliśmy ostatni rzut kostką w grze" - zdradziło dobrze poinformowane źródło agencji Reuters. To wtedy, wieczorem 8 października, po „zderzeniu z rzeczywistością“, jak pewien unijny dyplomata nazwał rozmowę z Merkel, Boris Johnson wykonał jeden, kluczowy telefon. Do Dublina.

Boris Johnson i Leo Varadkar
Boris Johnson i Leo VaradkarZdjęcie: picture-alliance/empics

Dobra zmiana na linii Londyn-Dublin

Dwa dni później, w Thornton Manor, wiejskim domu nieopodal Liverpoolu w północno-zachodniej Anglii, Boris Johnson poszedł na kluczowe ustępstwo wobec Irlandczyków, które przez dwa lata premierostwa jego poprzedniczki Theresy May skutecznie blokowało jakiekolwiek dogadanie się z Brukselą.

W rozmowie z Irlandzkim premierem Theo Varadkarem szef brytyjskiego rządu "porzucił pomysł, by na irlandzkiej wyspie istniały kontrole graniczne" - informuje pragnący zachować anonimowość unijny dyplomata. "To się stało właśnie tam, podczas spotkania z Varadkarem. To odblokowało cały proces".

Według innego brukselskiego dyplomaty Johnson zdecydował się dokonać niemożliwego: otworzyć na nowo kwestię granicy z Irlandią, dogadać się i potem budować dla siebie [w krajowej polityce] poparcie na tym, że doprowadził do ugody" z Unią. Premier Varadkar wyszedł ze spotkania mówiąc: "było widać, że premier Johnson chciał zawrzeć porozumienie".

To odwaga do podjęcia tej decyzji – oraz jowialny charakter Johnsona – zaskarbiły mu w Brukseli coś, co nie udało się kostycznej Theresie May – wstrzemięźliwy, ale jednak szacunek.

Klaun i mąż stanu w jednym 

W ciągu 90 dni człowiek postrzegany jako polityczny klaun, który strzelał gafę za gafą, potrafił położyć nogę na stole przed spotkaniem z prezydentem Francji i nie wyszedł na wspólną konferencję z premierem Luksemburga, bo bał się protestów, zyskał wiarygodność.

Oto dowód, że można być równocześnie i klaunem, i mężem stanu – skwitował unijny dyplomata w rozmowie z Reutersem. 18 października, na zakończenie unijnego szczytu, który zaakceptował brexitowy deal, Emmanuel Macron stwierdził, że "ci, którzy nie brali Johnsona na poważnie, byli w błędzie".

Großbritannien London | Demonstration für ein zweites Referendum
Zdjęcie: Getty Images/AFP/N. Halle'n

Jowialny Brytyjczyk na zdjęciach ze spotkania Rady Europejskiej śmieje się i ściska z innymi liderami unijnymi. Premier Wielkiej Brytanii został w ciągu ostatnich trzech miesięcy poniżony we własnym parlamencie, wywołał masowe protesty przeciwko sobie samemu, poznał smak porażki w sądach i przeżył odejście z rządu swojego własnego brata. Całe jego poświęcenie i ustępstwa mogą w najbliższym tygodniu pójść na marne, ponieważ nie kontroluje większości parlamentarnej, a zatem wszystkie trzy scenariusze – brexit z umową, brexit bez umowy i brexit odroczony – wciąż są w grze. Ale wywalczył sobie w Brukseli niechętny, bo niechętny, ale jednak szacunek.

"Jest bliższy [doprowadzenia do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE po akceptacji przez obie strony umowy brexitowej – przyp. red.] niż ktokolwiek" - skomentował dla Reutersa kolejny unijny dyplomata. "Jeżeli ktoś może przepchnąć to przez Izbę Gmin, to tylko on. Jeśli nie, w ciągu kilku tygodni wrócimy na początek tej drogi".

mgost (reuters)