1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Miasto, ziemia, wymiana. Serbia i Kosowo z ręką na mapie

Volker Wagener
7 września 2018

Wioski i doliny mają zmienić terytorium państwowe, podobnie jak pomniki i instalacje przemysłowe. To złamanie tabu, które może jednak uspokoić odwieczny konflikt.

https://p.dw.com/p/34RqC
Symbolbild Kosovo - Eine Mappe von Kosovos Norden im kyrillischen Schrift
Zdjęcie: N. Rujević

Nienaruszalność granic to klejnot w europejskim prawie. Granice są nietykalne. Około 20 lat temu w Bośni i Hercegowinie stało się jednak inaczej i to bez żadnych konsekwencji: granicę przesunięto według etniczno-kulturowych kryteriów. Wybrano metodę faktów dokonanych i przemoc. Teraz Serbia i Kosowo zamierzają to powtórzyć, choć z jedną różnicą: chcą załatwić sprawę w zgodzie, między sobą. Obiekty wymiany nie są jeszcze jasne, ale sama umowa stoi. To ryzykowny projekt, także dla całego regionu.

Plan jak z targu

Negocjacje toczą się od ponad siedmiu lat. Ale nie w Belgradzie ani Prisztinie, nie pozwala na to zagorzała wzajemna niechęć. Rolę moderatora przejęła szefowa unijnej dyplomacji Frederica Mogherini, która stara się uczynić możliwe z niemożliwego.

Cena porozumienia jest znaczna. Żelazna zasada Unii Europejskiej, zakazująca przesuwania granic, zostaje wywrócona do góry nogami, bo właśnie to przewiduje plan. Ja dam tobie to, a ty mi to! Byłoby to przeciwieństwem tego, co Unia Europejska od dawna wypisuje sobie na sztandarach: by stabilizować wielonarodowe społeczeństwa.

Widok na stolicę Kosowa - Prisztinę
Widok na stolicę Kosowa - PrisztinęZdjęcie: DW/E. Bytyqi

Samo Kosowo jako nowe państwo nie budzi w Europie większych kontrowersji. Tylko nieliczne kraje Unii, które same obawiają się ruchów separatystycznych, nie zdecydowały się go uznać. Za oddanie Serbii północnej części Kosowa, w której żyje 45 tys. Serbów, Prisztina mogłaby dostać Dolinę Presovo w południowej Serbii. Obszar zamieszkany przez Albańczyków.

Ale handel terenem na podstawie etnicznych struktur ludności to tylko jedno kryterium. Chodzi też o surowce naturalne i dobra kultury. Bo gdy te pierwsze spotykają się z zainteresowaniem po obu stronach, to możliwa utrata prawosławnych kościołów i monasterów wywołuje u Serbów narodowe uczucia. Bo Kosowo – Kosowe Pole – uchodzi za „kolebkę serbskości”

Mit i wojna

W wyniki osmańskiej ekspansji w Europie południowo-wschodniej Kosowe Pole, stanowiące w średniowieczu centrum serbskiego obszaru zasiedlenia, zostało utracone. Serbski mit Kosowskiego Pola wciąż wykorzystywany był propagandowo. Z najpoważniejszym skutkiem w 1989 roku, gdy Slobodan Milosevic odebrał automomię ówczesnej jugosłowiańskiej prowincji Kosowo, 600 lat po legendarnej bitwie na Kosowym Polu. Był to początek rozpadu Jugosławii, który kosztował na końcu życie ponad ćwierć miliona ludzi.

Kiedy w Słowenii, Chorwacji oraz Bośni i Hercegowinie zamilkła w końcu broń, doszło do eskalacji konfliktu serbsko-kosowskiego, wiosną 1998 roku. Media donosiły o systematycznych masowych wypędzeniach Albańczyków przez Serbów. Wiele jest udokumentowanych, niektóre były inscenizacją. Zaczął się maraton negocjacji. Gdy zakończył się fiaskiem, do akcji wkroczyło NATO bombardując przez prawie 80 dni serbskie cele. Zginęło przy tym wielu cywilów. Będąc czymś na kształt międzynarodowego protektoratu, Kosowo przeżyło okres przejściowy, który 17 lutego 2008 roku skończył się ogłoszeniem niepodległości tego najmłodszego europejskiego kraju.

Ryzykowne scenariusze

Gdyby doszło do wymiany terytorium między Serbią i Kosowem, na Bałkanach podłożono by lont – przynajmniej prawnie. W rezultacie w całym regionie mógłby znowu zrobić się gorąco. Najtrudniejsze do przewidzenia są konsekwencje dla Bośni i Hercegowiny. Serbscy dogmatycy w Republice Serbskiej nigdy nie pogrzebali swoich planów przyłączenia się do Serbii. Dotyczy to także chorwackich nacjonalistów w zachodniej Hercegowinie, którzy chętnie przyłączyli by się do Chorwacji. Zresztą także Czarnogóra i Macedonia mają wielonarodowe społeczeństwa.

Widok na stolicę Kosowa - Prisztinę
Widok na stolicę Kosowa - PrisztinęZdjęcie: DW/E. Bytyqi

Paradoksalnie, ten zarówno prawnie, jak i politycznie kontrowersyjny plan wymiany terytoriów między Serbią i Kosowem zbliża oba kraje z Unią Europejską. Oba należą do grupy krajów, które w średniej perspektywie mają zostać przyjęte do wspólnoty, ale najpierw muszą się wykazać. Zresztą i w tej sprawie zauważalne są różnice zdań. Podczas gdy prezydent Francji opowiada się za Europą dwóch prędkości i pierwszą ligą najbardziej postępowych krajów, naciskając na hamulec co do rozszerzenia, to inni wolą przygarnąć kraje stwarzające jeszcze problemy, zamiast zostawiać je przed drzwiami Unii i wystawiać na wpływy Rosji, Chin i Turcji.

Kto jest za, kto przeciw?

Lista zwolenników i przeciwników kontrowersyjnego planu jest długa. Pozytywnie miał wypowiedzieć się o nim choćby doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa John Bolton. Rząd Niemiec jest zachowawczy. Wśród krytyków nie brakuje renomowanych znawców Bałkanów, aktywnych choćby przy negocjacjach traktatu pokojowego z Dayton.

Ale polityczne odliczanie już się rozpoczęło. W sobotę 8 września prezydent Serbii Alexander Vučić chce wygłosić przed swoimi rodakami w kosowskiej Mitrovicy „mowę swojego życia”. Jego oferta handlu wymiennego złożona w „jaskini lwa” jest zarazem pokazowym przedstawieniem przemiany z nacjonalistycznego jastrzębia w unijnego Europejczyka. Bo Serbia chce do Unii, jest to priorytetem. Smutek z powodu utraty „kolebki serbskości” będzie w Belgradzie raczej ograniczony.