Kto będzie nowym prezydentem Niemiec?
18 lutego 2012Süddeutsche Zeitung, Monachium:
„Nadszedł czas, by kobieta została prezydentem; byłoby dobrze, gdyby co najmniej przez jedną kadencję reprezentowała ona Niemcy godnie i z respektem... Nota bene, kobieta, doświadczona, nie przekupna, o wysokich kwalifikacjach politycznych, jest na miejscu. Nazywa się Angela Merkel i już dziś rządzi, jak gdyby była także prezydentem. Tak raczej nie będzie, ale prezydent Merkel, która w marcu przyjęłaby gabinet Thomasa de Maiziere'a, to byłoby coś”.
Berliner Zeitung zauważa:
„On – czy ona – powinien (-nna) kierując się zdrowym rozsądkiem pisać przemówienia, bez potrzeby intelektualnych fajerwerków. On - czy ona - nie musi być moralistą (-tką) ale powinien (-nna) posiadać wyczucie godności i moralności. Nie potrzeba nam świętych, ani świętoszków. Potrzeba nam prezydenta, prowadzącego dialog z bossami gospodarki, związkami zawodowymi i purpuratami; artystami, naukowcami, sportowcami i szarymi ludźmi. Kogoś, kto potrafi być blisko, ale i zachować dystans. Mężczyzna czy kobieta. Tylko nie Wulff”.
Gazeta Eßlinger Zeitung stwierdza:
„Dobrze byłoby, gdyby – miejmy nadzieję - wyłoniono wspólnego kandydata, akceptowanego przez wszystkich. (...) Życzylibyśmy sobie prezydenta (kobietę lub mężczyznę) bez zastrzeżeń natury moralnej. który to, dzięki swemu formatowi ducha, byłby w stanie znaleźć właściwe słowa na temat ważnych problemów naszego państwa. Chyba dałoby się znaleźć takiego kandydata czy kandydatkę. W końcu większość z dotychczasowych prezydentów spełniało te wymogi”.
Kryzys państwa? Banialuki, uważa Frankfurter Allgemeine Zeitung:
„Potęga demokracji zasadza się na jakości i sile jej instytucji. Kanclerz w swym oświadczeniu po ustąpieniu prezydenta Wulffa zakończyła czczą gadaninę o 'kryzysie państwa' (Sigmar Gabriel). Jeśli przedstawiciel państwa podaje się do dymisji, pod przymusem czy dobrowolnie, to, być może, w pewnych okolicznościach, ucierpi na tym jej wizerunek. Nie dotyczy to jednak pełnionego urzędu. Szuka się następcy, nominuje i przystępuje do wyborów – to w demokracji rzecz normalna. I do demokratycznej normalności należy to, także podczas wyboru głowy państwa, że najsilniejsza siła polityczna, a zatem CDU/CSU, po uzgodnieniu stanowiska ze swym partnerem, FDP, ma prawo zgłoszenia propozycji”.
„Finał politycznej kariery Christiana Wulffa, zawiniony przez siebie, nie doprowadzi raczej do trzęsienia ziemi, jakie przepowiada ten czy ów” – zauważa Münchner Merkur:
„A jeśli ktoś chce obarczyć samego Wulffa winą za widoczny uwiąd poważania i autorytetu urzędu prezydenta, ten winien wziąć pod uwagę, że nikt na tym miejscu po doskonałym Richardzie von Weizsäckerze nie był w stanie nadać choć w przybliżeniu mu własne oblicze. Na tym tle Wulff jedynie przyśpieszył, zapoczątkowany żałosną ucieczką Horsta Köhlera, upadek najwyższego urzędu w państwie, nasuwając pytanie o jego sens”.
Andrzej Paprzyca
red. odp.: Bartosz Dudek