1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kyrtsos: "Grecy obiecują przed wyborami wszystko"

Barbara Coellen25 stycznia 2015

Ewentualne zwycięstwo lewicy w wyborach parlamentarnych w Grecji nie niepokoi Georgiosa Kyrtsosa*. Ten centroprawicowy europolityk twierdzi w rozmowie z Deutsche Welle, że także Syriza musi zaakceptować realia.

https://p.dw.com/p/1EQ6s
Griechenland Wahlen Januar 2015 Nea Dimokratia
Plakat wyborczy centroprawicowej Nowej DemokracjiZdjęcie: Reuters/A. Konstantinidis

Deutsche Welle: Skrajnie lewicowa Syriza prowadzi w sondażach przed niedzielnymi (25.01) wyborami parlamentarnymi w Grecji. Pana partia, rządząca do tej pory centroprawicowa Nowa Demokracja, pozostaje daleko w tyle. Dlaczego tak jest? Czy Grecy mają już dosyć polityki naprawy gospodarczej i zaciskania pasa?

Georgios Kyrtsos: Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że Grecja jest przypadkiem wyjątkowym. Rozpoczęliśmy program naprawy gospodarczej zgodny z tzw. memorandum (porozumienie zawarte z UE i MFW, określające cele reform, DW), aby otrzymać kredyty. Ale nie zakończyliśmy wdrażania reform. Mamy przykład Portugalii, która w przeciwieństwie do nas program ten wdrożyła i może znów zaciągać kredyty na międzynarodowych rynkach finansowych. Jeszcze większy sukces odniosła Irlandia. Tymczasem my w Grecji od ponad czterech lat realizowaliśmy program oszczędnościowy i reformy. To rekord świata, ale go nie dokończyliśmy, a rezultaty nie są takie, jakich oczekiwaliśmy. Dlatego Grecy mają teraz tego wszystkiego po dziurki w nosie.

Georgios Kyrtsos Nea Demokratia EU Abgeordneter
Zdjęcie: DW/B. Riegert

A kto ponosi winę za to, że to tak długo trwało? Czy to Unia Europejska popełniła błąd, czy sam program był zły, a może grecki problem jest po prostu za duży?

Dostrzegam tu trzy problemy. Po pierwsze, problem z naszym zadłużeniem był dużo większy niż inne. Dlatego nasze kredyty były trzykrotnie wyższe od tych, które otrzymały inne kraje objęte programem pomocowym. My rzeczywiście byliśmy w stanie upadłości. Po drugie program pomocowy też ma kilka słabych punktów, a mówię to jako były ekonomista i dziennikarz. Nie uwzględnił mianowicie specyfiki Grecji. W rezultacie, a to jest trzeci problem, mieliśmy ogromne trudności z wdrażaniem posunięć oszczędnościowych. Zamiast ciąć wydatki, wszystkie kpolejne rządy, także centroprawicowe, podnosiły podatki wbrew interesom swego elektoratu, czyli właścicieli małych przedsiębiorstw, rzemieślników czy też właścicieli nieruchomości. Za te błędy trzeba teraz płacić.

Syriza obiecywała w kampanii wyborczej wycofanie się z polityki zaciskania pasa, renegocjacje warunków pomocy dla Grecji i nawet międzynarodową konferencją ws. redukcji zadłużenia. Czy Pan wierzy, że tak się stanie?

Nie. Tak się nie stanie. Syriza składa dużo, o wiele za dużo obietnic. To zresztą jest zgodne z długą tradycją w greckiej kampanii wyborczej. Wszystkie uczestniczące w niej partie obiecują wyborcom wszystko, a po wygranych wyborach prowadzą politykę nie mającą z tymi obietnicami nic wspólnego. Oto przykład. Do 2011 roku moja partia, Nowa Demokracja oparła swój program wyborczy na sprzeciwie wobec memorandum i całej koncepcji pomocy. A po wyborach w 2012 sami realizowaliśmy ten program. To właśnie nazywam naszą grecką specyfiką. Syriza też popełniła już kilka sporych błędów. Obiecała, że zredukuje zadłużenie o 50 procent. To jest niewiarygodne. Wszystkie rządy państw strefy euro twierdzą, że to nie wchodzi w rachubę. Nikt na to nie pójdzie. Syriza obiecała ponadto, że na świadczenia socjalne dla potrzebujących, wyższe wynagrodzenia i emerytury przeznaczy 11,5 mld euro rocznie. Tymczasem tego nie da się sfinansować. Syriza obiecuje więc bardzo dużo, ale już na drugi dzień po wyborach wszystko to się radykalnie zmieni.

Czy istnieje Pana zdaniem zagrożenie, że Grecja naprawdę opuści strefę euro i przywróci starą walutę, aby rozwiązać swoje problemy?

Prawie wszyscy chcą, żeby Grecja została w strefie euro. Znam oczywiście wyniki sondaży opinii publicznej w Niemczech, w których 68 procent ankietowanych opowiada się za wyjściem Grecji ze strefy euro. To robi wrażenie. Ale rządy państw strefy euro chcą, żeby Grecja pozostała w ich gronie. Tylko, żeby pozostać w eurolandzie Grecja musi zwiększyć wydajność gospodarki. Jej obecna wydajność i konkurencyjność nie wystarczą. Za rządów Syrizy mogą się one tylko pogorszyć. Dlatego dojdzie do dramatycznego rozstrzygnięcia: albo Syriza dokona po wyborach zwrotu politycznego, albo rządy państw strefy euro zmienią swój kurs wobec Grecji. Jeśli obie strony będą się upierać przy swoich dotychczasowych, maksymalnych żądaniach, wtedy dojdzie w jakiejś formie do wyjścia Grecji ze strefy euro. Nie potrafię, rzecz jasna, przewidzieć kiedy i jak to nastąpi, ale jest dla mnie oczywiste, że tak, jak do tej pory, Grecja funkcjonować nie może.

Wspomniał Pan o niemieckiej debacie na temat wyjścia Grecji ze strefy euro. To jest rzeczywiście bardzo niemiecka debata. Nigdzie, w żadnym innym kraju UE, nie jest ona tak burzliwa. Czy pomogła ona Panu w kampanii wyborczej, czymś zaskoczyła, czy też nie odegrała żadnej roli?

Grecja. Światełko w tunelu

No cóż, w Grecji obwinia się kanclerz Angelę Mrkel o wszystko. Opinię publiczną w Grecji kształtuje się tak, żeby ludzie odczuwali do niej nienawiść. Z drugiej strony Niemcom się wmawia, że Grecy to lenie i nic nie robią. To jeden z problemów integracji europejskiej. Nie ma jednolitej, europejskiej opinii publicznej. Jest za to niemieckie, greckie, albo francuskie spojrzenie na różne kwestie. Dlatego ścieżki, którymi kroczymy, rozchodzą się

*Georgios Kyrtsos jest od maja 2014 posłem do Parlamentu Europejskiego z ramienia centroprawicowej Nowej Demokracji. Ten b. dziennikarz i wydawca jest z wykształcenia ekonomistą. W młodości był przez pewien czas członkiem Komunistycznej Partii Grecji.

Rozmawiał Bernd Riegert

Tłum.: Barbara Cöllen